Sprzedaż zagranicznych wycieczek wyhamuje. O ile na początku roku rosła w porównaniu ze styczniem 2013 r. nawet o 50–60 proc., o tyle na przełomie lutego i marca statystyki tworzone na podstawie systemu rezerwacyjnego MerlinX, na którym pracują biura, i agenci, mówią tylko o 9,2 proc. wzrostu w porównaniu do roku ubiegłego. Niestety w danych nie pokazuje się sprzedaży w liczbach bezwzględnych, dlatego trudno ocenić, na ile wpływ na wyniki miał niski poziom sprzedaży na początku ubiegłego roku.

W tym roku nie zabraknie ofert last minute. / Dziennik Gazeta Prawna
Pozytywnie pierwsze miesiące 2014 r. oceniają przedstawiciele dużych biur podróży. Itaka mówi o 55-proc. zwiększeniu sprzedaży rok do roku, Rainbow Tours – o 41-proc., a TUI o 15-proc.
Teraz jednak dobiega końca okres przedsprzedaży, w którym można liczyć na upusty przekraczające nawet 30 proc., a sytuacja na wschodzie Europy i na Bliskim Wschodzie powoduje, że sporo turystów ogranicza zakupy robione z dużym wyprzedzeniem.
Dlatego nasi rozmówcy z branży przewidują, że z wakacyjnej oferty znacząca część będzie sprzedawana w opcji last minute, czyli na kilka tygodni przed startem ruszającego w czerwcu sezonu. Mimo że od kilku lat touroperatorzy dążą do tego, by znacząco ograniczyć dostępność tanich ofert na ostatnią chwilę, w tym roku może to być trudne. Wprawdzie według przedstawicieli biur przedsprzedaż się udała, ale nabywców znalazło jak dotąd ok. 30 proc. oferty przygotowanej na sezon letni. Mniejsze biura podróży, specjalizujące się w wyjazdach do Rosji, na Ukrainę i Białoruś, odnotowały duży spadek popytu. – W naszym przypadku sięgnął on 30 proc. W sumie udało nam się znaleźć chętnych na ok. 10 proc. naszej oferty – wyjaśnia Waldemar Ławecki, współwłaściciel biura turystycznego Bezkresy, które co roku za granicę wysyła ok. 4 tys. klientów.
Organizatorzy wycieczek twierdzą, że nie na wszystkich kierunkach można oczekiwać promocji na dużą skalę i trudno się spodziewać, że biura będą reklamować last minute. – Wyjazdy sprzedawane niemal po kosztach trzeba będzie raczej samemu wyszukać – tłumaczy Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Obecnie najlepiej sprzedają się wyjazdy do Grecji, Turcji, Hiszpanii. Najmniejszym popytem cieszą się te organizowane do Izraela, Francji, Portugalii, Chorwacji, Maroka czy Bułgarii.
– Nie oznacza to, że największe upusty będą obowiązywały na wycieczki do najmniej popularnych obecnie krajów – tłumaczy Piotr Henicz. Największych promocji można się spodziewać na wyjazdy do Bułgarii, gdzie oferta jest bogata, a popyt umiarkowany, na Wyspy Kanaryjskie czy do Grecji, którą też trudno będzie w całości sprzedać.
– Hitem w okresie last minute może być Egipt. Sytuacja wciąż jest tam napięta, co przekłada się na słabnącą z tygodnia na tydzień sprzedaż. Już teraz tygodniowe wycieczki do Taby do hotelu mającego 4,5 gwiazdki z pełnym wyżywieniem można znaleźć za 999 zł – informuje Marek Andryszak, prezes TUI.
Tendencję spadkową mogą też wykazywać wyjazdy na Ukrainę, w tym na Krym. Na razie biura wstrzymały wyloty, tamtejsi hotelarze będą jednak próbować odzyskać zagranicznych turystów. A to oznacza, że za wycieczkę płacić będziemy nie 2,5 tys. zł, ale ok. 2 tys. zł.