Narciarze skorzystali ze słonecznej pogody - tłumnie odwiedzili w niedzielę beskidzkie, podhalańskie i sudeckie kurorty. Wyciągi były otwarte po raz ostatni przed kwarantanną. Wieczorem zaczęły się powroty. Policja podała, że korkowały się drogi wylotowe ze Szczyrku i Zakopanego.

W niedzielę większość beskidzkich ośrodków była czynna. Ich właściciele zapowiadali, że oświetlone trasy zostaną zamknięte dopiero przed północą. Przykładowo wiślański ośrodek Skolnity czynny będzie do 23.50.

Wiatr, wiejący w wyższych partiach gór, pokrzyżował natomiast plany największemu ośrodkowi w Beskidach – Szczyrk Mountain Resort. "Dołożyliśmy wszelkich starań, aby w ten ostatni przed zamknięciem ośrodków narciarskich dzień przygotować SMR. Nasze ekipy pracowały całą noc przy naśnieżaniu i ratrakowaniu tras. Niestety, plany pokrzyżował wiatr, którego siła w górnych partiach dochodziła do 80 km na godz. Dodatkowo jego niekorzystny kierunek uniemożliwił przejazd gondol przez górną stację. (…) Dla bezpieczeństwa zmuszeni byliśmy zamknąć ośrodek" – poinformował rzecznik SMR Michał Słowioczek.

Jak zapewnił, w okresie, w którym decyzją rządu ośrodki narciarskie mają pozostać zamknięte, trasy będą naśnieżane.

W niedzielę ogromna ilość narciarzy i turystów przełożyła się na liczbę wypadków na stokach. Ratownik dyżurny Grupy Beskidzkiej GOPR Włodzimierz Lach poinformował, że tego dnia interweniowano kilkanaście razy. "Biały Krzyż, Juliany, Wisła. Było dużo wypadków. Najpoważniejszych obrażeń doznała 30-latka, która złamała oba podudzia na wysokości stawu skokowego i dłoń. Jechała na sankach z boku trasy na Julianach" – powiedział Lach.

Kierowcy, którzy opuszczali Szczyrk, musieli spędzić w korku niemal godzinę. Oficer dyżurny bielskiej policji podał, że wiele osób przyjechało do kurortu do południu, ale po zmroku zaczęli wyjeżdżać. "Wyjeżdżają z wszystkich bocznych uliczek, spod wyciągów, na jedyną główną ulicę, która prowadzi do ekspresowej S-1. Korkuje się" – powiedział.

Duży ruch panował wieczorem także na drodze wylotowej z Wisły w stronę Górnego Śląska.

Na Podhalu bardzo dużą frekwencją cieszył się ośrodek w Białce Tatrzańskiej, gdzie już od rana przed stacjami wyciągów ustawiały się kolejki. Narciarze przestrzegali zasad reżimu sanitarnego zasłaniając usta i nos. Przy stacjach dolnych ustawiono separatory, aby oczekujący nie tłoczyli się w kolejce.

Jak powiedział PAP rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek, przez okres świąteczny na wszystkich podhalańskich stokach pojawiły się patrole policji, które pilnowały między innymi przestrzegania zasad reżimu sanitarnego. Rzecznik dodał, że nikt nie został ukarany za łamanie tych przepisów.

"Warunki narciarskie są wspaniałe, jest mróz i słońce, a trasy przygotowane bardzo dobrze. Tłumów można się było spodziewać, bo każdy chce jeszcze skorzystać z otwartych wyciągów, bo nie wiadomo, czy po 17 stycznia zostaną na nowo otwarte" – powiedziała PAP pani Dorota, która do Białki Tatrzańskiej przyjechała z Warszawy.

O sporym ruchu turystycznym może świadczyć choćby zakorkowana zakopianka. W niedzielę późnym popołudniem spod Tatr tłumnie wracali turyści, a w newralgicznych punktach tej trasy tworzyły się duże korki. Pokonanie drogi z Zakopanego do Krakowa zajmowało nawet 3 godziny.

Sposobem na legalne nocowanie w okolicach wyciągów okazała się o turystyka kempingowa, ponieważ tylko na parkingu pod stacją narciarską w Białce Tatrzańskiej w weekend ustawiło się blisko 50 kamperów.

Z ostatniego dnia otwartych stoków korzystali też narciarze w Sudetach. Sprzyjające warunki do uprawiania sportów zimowych były w Karpaczu; stąd wielu narciarzy można było spotkać, również po zachodzie słońca, na stokach stacji narciarskiej Biały Jar.

Duże obłożenie było też w położonych w Górach Orlickich Zieleńcu, choć czynna w niedzielę była tam niespełna połowa z 30 różnego rodzaju wyciągów. W obu tych dolnośląskich miejscowościach narciarskich można w niedzielę pojeździć do godzin nocnych.