Polska jest obok Albanii jednym z tych krajów europejskich, w których eZdrowie jest najsłabiej rozwinięte. Trudno umówić się przez internet do lekarza w publicznej placówce ochrony zdrowia. Nie mamy dostępu do badań medycznych przez sieć, a dopiero od przyszłego roku będziemy mieć możliwość korzystania z elektronicznych recept.



Problem ten szczegółowo opisała Polityka Insight w raporcie „Transforming Healthcare into a Political and Economic Advantage”. To, co się u nas rozwija, to zdalna diagnostyka, z której korzysta coraz więcej placówek zdrowia. Chodzi o tak zwaną telemedycynę, czyli możliwość monitorowania statusu pacjenta, kiedy ten przebywa w domu po wyjściu ze szpitala. Telemedycyna jest jednak budowana po kawałku, oddolnie, dzięki decyzjom poszczególnych lekarzy i klinik.
Kiedy w 2013 r. Komisja Europejska badała lekarzy rodzinnych w 31 krajach europejskich, w przypadku telemedycyny nasz kraj nie wypadł tak źle, jak w innych wskaźnikach związanych z dostępem do nowoczesnych usług zdrowotnych (raport Komisji „Benchmarking Deployment of eHealth among General Practitioners”). 2 proc. lekarzy rodzinnych przyznało, że ma możliwość zdalnego monitorowania pacjentów.
To mało, ale tyle samo, ile wynosi średnia z tego badania. Polska na 31 krajów zajęła w tej kategorii 17. miejsce. We Francji i w Niemczech takie możliwości ma 4 proc. lekarzy, na Cyprze – 6 proc., a w Wielkiej Brytanii aż 8 proc. Od 2013 r. wyniki wielu krajów na pewno się poprawiły, ale prawda jest też taka, że jest trochę przykładów dobrego wykorzystania zdalnej diagnostyki w Polsce.
Od kilku lat w naszym kraju intensywnie rozwija się na przykład system teletransmisji danych kardiologicznych. Ciągle rośnie liczba stacji odbiorczych w szpitalach i ambulansów wyposażonych w sprzęt do przesyłania zapisu EKG. Dzięki możliwości teletransmisji zapisu EKG pacjent z podejrzeniem ostrego zespołu wieńcowego, do którego dociera zespół karetki, może być diagnozowany na odległość przez specjalistę z ośrodka kardiologicznego. Lekarze podejmujący interwencję kardiologiczną mogą z wyprzedzeniem przygotować się do operacji.
Maksymalne skrócenie czasu od wystąpienia zawału serca do udzielenia pomocy zwiększa szanse chorego na przeżycie i minimalizuje zagrożenia związane z powikłaniami. To z jednej strony oznacza ograniczenie kosztów leczenia, a z drugiej – polepszone efekty zdrowotne. Według danych producentów systemy te są już obecne w ponad dwóch tysiącach karetek i ambulansów ratownictwa medycznego w całej Polsce.
Trzeba też pamiętać, że zespoły większości ambulansów składają się obecnie wyłącznie z ratowników, którzy pewne decyzje mogą podjąć jedynie w porozumieniu ze specjalistą. W takich przypadkach system transmisji danych ma ogromne znaczenie. Dyżurujący kardiolog interpretuje wyniki, a następnie konsultuje dalsze kroki z ratownikiem medycznym. NFZ, poza wymaganiami posiadania możliwości teletransmisji, nie rozlicza jednostek z jej stosowania w praktyce. Co oznacza, że ta możliwość nie jest dofinansowywana, choć gdyby budżet NFZ był większy, mogłaby i stałaby się standardem w każdej karetce.
Innym przykładem jest Centrum Telekonsultacji, działające od 2005 r. w Instytucie Kardiologii w Warszawie. Dzięki wdrożeniu systemu konsultacji na terenie Mazowsza i wyposażeniu jednostek współpracujących z Instytutem Kardiologii w odpowiednie stacje nadawcze wykonywane jest ponad 40 tys. dodatkowych specjalistycznych konsultacji medycznych rocznie. Pacjent przechodzący rehabilitację może opuścić szpital, a jego status jest zdalnie monitorowany przez specjalistę. Aby odbyć ćwiczenia rehabilitacyjne, łączy się z rehabilitantem i nie musi przyjeżdżać do szpitala.
Od 2015 r. przeprowadzenie telekonsultacji kardiologicznej oraz geriatrycznej jest refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dzięki temu zespół lekarzy specjalistów zapewnia konsultacje lekarzom rodzinnym praktykującym na wsi i w mniejszych miastach w sytuacjach, gdy potrzebne jest wsparcie w postępowaniu z trudnym przypadkiem lub nałożeniem się chorób przewlekłych, typowych dla wieku starszego. Pacjenci nie muszą już sami szukać specjalisty i płacić za dojazd do nierzadko odległego ośrodka. Dotychczas mieli oni mniejsze szanse niż mieszkańcy dużych miast, aby skorzystać z pomocy specjalisty.
Na tym jednak kończy się lista świadczeń refundowanych i standardów telemedycznych wprowadzonych w Polsce. Jest nadal wiele fragmentów, które nie działają jeszcze jako wspólny dla wszystkich placówek zdrowia system. Innowacyjność technologii wykorzystanych do diagnostyki czy umożliwienie pacjentowi opuszczenia szpitala i zdalnego monitorowania stanu jego zdrowia zależy od dyrektorów szpitali, lokalnych władz samorządowych, właścicieli szpitali i zasobności ich portfeli. Miejmy nadzieję, że przy zakładanym przez Ministerstwo Zdrowia wzroście nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. znajdą się dodatkowe pieniądze na uczynienie nowych technologii powszechnymi wśród lekarzy rodzinnych, specjalistów i szpitali.
Innowacyjność technologii wykorzystanych do diagnostyki zależy od dyrektorów szpitali, lokalnych władz samorządowych, właścicieli szpitali i zasobności ich portfeli
Dziennik Gazeta Prawna