Pieniądze na niwelowanie białych plam komunikacyjnych w tym roku znów mogą nie być w pełni wykorzystane.

Z roku na rok wciąż ubywa pozamiejskich linii autobusowych. Jeszcze w 2016 r. istniało w Polsce 710 tys. km takich tras, a w zeszłym roku ich długość zmniejszyła się do 480 tys. To dane Głównego Urzędu Statystycznego, które w ostatnich dniach pokazał Krzysztof Brejza, senator Platformy Obywatelskiej. Dowodził, że rządząca partia wbrew zapowiedziom nie ratuje PKS-ów. Część ekspertów od razu wytknęła politykowi, że za rządów koalicji PO-PSL niewiele robiono, by ratować komunikację autobusową. Dodawano, że utworzony w 2019 r. tzw. fundusz autobusowy, choć niedoskonały, jest pierwszym od lat programem, który ma ratować komunikację w regionach.
Jednak zainteresowanie lokalnych włodarzy funduszem jest bardzo zróżnicowane. Wiceminister infrastruktury Rafał Weber podczas zeszłotygodniowego posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury przyznał, że w tym roku z puli wynoszącej 800 mln zł samorządy jak dotąd złożyły wnioski o przyznanie 435 mln zł. Początkowo rząd dopłacał złotówkę do każdego przejechanego przez autobus kilometra. Po wybuchu pandemii w 2020 r. dopłatę zwiększono do 3 zł. Weber zapowiada, że taka stawka będzie także utrzymana w 2022 r. Samorząd musi pokryć przynajmniej 10 proc. kwoty deficytu przewozu. Według wyliczeń resortu infrastruktury w tym roku dopłatami jest objętych 4080 linii autobusowych w 1689 gminach. Łączna liczba zaplanowanych przejazdów z dofinansowaniem to 154 mln km. To ok. 30 proc. całego pozamiejskiego transportu autobusowego w Polsce. Także tego komercyjnego, w tym dalekobieżnego.
Wiele wskazuje, że podobnie jak w poprzednich dwóch latach, także w tym nie uda się wydać wszystkich pieniędzy. Resort infrastruktury zapowiada, że kwota, która pozostanie, trafi do Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Współfinansowane są z niego drogi lokalne. W czasie posiedzenia komisji infrastruktury takie rozwiązanie skrytykował Jakub Majewski z fundacji Pro Kolej. – Czy to nie jest absurdalna sytuacja, w której próbując walczyć z wykluczeniem komunikacyjnym i promować alternatywę dla podróży samochodem, pieniądze nie przechodzą na kolejny rok na transport autobusowy, tylko trafiają na drogi? – pytał.
– Żeby powstał dobrze zorganizowany transport autobusowy, sieć dróg lokalnych musi być dobrze rozwinięta – odpowiedział mu wiceminister Weber. Dodał, że kwoty, o jakie wnioskują samorządy z funduszu drogowego, o połowę przekraczają dostępny limit.
Piotra Rachwalskiego, szefa słupskiego PKS-u, taka argumentacja nie przekonuje. Przypomina, że w tym roku już dwa województwa – pomorskie i podkarpackie w pełni wykorzystały pieniądze na połączenia autobusowe. To m.in. tam można by kierować niewykorzystane środki. – Można by też ogłosić konkursy na dofinansowanie zakupu taboru, który w regionach jest często dość stary – przyznaje.
Wiceminister Weber zapowiada teraz, że w ciągu kilku tygodni rząd zaprezentuje obiecywaną od dawna nowelizację ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Ma to być jedno z narzędzi do dalszej poprawy transportu pozamiejskiego. Weber przyznaje, że w ustawie nacisk ma być postawiony na wzmacnianie funduszu autobusowego. Chodzi m.in. o możliwość wnioskowania o dopłaty do kursów na okres kilku lat. O to rozwiązanie eksperci apelują od miesięcy. Jest szansa, że wówczas znacznie większa liczba samorządów będzie chciała uzyskać pieniądze i uruchamiać połączenia.
Część ekspertów uważa jednak, że sam fundusz w niewielkim stopniu poprawia komunikację poza miastami. – Na razie nie powstaje system komunikacyjny, który łączyłyby większe obszary i dowoził ludzi w różnych celach – do liceum, szpitala czy do pracy. Na razie dominuje model, w którym pojedyncze gminy tworzą np. linie służące jedynie dowozowi dzieci do szkół. To stanowczo za mało – mówi dr Michał Wolański z Instytutu Infrastruktury, Transportu i Mobilności Szkoły Głównej Handlowej. Wskazuje też, że system transportowy jest mocno niefunkcjonalny. Brakuje np. wspólnych biletów, z których dałoby się korzystać w autobusach różnych przewoźników na tym samym terenie.
– Rozwiązanie pod hasłem „rzućmy pieniądze” nie zlikwiduje problemu. Trzeba podejść bardziej systemowo. Przy naborach priorytet powinni mieć organizatorzy odpowiadający za transport na większym terenie, np. porozumienia powiatów czy samorządy województw, które powinny tworzyć sieci komunikacyjne – dodaje Wolański. Żałuje też, że nowelizacja ustawy o publicznym transporcie zbiorowym nie została poprzedzona dyskusją na temat szykowanych rozwiązań. – Najpierw trzeba bowiem zastanowić się, co chce się osiągnąć, a później ubierać to w prawo i inne narzędzia – przyznaje.
Rozwiązanie pod hasłem „rzućmy pieniądze” nie zlikwiduje problemu