"Pediatryczne operacje kardiochirurgiczne można porównać od lotów kosmicznych" – mówił marszałek Senatu Stanisław Karczewski (który sam jest z wykształcenia chirurgiem), otwierają konferencję "Wyzwania i zagrożenia kardiologii dziecięcej w perspektywie najbliższych lat".
"Wrodzone wady serca stanowią około 30 proc. wszystkich wad rozwojowych. Występują u 1 proc. żywo urodzonych dzieci – oraz u 3 proc. płodów" – mówiła kierownik Kliniki Kardiologii Centrum Zdrowia Dziecka, dr hab. Grażyna Brzezińska-Rajszys. - "Co roku rodzi się w Polsce około 2800 dzieci z wadami serca. Od 20 do 30 proc. wymaga szczegółowej diagnostyki i leczenia zabiegowego (chirurgicznego lub przezskórnego) już w pierwszych dniach życia. W około 15 proc. przypadków wadom serca towarzyszą wady innych narządów lub schorzenia genetyczne. Odpowiadają za 20 proc. martwych urodzeń i 30 proc. zgonów w okresie noworodkowym".
Jednak nawet ciężkie wady, takie jak skrajna koarktacja (zwężenie) aorty, mogą być w wielu przypadkach skorygowane operacyjnie – a dzieci rozwijają się normalnie. Dzięki nowoczesnej diagnostyce obrazowej - zwłaszcza echokardiografii - wadę można wykryć już podczas ciąży (w 95 proc. przypadków rozpoznanie potwierdza się po porodzie) i zaplanować odpowiednie leczenie, jedno- lub wieloetapowe. W Polsce – podobnie jak w USA, a inaczej niż w większości krajów Europy Zachodniej, wada serca bardzo rzadko (tylko w 5 proc. przypadków) jest wskazaniem do aborcji.
W 2014 r. w Polsce przeprowadzono 1484 pediatryczne zabiegi interwencyjne, w 2016 – już 1732, w tym 95 prenatalnych. Noworodków dotyczyło 116 zabiegów. Większość zabiegów wykonano w trzech ośrodkach: Krakowie, Łodzi i Warszawie.
"Aby skutecznie pomóc dziecku z wadą serca, konieczny jest duży wysiłek organizacyjny" – zaznaczyła dr Brzezińska-Rajszys. - "Trzeba wyznaczyć dziecku zabieg w optymalnym terminie, zapewnić mu miejsce na oddziale. Tymczasem brakuje zarówno miejsc w szpitalach, jak i kardiochirurgów. Nie brakuje natomiast sprzętu, nie tylko ufundowanego przez WOŚP. Niestety bywa niewykorzystany z braku funduszy i specjalistów. Potrzebni są kardiolodzy, kardiochirurdzy, pielęgniarki kardiologiczne, radiolodzy, anestezjolodzy, perfuzjoniści, rehabilitanci".
Do 1 stycznia 2015 kardiologiczne zabiegi interwencyjne u pacjentów poniżej 18 roku życia były finansowane na podstawie umów zawieranych pomiędzy świadczeniodawcami a Ministerstwem Zdrowia. Choć poszczególne ośrodki bardzo różniły się pod względem ilości przeprowadzonych zabiegów, nie spowodowało to żadnych zmian w finansowaniu.
Tymczasem liczba kardiologów dziecięcych ze specjalizacją interwencyjną maleje - o ile w roku 2015 było ich 14, to w roku 2017 – tylko 12. Brakuje chętnych – praca wymaga długiego szkolenia, umiejętności manualnych, predyspozycji psychicznych i wiedzy, naraża wykonującego na promieniowanie rentgenowskie, a ołowiany fartuch obciążający układ kostny i niewygodna pozycją powodują problemy ortopedyczne. Tymczasem płace są niskie. "Dzieci z wadami serca leczymy coraz więcej, specjalistów jest coraz mniej, koszty rosną, a ich refundacja spada" – podsumowała dr Brzezińska-Rajszys.
Jak zwrócił uwagę prof. Jacek Białkowski, konsultant krajowy ds. kardiologii dziecięcej, kardiologia dziecięca straciła w roku 2012 status specjalizacji priorytetowej. Obecny system kształcenia (3 lata pediatrii plus 2 lata kardiologii) nie jest wystraczający. Lekarze kardiolodzy starzeją się (nadal praktykuje jeszcze trzech po 70. roku życia) i pielęgniarki kardiologiczne (większość jest po pięćdziesiątce). Następców nie widać – zniechęca ich ciężka praca za małe pieniądze - mówili uczestnicy konferencji.
"Polska kardiochirurgia to dziewięć ośrodków – w sumie 140 łóżek, 13 sal operacyjnych i 63 stanowiska intensywnej terapii pooperacyjne" – mówił prof. Bohdan Maruszewski Kierownik Kliniki Kardiochirurgii Centrum Zdrowia Dziecka. Dodał, że aż 60 proc. operacji na otwartym sercu u noworodków przeprowadzanych jest w trzech ośrodkach. W Polsce jest 12 samodzielnych pracowników naukowych i 31 specjalistów kardiochirurgii dziecięcej – ale już za pięć lat tylko ośmiu z nich będzie mogło wykonywać pełny zakres zabiegów. Wyposażenie jednego stanowiska intensywnej opieki kardiologicznej dla niemowlęcia kosztuje około 500 tys. złotych – tymczasem wiele z nich jest nieczynnych, bo brakuje wykwalifikowanych pielęgniarek kardiologicznych.
Jednocześnie coraz lepsze są wyniki operacji - na najwyższym światowym poziomie, co sprawia, że coraz więcej dzieci przeżywa. O ile koszt typowej operacji to około 10 tysięcy, to 14 dni intensywnej opieki kosztuje dodatkowo ponad 40 tysięcy.
Aż 30 proc. operacji noworodków dotyczy serca jednokomorowego - w takim wypadku mają one charakter paliatywny, tzn. nie dają pełnego wyleczenia. W przyszłości konieczne będą kolejne operacje, a potem przeszczep lub mechaniczne wspomaganie krążenia. Profesor zauważył, że rosnące koszty hospitalizacji i dalszej opieki powodują zadłużenie szpitali, kolejki do zabiegów są coraz dłuższe, co powoduje, że część pacjentów umiera nie doczekawszy się zabiegu. Brak referencyjności ośrodków sprawia, że te lepsze wcale nie dostają więcej pieniędzy.
"Jeśli nie sfinansujemy krajowej kardiochirurgii, będziemy musieli korzystać z leczenia za granicą, które jest wielokrotnie droższe" - zaznaczył prof. Maruszewski.
Wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko zapewniła, że Ministerstwo Zdrowia podjęło już kroki, by zapobiec przewidywanym przez polskie środowisko kardiologiczne negatywnym zjawiskom.
Konferencję "Wyzwania i zagrożenia kardiologii dziecięcej w perspektywie najbliższych lat" zorganizowała Komisja Zdrowia przy współpracy Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego oraz Fundacji Serce Dziecka. W zamyśle organizatorów konferencja ma zapoczątkować dyskusję nt. sytuacji kardiologii i kardiochirurgii dziecięcej oraz potrzeb dzieci z wadami serca w Polsce.