Inflacja hamuje. Ma to przełożenie również na ceny zagranicznych wycieczek na przyszłe lato – te rosną coraz wolniej, dzięki czemu nie brak klientów.
Wyjazdy na lato wciąż są droższe niż te oferowane w poprzednim sezonie. Wtedy było to średnio 3,3 tys. zł za osobę, ale różnica z każdym tygodniem topnieje. Obecnie to średnio o 110 zł więcej (2,3 proc.), a jeszcze na początku października było to ponad 248 zł (ponad 5 proc.) – wynika z najnowszej analizy Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata. W ubiegłym roku o tej porze wyjazdy na lato 2023 kosztowały więcej niż na lato 2022 o ponad 1 tys. zł.
Eksperci tłumaczą, że spadek cen wycieczek jest efektem spowalniającej inflacji, ale też tańszego paliwa lotniczego (dziś kosztuje 4,16 zł/l wobec 4,90 zł przed rokiem) oraz sukcesywnego umacniania się złotego względem dolara oraz euro, w których transakcje są rozliczane przez biura podróży. Wycieczki drożeją więc poniżej inflacji, która według GUS w październiku wyniosła 6,6 proc. r/r.
W tym roku biurom udało się wysłać samolotem na wakacje ponad 3 mln klientów, czyli o ponad 30 proc. więcej niż w 2022 r. i przed pandemicznym 2019 r. Dzięki temu zwiększyły swoje przychody, ale i wypracowały rekordowe marże.
– To z kolei zasługa obniżenia kosztów działalności w ścisłym sezonie. Wpływ miały oczywiście koszty paliwa, które znacząco spadły, ale i złoty, który był mocny względem głównych walut. Do tego dopisywał popyt, co miało przełożenie na ceny wyjazdów, które pozostały wysokie – mówi Maciej Szczechura, prezes zarządu Rainbow.
W efekcie, jak szacują biura podróży, w tym roku ich marże na biznesie wyniosą ok. 4–5 proc., podczas gdy przed pandemią oscylowały w granicach 1–3 proc. Dzięki temu, jak tłumaczą, nie muszą podnosić tak bardzo cen na nadchodzącą zimę, ale i na kolejne lato. Jak tłumaczą biura, robią to też, by utrzymać wysoką sprzedaż zanotowaną w tym roku, a co za tym idzie, by uniknąć wyprzedaży ofert tuż przed sezonem, czyli w ramach last minute, co ma przełożenie na ich zyski.
– Większe podwyżki mogłyby się odbić negatywnie na popycie. A tak sprzedaż wciąż ma miejsce, choć spodziewam się delikatnego jej wyhamowania przed świętami w związku z innymi wydatkami – mówi Danuta Nawrocka z biura Eco Tour.
Na razie, jak wynika z deklaracji touroperatorów, plan sprzedażowy jest realizowany. Biura notują średnio o kilkadziesiąt procent większą przedsprzedaż lata w porównaniu z rokiem ubiegłym. Itaka, podsumowując ten rok i ogłaszając plany na kolejny rok, poinformowała, że w jej przypadku wynosi ona 70 proc. Rainbow wspomina o 30 proc. O kilkudziesięciu procentach mówi też konkurencja.
– Mogę tylko powiedzieć, że wzrost rezerwacji lata jest bardzo wysoki. To dowodzi, że wróciła przedsprzedaż, co w tym roku może być związane z obawami o to, jak inflacja będzie wyglądała w 2024 r. Poza tym biura kuszą niskimi zaliczkami i gwarancją stałej ceny – wyjaśnia Jarosław Kałucki z Travelplanet.
Eksperci Traveldata dodają, że są już kierunki, na których za wycieczkę na lato 2024 r. zapłacimy taniej niż w tym roku. Mowa np. o Cyprze, który potaniał średnio o 700 zł, Synaju – o 444 zł oraz hiszpańskim wybrzeżu Costa del Sol – o 334 zł. Taniej też można zarezerwować Bułgarię – o 74 zł.
– Jeśli chodzi o Egipt, ale i o Turcję, to duże znaczenie ma wejście w ostatnim roku na rynek nowych biur, które się w nich specjalizują. Chodzi o ukraiński Join UP! i turecki Anex – zauważa Jarosław Kałucki.
Ostro walczą one o klienta, co ma przełożenie na ceny, do których musi się dostosować konkurencja, jeśli nie chce utracić kupujących.
Eksperci zwracają uwagę, że ceny wyjazdów zagranicznych są też niższe niż przed rokiem również na nadchodzące święta Bożego Narodzenia.
– Potaniały na większości kierunków, w tym najbardziej na wspomnianych: Egipcie, Turcji oraz w Emiratach Arabskich. Na każdym o ponad 20 proc. W efekcie do Egiptu można wyjechać za 3,5 tys. zł od osoby do czterogwiazdkowego hotelu z pełnym wyżywieniem na tydzień, do Turcji za 2,3 tys. zł, a do Emiratów za 6 tys. zł – wylicza Kałucki.
Biura podróży mówią, że sytuacja w Strefie Gazy nie ma negatywnego przełożenia na popyt. Wymusiła jednak zmianę ofert, z których zniknęły wyjazdy do Jordanii czy do Izraela lub w pewnym stopniu zostały okrojone te do Egiptu. ©℗