Od tygodnia obowiązują nowe zasady zwrotu należności za niezrealizowaną z powodu COVID-19 wycieczkę. Podróżni złożyli już ponad 26 tys. wniosków.
Zgodnie z nowymi przepisami pieniędzy za odwołany wyjazd nie zwraca już biuro podróży, lecz Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. W tym celu należy się zarejestrować i złożyć wniosek. Musi to również zrobić organizator wycieczki. Dane z obu źródeł zostaną porównane i jeśli wszystko będzie się zgadzać, nastąpi wypłata. Zwrot należności jest przewidziany w ciągu 14 dni.
Weryfikacja wniosku może zająć nawet 30 dni. To zła wiadomość dla tych, którzy czekali na zwrot pieniędzy według poprzednich zasad. Niebawem mijał termin ich wypłat, bo biura miały na to 180 dni od złożenia wniosku. Teraz klienci znów poczekają, w najgorszym wypadku kolejne półtora miesiąca. Zdaniem ekspertów nie da się tego zrobić szybciej. Jak podkreślają, wypłaty idą z BGK, czyli państwowych środków. Dokładna weryfikacja wniosków jest potrzebna, by nie doszło do nadużyć.
Jak wynika z danych UFG, na zwrot należności czeka wiele osób. – Tylko przez pierwsze dwa dni obowiązywania nowych przepisów trafiło do nas ok. 10 tys. wniosków od klientów. Dziś jest ich już ponad 26 tys. na sumę 89,8 mln zł – wyjaśnia Damian Ziąber, rzecznik prasowy UFG.
O ogromnym zainteresowaniu świadczy też liczba połączeń przychodzących na infolinię. Od momentu jej uruchomienia, czyli od 23 września, do dnia przed wejściem nowych przepisów UFG odnotował 1,8 tys. połączeń.
– Od czasu, gdy jest możliwość ubiegania się o zwroty, tyle telefonów mamy średnio każdego dnia – wylicza Damian Ziąber, dodając, że głównym tematem rozmowy są prośby o pomoc przy wypełnieniu wniosków i pytania o obowiązujące terminy.
Jeszcze więcej wniosków niż klienci złożyli organizatorzy wycieczek, co potwierdza, że dla nich to również było długo wyczekiwane rozwiązanie. W sumie przesłali kilkadziesiąt tysięcy danych, z których niemal 30 tys. zostało już wyodrębnionych przez UFG do weryfikacji. Biura przyznają, że z wypłatą pieniędzy czekały do ostatniej chwili. Sezon nie był bowiem dla nich łaskawy, a zaliczki wpłacone przez klientów zostały spożytkowane na przedpłaty dla przewoźników i hotelarzy, od których trudno je teraz odzyskać.
– Zrealizowaliśmy 20 proc. tego, co normalnie w sezonie letnim. Do tego w przypadku Grecji musieliśmy skończyć sezon przed czasem. Powodem są wymagania wprowadzone przez rząd grecki dla podróżnych. Muszą mieć zrobione testy na COVID-19 – wyjaśnia Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Marcin Dymnicki, prezes TUI, dodaje, że Grecja to jeden z najpopularniejszych w tym roku wakacyjnych kierunków. Dlatego straty z tego powodu dla biur są duże.
Pieniądze wypłacone turystom przez UFG biura będą musiały zwrócić. Mają na to 72 miesiące. Dlatego wielu touroperatorów wciąż stara się ich zachęcić do tego, by zamiast zwrotu gotówki wybrali voucher lub wycieczkę w innym terminie.
Jakie stosują zachęty? Najczęściej powiększają wartość vouchera, na który klienci mogą zamienić wpłaconą już zaliczkę, albo wydłużają czas jego obowiązywania do dwóch lat.
– Oferujemy go w kwocie o 20 proc. wyższej. Jeśli natomiast turysta wskaże i zarezerwuje wyjazd w konkretnym terminie, bonus rośnie o 30 proc. – wyjaśnia Piotr Henicz.
Ale nie tylko tak biura walczą o klientów. Starają się za wszelką cenę przekonać ich, że wyjazdy są bezpieczne nie tylko pod kątem zdrowotnym, ale i finansowym. Przykładem może być Sun & Fun, który pokrywa koszty testów na COVID-19 do Egiptu, a jeśli ten okaże się pozytywny, zwraca pieniądze za imprezę.
Eksperci zaznaczają, że nie wszyscy turyści mogą ubiegać się o zwrot pieniędzy za niezrealizowaną wycieczkę. Dotyczy to tylko tych osób, które zapłaciły za nią kartą, przelewem albo gotówką u pośrednika, który potem przelał pieniądze za wyjazd do touroperatora. Klienci, którzy opłacili wycieczkę gotówką w biurze, muszą o zwrot wystąpić do niego.
Klienci zamiast zwrotu gotówki mogą wybrać voucher