Mimo wprowadzenia prawnych regulacji wciąż dochodzi do niebezpiecznych zdarzeń. Co więcej, sprawcami kolizji i wypadków bardzo często są osoby poniżej 18. roku życia. One też najczęściej są poszkodowane.

– Od stycznia do sierpnia tego roku doszło do 72 wypadków z udziałem dzieci do 17. roku życia, które kierowały hulajnogami. Jedna osoba poniosła śmierć, a 72 były ranne – wylicza Michał Gaweł z Komendy Głównej Policji. I dodaje, że ogólna liczba wypadków z kierującymi hulajnogami elektrycznymi wyniosła w tym samym czasie 324, w tym dla trzech osób zakończyły się one śmiercią, a 323 odniosły rany.
O tym, że zjawisko jest coraz bardziej powszechne, świadczy też to, że jeszcze w 2019 r. KGP na pytanie o liczbę wypadków odpowiadała, że rejestruje ogólnie komunikacyjne, ale nie dzieli ich ze względu na powód, z jakiego do nich dochodzi. Dziś hulajnogi stanowią już oddzielną kategorię.
Wypadki są zmorą dla szpitali. Są placówki, które podkreślają, że wejście w życie przepisów nie zmieniło sytuacji na oddziałach ratunkowych. – Wciąż średnio ok. 10 pacjentów tygodniowo trafia na SOR z powodu urazów doznanych podczas jazdy na hulajnogach. Zazwyczaj dzieci trafiają z urazami kończyn – głównie złamaniami rąk, brzucha – po uderzeniu o kierownicę, oraz głowy – mówi Agnieszka Deoniziak z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.
Ale są też szpitale, które deklarują wzrost przypadków z każdym rokiem, od kilku do nawet kilkunastu procent. – Notujemy ich coraz więcej. Poza tym zaszły zmiany w grupie pacjentów. Znacząco przyrosła liczba pacjentów wśród młodzieży, która zgłasza się ze stłuczeniami, czasem uszkodzeniami twarzoczaszki. Mało jest jednak tu poważnych urazów, które z kolei dominują w grupie osób dorosłych, gdzie są otwarte złamania, uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, czyli mózgu – mówi Iwona Gałązka z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu.
Dr hab. n. med. Mariusz Siemiński, ordynator Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK w Gdańsku, dodaje, że urazy związane z poruszaniem się na hulajnogach elektrycznych są nowym wyzwaniem dla oddziałów ratunkowych. – Nieprzestrzeganie zasad ruchu drogowego, nieużywanie kasków ochronnych w czasie jazdy, a głównie używanie hulajnóg pod wpływem alkoholu powodują, że do oddziału trafiają ofiary takich urazów. Najwięcej, od czterech do sześciu na dobę, mamy ich w weekendy. A najczęstszy scenariusz to powrót do domu z imprezy. Pacjenci prezentują pełną skalę obrażeń: od trywialnych otarć naskórka, przez złamania, głównie kończyn dolnych, umiarkowane urazy czaszkowo-mózgowe, do ciężkich urazów wielonarządowych – komentuje.
Michał Gaweł przyznaje, że przepisy systematyzujące udział nowych kategorii kierujących pojazdami (hulajnogi elektryczne, UTO, UWR) były na pewno ważnym krokiem, który powinien przełożyć się na większą wiedzę i umiejętności tych grup kierujących pojazdami. – Nasze bezpieczeństwo w największej mierze zależy jednak od nas samych – zaznacza.
A z tym, jak podkreślają eksperci, bywa różnie. Jazda na hulajnodze bez kasku to wciąż częste zjawisko. Tymczasem takie elementy biernego bezpieczeństwa mogą pomóc przy ewentualnej wywrotce czy kolizji. Szczególnie że hulajnogi elektryczne pozwalają na szybkie przemieszczanie się po mieście, bez korków – z prędkością ok. 25 km/h. Do tego są tanie w eksploatacji (koszt prądu do przejechania 100 km to jedynie ok. 50 gr). Ich popularność więc z każdym rokiem rośnie. Z danych za I półrocze przygotowanych przez Mobilne Miasto i SmartRide.pl wynika, że usługi współdzielenia e-hulajnóg dostępne są już w 149 miejscowościach. To blisko dwa i pół razy więcej niż w roku ubiegłym. Natomiast pod względem podaży pojazdów rodzimy rynek sharingu e-hulajnóg urósł w ciągu roku o 92 proc. do poziomu ponad 72 tys. jednośladów.
– Największym gwarantem naszego bezpieczeństwa jest wiedza, którą powinni zdobywać wszyscy już od wczesnych lat, jeszcze przed użyciem jakiegokolwiek środka transportu – mówi Michał Gaweł.
Dlatego, zdaniem rzecznika praw dziecka, potrzebna jest zmiana w przepisach, która pozwoli zwiększyć bezpieczeństwo zarówno jeżdżących hulajnogami, jak i pozostałych uczestników ruchu. Apel w tej sprawie skierował do ministra infrastruktury. Zwraca w nim uwagę, że nie ma przepisów nakazujących zabezpieczenie w postaci kasku podczas jazdy na hulajnodze. Uważa, że niezbędnym elementem wyposażenia powinny być także – poza kaskiem – ochraniacze na łokcie i kolana, w szczególności gdy użytkownikiem jest dziecko.
Zapytaliśmy resort infrastruktury, czy planuje przyjrzeć się sytuacji i wprowadzić ewentualne zmiany w przepisach, których sam jest autorem. Do zamknięcia wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.