Statystyki dotyczące wypadków drogowych powinny zmusić rząd do dalszych działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa pieszych, użytkowników samochodów i jednośladów.

Polska w ostatnich latach wykonała duży krok naprzód w kwestii poprawy sytuacji na drogach. W 2023 r. w wypadkach zginęły nad Wisłą 1893 osoby, choć jeszcze 10 lat wcześniej ofiar śmiertelnych było 3357. Statystyki poprawiły się w dużej mierze dzięki wprowadzeniu przed dwoma laty wyższych kar za wykroczenia drogowe.

Niestety negatywne trendy wróciły. Jak informuje nadkom. Robert Opas z Komendy Głównej Policji, od 1 stycznia do 21 lipca odnotowano 11 578 wypadków, w których zginęło 1013 osób, a 13 417 zostało rannych. W porównaniu do analogicznego okresu 2023 r. liczba zdarzeń była większa o 809 (wzrost o 7 proc.). W tym czasie zginęły o 64 osoby więcej (wzrost o 6 proc.), a o 890 zwiększyła się także liczba rannych (wzrost o 7 proc.). Spada za to liczba wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców. W pierwszym półroczu tego roku były 533 takie zdarzenia, w których życie straciło 68 osób, a 641 zostało rannych. W porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku nastąpił spadek wypadków o 78 (minus 13 proc.), liczby zabitych – o 37 (minus 35 proc.), a rannych – o 42 (minus 6 proc.). Do 21 lipca policjanci przeprowadzili 8 mln badań stanu trzeźwości kierowców i zatrzymali prawie 50 tys. nietrzeźwych kierujących.

Mundurowi prowadzą też oddzielne statystyki wakacyjne. Na interaktywnej mapie na stronie Policja.gov.pl są wyświetlane miejsca, w których doszło do śmiertelnych wypadków. – Przez cztery tygodnie wakacji odnotowano 2274 wypadki, w których zginęło 187 osób, a 2651 zostało rannych. Jest to większa liczba zdarzeń o 110 niż w analogicznym okresie 2023 r. Zginęło o dziewięć osób mniej, ale liczba rannych wzrosła o 137 – informuje nadkom. Opas. Tomasz Tosza, który z ramienia władz miasta wdrażał wizję „zero wypadków” w Jaworznie, a teraz jest zastępcą dyrektora stołecznego biura zarządzania ruchem drogowym, przyznaje, że wzrost liczby zabitych i rannych w tym roku jest zjawiskiem mocno niepokojącym. – Tego skoku nie można tłumaczyć łagodną zimą, bo na wiosnę też mamy wzrosty – mówił w czasie wczorajszego posiedzenia sejmowego zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Według Toszy do negatywnych trendów mogło się przyczynić zeszłoroczne przywrócenie możliwość redukcji punktów karnych na płatnych szkoleniach.

Wzrostu liczby wypadków nie da się wytłumaczyć tylko ciepłą zimą

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu Brd24.pl, uważa, że po podwyższeniu kar za wykroczenia drogowe trzeba wzmocnić nadzór nad przestrzeganiem przepisów. – Kierowca musi mieć przekonanie, że jak zrobi coś złego na drodze, to raczej zostanie złapany. Policja boryka się jednak z niedoborami pracowników. Częste kontrole powinny być możliwe dzięki gęstej sieci automatycznych urządzeń, głównie fotoradarów. Pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy pozwolą zwiększyć ich liczbę z 600 do 800. Tymczasem w relacji do sieci drogowej powinniśmy ich mieć dziewięciokrotnie więcej – mówi Zboralski. Według niego rząd powinien rozważyć, czy odpowiedzialności za fotoradary nie powinno się ponownie scedować na samorządy. Nasz rozmówca uważa też, że w końcu musi być lepsze prawo, które pozwoli egzekwować karę za wykroczenia od właściciela pojazdu, jeśli ten szybko nie wskaże sprawcy. Teraz prawie połowa złapanych na przekroczeniu prędkości wymiguje się od kary. Wszystko przez to, że nie odpowiadają na wysłane listy w sprawie wykroczeń. Sądy nie dają zaś rady zweryfikować, kto w rzeczywistości prowadził samochód.

Tomasz Tosza zgadza się, że fotoradary powinny wrócić pod skrzydła samorządów. – Politycy są niechętni, żeby zrobić powszechny automatyczny nadzór nad prędkością. Samorząd to jest ta instytucja, która jest w stanie wziąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo na drogach – przyznał. Zauważył, że po odebraniu fotoradarów samorządom w 2014 r. bezpieczeństwo na drogach pogorszyło się, i dodał, że wzorem Jaworzna i innych miast samorządy powinny postawić na taką przebudowę infrastruktury drogowej, która wymusi wolniejszą jazdę. Według Zboralskiego trzeba też zreformować system szkolenia i egzaminowania kierowców. – Obecny jest zły. Jak dotąd nikt nie napisał podstawy programowej szkolenia kierowców i nie zaplanował, kim ma być kandydat, który kończy kurs. Ten proces jest bardzo chaotyczny. Musimy zacząć wychowywać kierowców, którzy będą empatyczni, odpowiedzialni i ostrożni oraz będą rozumieć, co robią na drodze. Teraz ośrodki szkolenia uczą tylko, jak zdać egzamin – mówi Zboralski.

Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego, podkreśla konieczność zmian inżynieryjnych, takich jak budowa chodników i dróg rowerowych, lepsze oznakowanie i oświetlenie przejść dla pieszych, wprowadzanie stref ograniczonej prędkości w obszarach zabudowanych i wokół szkół. W wybranych miejscach jest też uzasadniona budowa wyniesionych przejść. – Oprócz tego korzystną zmianą infrastrukturalną jest budowa rond zamiast skrzyżowań. Ronda wymuszają zmniejszenie prędkości i uważniejszą obserwację sytuacji na drodze. Ważne jest też zastosowanie separacji ruchu, gdyż oddzielanie pieszych i rowerzystów od ruchu samochodowego może znacznie zwiększyć ich bezpieczeństwo. Nie zapominajmy również o budowie dróg szybkiego ruchu, które z zasady są bezpieczniejszymi szklakami komunikacyjnymi – mówi prof. Ślęzak. Tomasz Tosza twierdzi jednak, że w Polsce drogi szybkiego ruchu nie są do końca bezpieczne, bo na nich także dochodzi do niebezpiecznych wypadków. Jego zdaniem powinniśmy zastanowić się nad obniżeniem dopuszczalnej prędkości na autostradach. Obecny limit, wynoszący 140 km/h, jest jednym z najwyższych w Europie. Na polskich autostradach statystycznie częściej dochodzi do wypadków niż na ekspresówkach, na których dopuszczalna prędkość to 120 km/h.

– Dobrą platformą do wypracowywania właściwych rozwiązań legislacyjnych jest Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (KRBRD). Ostatnim przykładem jej prac jest uchwała ws. rekomendacji dotyczących zmiany przepisów ruchu drogowego w zakresie zatrzymywania prawa jazdy – zaznacza Ślęzak. – KRBRD zarekomendowała rozszerzenie obowiązku zatrzymywania prawa jazdy na okres trzech miesięcy za kierowanie pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h na drogach jednojezdniowych dwukierunkowych poza obszarem zabudowanym, bo na takich trasach dochodzi w Polsce do ponad 90 proc. wypadków ze skutkiem śmiertelnym – dodaje. Konrad Romik, sekretarz KRBRD, przewiduje, że nowy przepis może wejść w życie na początku 2025 r. Jednocześnie nie wyklucza, że rada będzie rekomendować zmiany w przepisach dotyczących redukcji punktów karnych w czasie płatnych szkoleń. Według propozycji nie będzie to możliwe w przypadku powtarzających się groźnych wykroczeń. ©℗

Najbezpieczniej jest w Szwecji

W całej Unii Europejskiej w 2023 r. w wypadkach drogowych zginęło 20,4 tys. osób. Stanowiło to niewielki, 1-proc. spadek w porównaniu z 2022 r. Dane z ostatnich czterech lat pokazują, że pięć krajów – Belgia, Czechy, Dania, Polska i Węgry – jest na dobrej drodze do osiągnięcia celu dotyczącego redukcji liczby ofiar śmiertelnych i poważnych obrażeń na drogach o 50 proc. do 2030 r. Unia wyznaczyła sobie takie zadanie do spełnienia w 2018 r.

Średnia w UE w 2023 r. wyniosła przy tym 46 ofiar śmiertelnych na 1 mln mieszkańców. Najbezpieczniejsze są drogi w Szwecji (22 ofiary na 1 mln) i Danii (27). Najbardziej niebezpiecznie jest w Bułgarii (82) i Rumunii (81). Polska z 52 ofiarami na 1 mln mieszkańców nie jest już na końcu stawki, jak to było jeszcze kilka lat temu. Gorzej niż u nas jest m.in. w Grecji (60), Portugalii (61), Chorwacji (71) i na Łotwie (76). Ponad trzy czwarte (77 proc.) ofiar śmiertelnych wypadków stanowią w Unii mężczyźni. Najbardziej zagrożone są osoby w wieku powyżej 65 lat (29 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych), które stanowią 21 proc. populacji. Użytkownicy samochodów (kierowcy i pasażerowie) to 45 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych, podczas gdy motocykliści i motorowerzyści to 19 proc., piesi – 18 proc., a rowerzyści – 10 proc. W miastach te statystyki wyglądają zgoła inaczej. Tam prawie 70 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych to niechronieni uczestnicy ruchu – piesi i użytkownicy pojazdów dwukołowych. ©℗

Krzysztof Śmietana