Wchodzisz na Facebooka, widzisz zdjęcie swoich przyjaciół z plaży w Hiszpanii. Na Twitterze znajomy "ćwierka", że właśnie czeka na lotnisku na samolot do Grecji. Na Instagramie znajomi uśmiechają się do Ciebie i pozdrawiają z Włoch. Portale społecznościowe zmieniły nieco zwyczaje i zachowania turystyczne.

Badanie przeprowadzone przez firmę Google pokazało, jak wyglądają podstawowe frazy związane z planowaniem i odbywaniem wakacji. Wszystko zaczyna się od marzenia (oglądamy np. zdjęcia z konkretnego miejsca na Ziemi), następnie przechodzimy do fazy planowania (zaczynamy powoli planować wolne w pracy, szukać informacji o danym miejscu), żeby następnie przejść do fazy rezerwacji (kupno biletów, rezerwacja noclegów). Po tej fazie następuje czwarty etap, czyli doświadczenie - jesteśmy na miejscu, cieszymy się wyjazdem, urlopem - żeby w kolejnej piątej fazie dojść do momentu dzielenia się, czy np. udostępnienia naszych zdjęć z wakacji czy napisania opinii w Internecie.

Od początku

Wchodzimy na jeden z portali społecznościowych, a kont na nich mamy coraz więcej. Cały świat oszalał na punkcie statusów, twittów, meldowania się, wrzucania zdjęć. Jesteśmy online, Internet zmienił nasze życie, w tym również przedefiniował pojęcie tradycyjnej turystyki.

Logujemy się na portalu społecznościowym. Widzimy nowe zdjęcia, nowe posty, nowe meldunki. Znajomi są na wakacjach. Zaczynamy czytać dalej. Dowiadujemy się, że lot był męczący i na dodatek opóźniony. Hotel jest super. Pogoda wymarzona. Jedzenie dobre albo złe. Czytamy relacje, oglądamy zdjęcia i zaczynamy się zastanawiać, a może też byśmy się wybrali w jakąś podróż?

W dobie portali internetowych sprawa jest dosyć prosta. Większość z nas ma konta na Fecebooku, wystarczy zalajkować profile biur podróży, agencji turystycznych, hoteli, hosteli, linii lotniczych, przewoźników autokarowych, wyszukiwarek i porównywarek cen biletów lotniczych, stron internetowych, które zajmują się wyszukiwaniem najciekawszych ofert dla wszystkich miłośników taniego podróżowania. Kilka kliknięć w domowym zaciszu i na bieżąco widzimy wszystko, co nas interesuje.

Zaczyna się polowanie na okazje. Z fotela, zza biurka, z autobusu, wszak jesteśmy online praktycznie cały czas. Nagle jest! Post na Facebooku informuje, że w takiej i takiej linii lotniczej bilety z Warszawy do Barcelony kosztują 120 złotych za lot w dwie strony. Super! Klikamy, kupujemy i mamy bilety na serwerze – wszak czasy się zmieniły i bilety też są internetowe.

Mając już bilety, możemy się tym pochwalić na którymś z portali. Przy okazji rusza lawina „lajków”, znajomi zaczynają podsyłać linki do ciekawych i interesujących miejsc, w których możemy się zatrzymać w czasie planowanej przez nas podróży. Magia portali internetowych zaczyna działać coraz szybciej – klikamy, czytamy, aż w końcu trafiamy na strony, gdzie możemy przeczytać opinie na temat większości miejsc noclegowych na świecie. Wybrany przez nas wstępnie hotel jest opisany jako obraz nędzy i rozpaczy. Wszystkie opinie są podobne. Niedobrze. Ale od tego mamy Internet i setki przyjaciół mniej lub bardziej wirtualnych, żeby z ich pomocą znaleźć naprawdę fajne, niedrogie miejsce noclegowe. Bilety są, nocleg jest. Lecimy na miejsce i co dalej? Chcemy coś zjeść, "czekujemy się" w pobliżu Rambli w Barcelonie i pytamy znajomych, którzy śledzą nasze podróżnicze poczynania, gdzie warto zjeść smacznie i tanio. Za chwilę ktoś służy swoją pomocą i trafiamy do przytulnej restauracji, przy okazji klikamy lubię to na Facebooku i piszemy pozytywną opinię na temat obsługi, jedzenia i cen. Kolejni turyści mogą to sprawdzić przeczytać i zainspirować się opinią.

