Kijów blokuje tranzyt kolejowy z Azji do Polski, bo nie chcemy zgodzić się na wpuszczenie większej liczby ukraińskich tirów. Rząd nie spieszy się, żeby rozwiązać konflikt, który może trafić do arbitrażu

Polsko-ukraiński konflikt o przewozy towarów eskaluje, co uderza w operatorów kolejowych i spowalnia wymianę handlową z Azją. PKP skarży się, że w czwartek Ukrzaliznycia, czyli ich ukraiński odpowiednik, chce całkowicie wstrzymać eksport z Ukrainy do Polski w należących do niej wagonach. Taka zapowiedź znalazła się w wykazie ograniczeń przewozowych ogłoszonych przez Ukrzaliznycię. Tymczasem rząd w Kijowie nie wyklucza wniosku o arbitraż w sprawie ograniczeń nakładanych przez Polskę na przewozy ciężarówkami.
Decyzja Ukrzaliznyci to dalsza część restrykcji, które przewoźnik wprowadził 30 listopada 2021 r. Wówczas całkowicie wstrzymano tranzyt towarów wysyłanych przez Ukrainę do Polski z kilkunastu krajów, m.in. z Chin. To uderzyło w należącego do PKP operatora szerokotorowej, zbudowanej jeszcze w latach 70. linii prowadzącej do terminala przeładunkowego w Sławkowie na Śląsku. Jej znaczenie wzrosło w czasie pandemii, gdy pojawiły się kłopoty z przewozami drogą morską. Między styczniem a listopadem 2021 r. do Polski wjechały 124 pociągi z Chin. Zablokowany przez Ukraińców plan na grudzień 2021 r., czyli przedświąteczny szczyt przewozowy, zakładał aż 87 kontenerowych składów z Państwa Środka.
Trasa zaczynała być dobrym uzupełnieniem dla głównego, lecz zapychającego się korytarza, który prowadzi przez Białoruś i terminal w Małaszewiczach. Do szukania innych tras skłania też kryzys na granicy i inne napięcia w regionie. Jako przyczynę wprowadzanych ograniczeń Ukrzaliznycia wymieniała remont torów i nagromadzenie przesyłek. „W toku podjętych konsultacji przez prezesa PKP S.A. okazało się, że takie przeszkody nie mają faktycznie miejsca, a stronę polską poinformowano, że odwołanie wprowadzonych ograniczeń leży poza kompetencjami ukraińskiej administracji kolejowej” – informuje jednak PKP. Nasi sąsiedzi nie kryją, że prawdziwą przyczyną blokady jest opór Polski, która nie chce zwiększyć liczby zezwoleń dla samochodów ciężarowych z Ukrainy wjeżdżających przez naszą granicę do Unii Europejskiej.
Konflikt rozpoczął się w 2018 r., gdy Warszawa obniżyła limit dla Ukrainy z 200 tys. do 130 tys., a po protestach Kijowa do 160 tys. zezwoleń rocznie, argumentując to dysproporcją między liczbą wykorzystanych limitów po polskiej i ukraińskiej stronie (polscy kierowcy trzy-, czterokrotnie rzadziej przekraczali granicę z Ukrainą niż odwrotnie), zatorami na granicy i korupcją w rozdzielaniu zezwoleń między konkretnych przewoźników. Od tej pory Ukraińcy starają się o powrót do poprzedniego limitu, powołując się na szacunki Niemiecko-Ukraińskiej Izby Handlowo-Przemysłowej, zgodnie z którymi niższy limit ogranicza możliwości rozwoju handlu zagranicznego, co w 2020 r. miało zmniejszyć przychody ukraińskiego biznesu o 500 mln euro. Kijów dowodzi też, że korupcja przeszła do historii, odkąd wprowadzono elektroniczny rozdział zezwoleń.
W poniedziałek „Ukrajinśka prawda” podała, że rząd ze względu na pat w rozmowach złożył do UE wniosek o konsultacje w związku z ograniczeniem liczby licencji. Nie ogłoszono tego publicznie, bo Ukraińcy nie chcą zaogniać relacji z Warszawą w warunkach rosyjskiego zagrożenia, ale „UP” miała potwierdzić tę informację w trzech źródłach. Kijów powołuje się na zapisy umowy stowarzyszeniowej z UE (AA/DCFTA), na mocy której nie można ograniczać zasad dostępu do rynków do poziomu gorszego niż w momencie wejścia w życie umowy. Tymczasem w 2016 r., gdy zaczęła ona obowiązywać, Polska oferowała 200 tys. zezwoleń. Jeśli nie uda się rozwiązać problemu w drodze konsultacji, Kijów wyśle sprawę do arbitrażu przewidzianego w art. 306 AA/DCFTA.
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, mówi, że dla Ukraińców Polska jest oknem, przez które prowadzą trasy szybkiego ruchu do innych państw europejskich. Nasz rozmówca dodaje, że ukraińskie firmy mogą być bardziej konkurencyjne względem naszych i stąd do limitów zezwoleń dla ciężarówek powinno się podchodzić z rozmysłem. Jednocześnie przyznaje, że sąsiedni rynek jest perspektywiczny dla naszych przewoźników. Buczek zaznacza, że problemem jest brak porozumienia rządów Polski i Ukrainy w kwestii usprawnienia ruchu na granicy, gdzie kierowcy tirów muszą spędzać wiele godzin.
Przestoje wydłuża nie tylko zbyt mała liczba przejść granicznych w stosunku do potrzeb, lecz także inny system zmianowy pograniczników i związane z tym przerwy. My mamy dwie zmiany, a Ukraińcy – trzy. Polska chce ponadto, by Ukraińcy dokończyli rozbudowę terminala na przejściu Korczowa–Krakowiec, do którego dociera nasza autostrada A4. „UP” pisze też, że na stole pojawiła się propozycja zwiększenia liczby slotów dla LOT-u, czyli możliwych do wykonania lotów na Ukrainę. Do zamknięcia tego wydania DGP Ministerstwo Infrastruktury nie odpowiedziało nam na pytania o perspektywy rozwiązania polsko-ukraińskiego sporu transportowego.