Jakby mało było spowodowanej protestem kontrolerów groźby paraliżu na niebie, to jeszcze kłopoty szykują się na torach. Wszystko przez nierozstrzygnięte spory płacowe w dwóch kluczowych spółkach kolejowych – Polregio (największy przewoźnik pasażerski w Polsce) i PKP Cargo (największy przewoźnik towarowy). W obu przypadkach pracownicy od kilku miesięcy domagają się podwyżek. Związki zawodowe w Polregio chcą wzrostu płac o 700 zł z wyrównaniem od 1 grudnia. Spotkanie ostatniej szansy, które zakończyło się we wtorek wieczorem, nie przyniosło oczekiwanych przez pracowników rezultatów. W efekcie związkowcy ogłosili pogotowie strajkowe oraz przygotowania do strajku generalnego. – Jeżeli nie będzie porozumienia, pociągi Polregio staną po Świętach Wielkanocnych – zapowiada Leszek Miętek, szef Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych.
Już wczoraj w niektórych regionach pasażerowie mieli kłopoty. Na przykład w Małopolsce, gdzie ponad 30 maszynistów wzięło zwolnienie lekarskie. W ramach pogotowia strajkowego inni pracownicy odmawiają zaś pracy w nadgodzinach lub stawiania się na dyżur. W efekcie przewoźnik musiał odwołać pojedyncze kursy regionalne.
Rzeczniczka Polregio Aleksandra Baldys mówi, że zarząd spółki rozumie oczekiwania pracowników, jednak ze względu na brak zabezpieczenia finansowego nie można spełnić tych postulatów. – Podwyżki w oczekiwanej przez związki zawodowe wysokości wiązałyby się z rocznym kosztem na poziomie ok. 124 mln zł. Oznaczałoby to stratę finansową dla spółki i utratę jej rentowności – twierdzi rzeczniczka.
Władze Polregio proponowały mniejszą podwyżkę: 400 zł od 1 stycznia. Zaznaczały jednak, że wypłata środków byłaby uwarunkowana podpisaniem aneksów ze wszystkimi marszałkami. Samorządy wojewódzkie, które łącznie mają prawie połowę udziałów w Polregio, nie palą się jednak do dorzucenia pieniędzy spółce. Tłumaczą, że przez pandemię, a teraz także wojnę na terenie Ukrainy, mają wiele pilniejszych wydatków.
W Polregio tłumaczą zaś, że państwowy udziałowiec, czyli Agencja Rozwoju Przemysłu (ma 50 proc. i jeden udział), nie może wyłożyć pieniędzy, bo ratował spółkę w 2015 r. kwotą 770 mln zł. Nowy zastrzyk finansowy byłby zaś uznany za niedozwoloną pomoc publiczną.
Niektóre regiony zaczynają się jednak skłaniać do dosypania pieniędzy. Polregio podpisało w tej sprawie pierwszy aneks do umowy na wieloletnie dofinansowanie przewozów z województwem świętokrzyskim. Przewidziana dopłata pozwoliłaby nieco zwiększyć zarobki w tym regionie. Jednak, jak się dowiedzieliśmy, nie o kwotę, której żądają związki.
Władze Polregio liczą na to, że kolejni marszałkowie znajdą pieniądze na podwyżki. Ci uważają jednak, że w pomoc powinien zaangażować się też rządowy współudziałowiec. Mógłby np. wpłynąć na spółkę PKP Polskie Linie Kolejowe, by wzorem innych krajów obniżyła opłaty za korzystanie z torów, które są uważane za wygórowane.
Ewentualny strajk generalny w Polregio miałby wiele negatywnych skutków. Tysiące podróżnych miałoby problemy z dojazdem do pracy czy szkoły. Ale dotkliwy może też się okazać ostry spór w PKP Cargo. W tym przypadku pracownicy domagają się 600 zł podwyżki. Od wtorku związkowcy okupują siedzibę spółki na ul. Grójeckiej w Warszawie. Sytuacja zaogniła się po tym, jak pracownicy nie mogli uzyskać od władz żadnej konkretnej propozycji. We wtorek p.o. prezes Władysław Szczepkowski odmówił podpisania protokołu rozbieżności i ogłosił przerwę w rozmowach do 20 kwietnia. Na dodatek tego dnia minął mu trzymiesięczny okres oddelegowania z rady nadzorczej do władz spółki.
– Bez protokołu rozbieżności nie można przejść do kolejnego etapu sporu, czyli mediacji. Stąd zniecierpliwienie i wściekłość pracowników – mówi Leszek Miętek. Nie wyklucza, że w tej spółce też może dojść do strajku. Już teraz można się spodziewać problemów z realizacją połączeń towarowych obsługiwanych przez PKP Cargo, bowiem związki zaapelowały również do maszynistów tej spółki, żeby nie podejmowali pracy w godzinach nadliczbowych i nie wyrażali zgody na zmiany w harmonogramach pracy. W przypadku większej liczby zwolnień lekarskich będą kłopoty z obsadą lokomotyw.
PKP Cargo w ostatnim czasie nie radzi sobie dobrze. Ubiegły rok grupa zakończyła wynikiem 225 mln zł na minusie. Od ponad pół roku, po odwołaniu dotychczasowego szefa – Czesława Warsewicza, nie udawało się wybrać nowego. Według informacji DGP od kilku miesięcy na to stanowisko szykowany jest Dariusz Seliga, w przeszłości poseł PiS, a ostatnio prezes spółki córki PKP Cargo, która zajmuje się przewozami międzynarodowymi.
Po raz kolejny w sprawie wyboru prezesa rada nadzorcza zebrała się wczoraj. Do momentu zamknięcia tego numeru DGP nie podjęto jednak ostatecznej decyzji.©℗
Spotkanie ostatniej szansy nie przyniosło oczekiwanych rezultatów