Zgodnie z zapowiedziami związku zawodowego Verdi, w piątek jednodniowy strajk ostrzegawczy sparaliżował siedem niemieckich lotnisk: Frankfurt, Monachium, Hanower, Stuttgart, Brema, Hamburg oraz Dortmund. Strajkujący pracownicy obsługi naziemnej i ochrony lotnisk domagają się podwyżek wynagrodzenia.

Objęte akcją strajkową lotniska przez cały piątek nie będą normalnie funkcjonować. Wyjątek stanowi lotnisko w Monachium, gdzie loty specjalne, takie jak z pomocą humanitarną, loty w nagłych przypadkach medycznych lub technicznych, a także loty dotyczące Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, odbywającej się od piątku do niedzieli, będą wyłączone ze strajku.

Nawet na lotniskach nie dotkniętych strajkiem, takich jak Berlin, w związku z piątkowym strajkiem ostrzegawczym wprowadzono pewne ograniczenia – informuje dpa. Według szacunków stowarzyszenia portów lotniczych ADV, odwołanie 2340 lotów dotknie prawie 300 tys. pasażerów.

„Jeśli teraz nic nie ustalimy w kwestii wynagrodzeń, to wszystkich czekać będzie kolejne lato chaosu, czemu pilnie musimy zapobiec” – powiedziała Christine Behle, wiceprzewodnicząca związku zawodowego Verdi w piątek rano na antenie RBB Inforadio.

Działania związku zawodowego spotkały się z ostrą krytyką m.in. przedstawicieli biznesu. „To niedopuszczalne, że Verdi realizuje swoje żądania płacowe kosztem całej niemieckiej gospodarki” – powiedział Markus Jerger, szef Federalnego Stowarzyszenia Małych i Średnich Przedsiębiorstw.

"Konsekwencje tego strajku będą katastrofalne dla firm, biznesmenów i turystów, którzy potrzebują niezawodnego i szybkiego transportu. Tak drastyczne ograniczenie życia i swobody poruszania się prawie 300 tys. osób nie ma nic wspólnego ze strajkiem ostrzegawczym. Ten spór o płace powinien rozstrzygać się przy stole negocjacyjnym, a nie na dziedzińcu lotniska” – podsumował Jerger. (PAP)

mszu/ ap/