Podróżując, poznając nowe miejsca, nowych ludzi – dodajemy ich do znajomi, zostawiamy ślady w wirtualnym świecie, które pomagają później innym ludziom, planującym podróż. Wszystko bez wysiłku, bez straty czasu, wszak i tak pozostajemy online niemalże non stop.

Portale społecznościowe zmieniły podejście nie tylko turystów, ale i osób pracujących w turystyce. Po odbyciu podróży, wracamy na profile biur, hoteli, linii lotniczych, restauracji – i wystawiamy swoje opinie. Zainteresowani otrzymują feedback z informacją, czasami bardzo dobrą – „super lot, bardzo miła i kompetentna załoga”, „hotel powyżej oczekiwań, smaczne jedzenie, czyste pokoje”, a czasami bardzo złą (również z punktu widzenia organizatora albo właściciela) – „lot opóźniony, zginęły bagaże, obsługa niesympatyczna”, „”hotel poniżej oczekiwań, niezgodny z umową, jaką podpisałem z biurem podróży”.

Pozytywne czy negatywne opinie, które zostawiamy w internecie są bardzo dobrym zjawiskiem. Zmuszają firmy, które na jakimś polu swojej działalności „nie wykazały się", do reakcji. Negatywna opinia na profilu danej firmy, może być brzemienna w skutki. Żadna firma nie może sobie pozwolić na spadek zaufania w oczach potencjalnego klienta. Magia portali społecznościowych? Trochę tak, ale trzeba pamiętać, że każdy kij ma dwa końce, konkurencja nie zawsze jest uczciwa, ludzkim potrzebom ciężko czasami sprostać i najlepsza obsługa w ich opinii będzie zła.

Według badania przeprowadzonego przez biuro podróży Tripsta.pl, planując podróż najczęściej szukamy opinii:
- na forach, blogach lub portalach turystycznych;
- w internetowych przewodnikach turystycznych;
- na stronach internetowych miejsc, do których się wybieramy;
- na portalach społecznościowych;
- dzięki aplikacjom mobilnym.




Konta na Facebooku i Twitterze ma coraz więcej firm turystycznych, hoteli, biur podróży, linii lotniczych. My lajkujemy te profile i mamy możliwość wejścia w interakcję, o którą wcześniej było ciężko. Coraz większą popularnością wśród hotelarzy cieszy się portal Pinterest, na którym możemy oglądać zdjęcia – zarówno całego kompleksu, jak i pojedynczego pokoju. Wszystko oczywiście powiązane jest z systemem rezerwacyjnym. W czerwcu 2013 roku na 10 najpopularniejszych kategorii na Pintereście, wakacje znajdowały się na 6. pozycji, natomiast podróże na 9. miejscu.

W sierpniu Interaktywny Instytut Badań Rynkowych razem z firmą Samsung postanowili sprawdzić, jakie gadżety zabierają ze sobą Polacy na wakacje. Okazało się, że 95-proc. z nas na wakacjach nie rozstaje się z telefonem. Oprócz tego aparaty, tablety i laptopy – te gadżety najchętniej i najczęściej ze sobą zabieramy na urlop. W dobie internetu pozwalają one na zachowanie kontaktu ze znajomymi. O tym, co słychać u przyjaciół podczas urlopu myśli ponad połowa Polaków, stąd nikogo nie powinno dziwić, że przynajmniej raz dziennie staramy się zalogować na portalach społecznościowych i być na bieżąco z wydarzeniami, którymi dzielą się znajomi i którymi sami chcemy się z nimi podzielić.

Tripsta.pl sprawdziła, że zabierane przez nas na wakacje urządzenia mobilne służą nam przede wszystkim do nawigacji, sprawdzania poczty, logowania się do mediów społecznościowych, sprawdzania poczty i pogody oraz do zakupów on-line.

Sposób, w jaki podróżujemy, stale się zmienia. Zmieniają się również nasze turystyczne nawyki. Na świecie coraz lepiej radzi sobie pokolenie Internetu, czyli ludzie, dla których Internet jest narzędziem pracy, narzędziem rozrywki, narzędziem komunikacji, narzędziem do tworzenia nowych trendów. Dla nich wrzucenie na portale społecznościowe zdjęć z wakacji, wydaje się być tak naturalne, jak zamknięcie drzwi po wyjściu z domu.