Państwo wydaje zbyt mało na diagnostykę laboratoryjną, a pacjenci mają ograniczony dostęp do badań – alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. Przyczyną takiego stanu są braki personalne w służbie zdrowia, a także bezczynność decydentów.





Diagnostyka laboratoryjna jest jednym z najtańszych możliwych źródeł informacji medycznej, która może pomóc ograniczyć rozwój choroby, a także zmniejszyć późniejsze koszty leczenia. Niestety, jak wskazuje raport NIK, w Polsce rzadko wykorzystuje się ją w medycynie profilaktycznej. Jest też skrajnie niedofinansowana – na aparaturę do tego typu badań przeznaczamy tylko 8,5 euro w przeliczeniu na osobę. Jedynie trzy państwa Unii Europejskiej – Cypr, Bułgaria i Węgry – wydają mniej.
NIK zwraca uwagę, że w podstawowej opiece zdrowotnej, jak i w przychodniach specjalistycznych oraz leczeniu szpitalnym nie ma wyodrębnionych środków na ten cel, przez co laboratoria diagnostyczne mogą być postrzegane przez lekarzy i szefów palcówek medycznych jako generujące zbędne obciążenia finansowe. Brakuje też rejestru badań. Kłopot jest też z kadrami. Mamy w kraju 110 specjalistów mikrobiologów i 254 diagnostów laboratoryjnych. To niewiele. Zdaniem NIK za taki stan rzeczy odpowiada minister zdrowia, który powinien poprawić finansowanie, efektywność i dostępność badań.