Kumulacja ferii w jednym terminie dla całej Polski jest nie na rękę nie tylko dla polskich hoteli i ośrodków narciarskich, ale też dla touroperatorów.
Przed pandemią na zagraniczne wczasy z biurem podróży w sezonie zimowym decydowało się ok. 500–600 tys. osób. W tym roku touroperatorzy przygotowali ofertę okrojoną przynajmniej o 85 proc. Dzięki zapowiedziom dotyczącym szczepionki oraz rosnącej liczbie pozytywnych relacji od turystów powracających z zagranicznych wczasów liczyli, że zostanie ona rozbudowana. To miał być początek wielkiego odmrażania turystyki wyjazdowej.
– Wraz z zapowiedzą rządu na temat jednego terminu ferii dla całej Polski te nadzieje prysnęły. Sezon żniw trwa od świąt do końca feryjnej przerwy w szkołach. Już wiadomo, że w tym roku święta pod względem wyjazdów będą marne. Liczyliśmy na odbicie w styczniu i lutym. Wygląda na to, że i tego nie będzie – tłumaczy Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Biura podróży i tak mogą liczyć na szturm klientów w czasie ferii. Wszyscy chętni nie zmieszczą się w polskich hotelach i ośrodkach narciarskich, nawet jeśli te będą mogły przyjmować turystów.
– To otwiera pewne okienko dla touroperatorów. Zwłaszcza tych, którzy mają w ofercie narty za granicą. Swoją decyzją rząd napędza klientów kurortom w innym krajach. Niestety jest i drugie dno. Większy popyt będzie tylko przez dwa tygodnie, podczas gdy w pozostałym czasie zainteresowanie może zmaleć – wyjaśnia Jarosław Kałucki z portalu rezerwacyjnego Travelplanet. Dodaje, że branży dodatkowo nie sprzyja najnowszy komunikat ze strony rządu o tym, by ferie Polacy jednak spędzili przede wszystkim w domach.
Choć przewoźnicy tylko czekają, by wozić klientów, problemów jest więcej.
– Może być kłopot z pozyskaniem dodatkowych miejsc noclegowych za granicą w tym czasie. Wiele hoteli nie otworzyło się w związku z drastycznym spadkiem turystów – tłumaczy Marcin Dymnicki, prezes TUI.
Zaznacza, że taka operacja byłaby też bardzo ryzykowna dla biur. Z powodu pandemii wiele rezerwacji jest robionych na ostatnią chwilę. Ciągle nie wiadomo też, czy po Nowym Roku nie będzie narodowej kwarantanny oraz jak ułoży się lista krajów, do których będzie obowiązywał zakaz lotów.
Do tego dołożone do oferty na ostatnią chwilę wyjazdy w sezonie feryjnym byłyby droższe. Dostawione samoloty latałyby w sumie trzy tygodnie, z czego w pierwszym kurs byłby realizowany tylko po to, by wysłać klientów za granicę, a w ostatnim – by ich ściągnąć do domu. To oznacza, że turyści musieliby dopłacić więcej za bilet, by pokryć pusty przebieg robiony w ostatnim tygodniu.
– W zwykłych okolicznościach ten koszt udaje się rozłożyć między wszystkich pasażerów w sezonie. Teraz jest na to za późno – dodają biura podróży.
Touroperatorzy mają jednak nadzieję, że mimo przeciwności uda im się zrealizować choćby pierwotny plan przyjęty na sezon zimowy. Jak mówi Magdalena Plutecka, menedżer odpowiedzialny za komunikację i public relations w Sun & Fun, wiele osób zarezerwowało wczasy z wyprzedzeniem, korzystając z upustów z tytułu first minute, kierując się wytycznymi na temat ferii obowiązującymi na początku roku szkolnego. Jest w związku z tym nadzieja, że nie zmienią już swoich deklaracji i wyjadą.
– Nie wszyscy pracodawcy mogą godzić się na zmianę grafików urlopowych. Pewną swobodę daje też zdalne nauczanie. Ono już jest i nie wiadomo, ile jeszcze potrwa – dodaje Jarosław Kałucki.
Magdalena Plutecka dodaje, że kumulacja wyjazdów feryjnych w jednym terminie to dla touroperatorów mniejsze szanse na wypełnienie miejsc w pozostałych tygodniach. – Samoloty są już zarezerwowane – dodaje.
Wszystko to może oznaczać realne straty dla biur podróży.
– Najwięksi już się pogodzili, że zima nie przyniesie odbicia w turystyce zagranicznej. To czas, w którym należy skupić się na sezonie letnim, bo teraz to on daje szansę na poprawę – zaznacza Piotr Henicz.
Przedstawiciele biur mówią, że wśród klientów jest zainteresowanie zagranicznymi wyjazdami. Dowodem na to jest nie tylko realizacja wyjazdów na podstawie voucherów wystawionych latem tego roku za odwołaną wycieczkę w pierwszym okresie pandemii, ale też napływ zupełnie nowych klientów.
Jakie są hity tegorocznej zimy? Według biur to Zanzibar i Turcja. Powód? Te kraje nie wymagają od klientów testowania się na COVID-19. Dobrze też sprzedaje się Egipt. Tu z kolei pomaga to, że wiele biur wzięło na siebie koszty związane z obowiązkiem robienia testów.