W I półroczu Polskę odwiedziło niemal 3 mln gości z zagranicy. Według GUS to o 200 tys. więcej niż przed rokiem. W porównaniu do 2009 r. ich liczba uległa niemal podwojeniu
Tak wielu zagranicznych turystów nie gościło w naszym kraju jeszcze nigdy. Zdaniem ekspertów szykuje się rekordowy pod tym względem rok. Szczególnie że druga połowa jest lepsza, gdyż obejmuje sezon letni.
– Mamy swoje pięć minut. Składa się na to jednak kilka czynników. Nie tylko nasilające się ataki terrorystyczne u naszych zachodnich sąsiadów – twierdzi Dariusz Wojtal, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki. Jak dodaje, zapracowaliśmy sobie na taki wynik również wysoką jakością oferowanych usług. Polska gwarantuje dostęp do bazy noclegowej o bardzo dobrym standardzie, w cenie przynajmniej o 20–30 proc. niższej niż w zachodniej Europie. Pokój w czterogwiazdkowym hotelu można wynająć w Polsce za 60–80 euro. Za granicą trzeba za niego zapłacić od 100 do 140 euro.
Mimo niższej ceny serwis jest z górnej półki, co potwierdzają międzynarodowe badania, w których nasz kraj plasuje się m.in. na drugim miejscu za Japonią pod względem czystości w hotelach.
Zaczynamy też odcinać kupony od rewolucji przeprowadzonej w podejściu do zagranicznego turysty. Dziś może on liczyć na uśmiech, gościnność i fachową poradę, do tego często w swoim rodzimym języku. – To ma szczególne znaczenie. Jak wynika z międzynarodowych badań, dziś podróżuje się nie dlatego, by oglądać zabytki, ale by mieć wrażenia – podkreśla Dariusz Wojtal.
O tym, że Polska staje się gorącym punktem na mapie Europy, są też przekonane biura podróży specjalizujące się w turystyce przyjazdowej. – Stale wzrasta liczba turystów z najbliższych Polsce krajów. Holendrzy, Belgowie, Duńczycy, Niemcy przyjeżdżają coraz chętniej. Najczęściej na weekendy. – W zeszłym roku przez to, co działo się we Francji, przestali przyjeżdżać zamożni turyści z Kanady i USA. Dostali ostrzeżenie od swojego rządu. Europa stała się czerwonym punktem na turystycznej mapie świata. W tym roku jest już lepiej, ale patrząc na aktualne wydarzenia, możliwe, że sytuacja się powtórzy – komentuje Martyna Goździuk z biura Station Warsaw oraz Eat Polska.
Piotr Sienicki, właściciel AB Travel, dodaje, że turystykę napędzają też osoby, które odkrywają swoje polskie korzenie, a na stałe mieszkają w Stanach Zjednoczonych, Argentynie czy Brazylii. – Często drugie pokolenie przyjeżdża poznać kraj dziadków – wskazuje.
– Polska dla nich to już nie tylko II wojna światowa i sowiecka okupacja. Kiedyś turyści urozmaicali sobie podróż z Pragi do Budapesztu, zatrzymując się na chwilę w Warszawie. Teraz zdarza się, że chcą przyjechać tylko do Polski. Dużym zainteresowaniem cieszą się zabytki, polskie krajobrazy, a nawet nocne życie dużych miast. Można powiedzieć, że turystycznie kraj się zdywersyfikował – mówi Rok Švab, dyrektor działu turystyki przywozowej, Polish Travel Quo Vadis. I dodaje, że rośnie zainteresowanie Polską turystów z Tajwanu, Korei, Filipin czy Chin.
Branża skarży się jednak, że z roku na rok jest coraz mniej pieniędzy na promowanie naszego kraju za granicą. To konieczne, ponieważ wkrótce atuty w postaci niskich cen za wysoką jakość usług gastronomicznych i noclegowych mogą nie wystarczyć. Budżet Polskiej Organizacji Turystycznej w 2016 r. wyniósł 9,7 mln euro, o 3,6 proc. mniej niż rok wcześniej. Dla porównania narodowa organizacja turystyczna w Austrii na swoje działania ma rocznie do wydania ponad 50 mln euro, na Węgrzech – ponad 22 mln euro, a w Czechach – ponad 15 mln euro.