Przewoźnicy, w tym polski LOT, liczą, że w wakacje ruch lotniczy w końcu mocno odbije się od dna. Dlatego już teraz zaczynają się prześcigać w ofercie na lato.

Na lotniskach ruch jest niewielki. W marcu z usług portu w Krakowie skorzystało niecałe 39 tys. podróżnych. To 85 proc. mniej niż w marcu ub.r., na początku pandemii, natomiast w porównaniu do marca 2019 r. spadek wyniósł aż 94 proc. Pustkami świecą lotniska regionalne. Przez port w Lublinie w marcu przewinęło się 1178 podróżnych, 87 proc. mniej niż przed rokiem. Według danych Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej po lutym, kiedy zanotowano najmniejszą od lat liczbę operacji lotniczych (7,1 tys.), w marcu ruch wzrósł do ponad 8 tys. Dla porównania latem 2019 r. ta liczba zbliżała się do 100 tys.
Przewoźnicy zakładają jednak, że najgorsze jest już za nimi i koncentrują się na stworzeniu atrakcyjnej siatki połączeń na wakacje. Według przewidywań latem wróci popyt na latanie w celach turystycznych.
Ofensywę szykuje w związku z tym LOT, który planuje znacznie gęstszą siatkę połączeń niż przed rokiem, kiedy po raz pierwszy tak mocno postawił na ten segment. Po tym, jak jesienią zapowiedział 18 kierunków wakacyjnych, teraz ta liczba wzrosła do 29 – tyle docelowych portów widnieje w systemie rezerwacyjnym w ramach oferty „LOT na wakacje”. To połączenia na południe Europy, głównie do kurortów położonych nad Morzem Śródziemnym. W ofercie znalazły się np. przeloty na wyspy greckie, a także do miejscowości w Chorwacji, Włoszech, Hiszpanii, Macedonii Północnej, Albanii, na Cyprze, Malcie, a także w Bułgarii. Rejsy mają wystartować na przełomie maja i czerwca. Pełna oferta dostępna jest na trasach z warszawskiego Lotniska Chopina, a wybrane kierunki także z portów regionalnych, np. z Katowic czy z Poznania. Według informacji „DGP” LOT chciałby jeszcze bardziej wydłużyć listę połączeń. – Ze względu na trudną sytuację epidemiczną w Polsce i na świecie LOT nadal wypracowuje finalny kształt siatki połączeń na lato 2021. Będzie ona wypadkową sytuacji epidemicznej, restrykcji w danych krajach i prognozowanego popytu – informuje Krzysztof Moczulski, rzecznik firmy.
Biura podróży nie kryją zadowolenia. Widzą same korzyści ze współpracy z narodowym przewoźnikiem, który dysponuje zmodernizowaną i rozbudowaną flotą, także w kategorii samolotów szerokokadłubowych, co zwiększy komfort podróży. Zwłaszcza na dalekich kierunkach, na które dotąd touroperatorzy musieli wozić turystów samolotami wąskokadłubowymi, z międzylądowaniem.
– Będzie to i współpraca czarterowa, i w ramach regularnych połączeń. Czarterem chcemy wozić klientów do Grecji i Turcji, a być może do Bułgarii. Ustalanie siatki połączeń trwa. Jest ona opracowywana we współpracy z innymi biurami podróży, bo czarterowanie będzie wspólne – tłumaczy Marcin Małysz z Exim Tours i dodaje, że jeśli chodzi o egzotykę, to ta będzie realizowana w ramach lotów regularnych. – Dreamlinerem będziemy wozić klientów na SriLankę – mówi.
Współpracę chce kontynuować Rainbow, który dziś tygodniowo wysyła cztery dreamlinery – po dwa z Katowic i Warszawy do Meksyku i na Dominikanę.
– Zamierzamy utrzymać te kierunki, a na lato dołożyć Bali. Rozwój egzotyki jest naturalny w sytuacji, gdy wiele krajów w Europie wciąż w ograniczonym zakresie przyjmuje turystów – tłumaczy Maciej Szczechura z Rainbow. Biuro zamierza też latać z LOT-em na bliskich kierunkach, głównie do krajów basenu Morza Śródziemnego.
Umowę na współpracę z narodowym przewoźnikiem przedłużyła też Itaka, która jego samolotami wozi turystów m.in. na Dominikanę. – Realizujemy z PLL LOT kontynuację sezonu zimowego na kierunkach egzotycznych. Są to zarówno bloki miejsc, jak i całe samoloty, w tym dreamlinery – mówi Piotr Henicz, wiceprezes Itaki. Pytany o sezon letni tłumaczy, że to otwarta kwestia – zbyt wiele jest niewiadomych, jeśli chodzi o dostępność kierunków, zmieniające się przepisy epidemiczne. Nie wiadomo też, czy zostaną wprowadzone certyfikaty, które ułatwiłyby przemieszczenie się w celach turystycznych.
Przedstawiciele biur w przyszłość patrzą z ostrożnym optymizmem: chcieliby zrealizować około 50–60 proc. tego, co w przedkryzysowym 2019 r. Jak mówią: klienci są. Jeśli ich ubyło, to na kierunkach ekonomicznych. A wszystko zależy od tempa luzowania obostrzeń.
Zagęścić swoją wakacyjną siatkę połączeń chcą także dwaj najwięksi tani przewoźnicy operujący w Polsce – Ryanair i Wizz Air. Co kilka dni ogłaszają nowe trasy, które mają wystartować w czerwcu lub w lipcu. Irlandzka linia zapowiedziała np. loty do chorwackiego Zadaru z Gdańska, Modlina i Wrocławia oraz na greckie wyspy. Z kolei Wizz Air zapowiedział połączenia z Gdańska na Kretę i Santorini, z Krakowa, Poznania i Lublina do chorwackiego Splitu oraz z Warszawy na greckie lotniska i do Palmy na Majorce.
– To właśnie ruch turystyczny odbudowuje się najszybciej. Na długi weekend majowy wykupionych zostało większość wycieczek. Sądzę, że istotny wzrost popytu nastąpi w połowie czerwca – mówi Andrzej Kobielski, wiceprezes czarterowej linii Enter Air. Choć sytuacja jest zmienna. Z powodu wzrostu zachorowań w Turcji i Tunezji spadła istotnie liczba rezerwacji do tych krajów. Ale zapewne po ustabilizowaniu sytuacji to Turcja i Grecja (zapowiada rychłe otwarcie) będą latem najczęściej wybierane przez Polaków.
Przywracanie ruchu lotniczego zależy w dużej mierze od tempa szczepień przeciw COVID-19 na świecie – uważa Adrian Furgalski, szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Jesienią powinny więc na szerszą skalę wrócić loty do rodziny, znajomych czy wypady na weekend. Najwolniej będzie się odbudowywał ruch biznesowy: po upowszechnieniu się spotkań zdalnych część firm jeszcze długo pozostanie przy tej formie kontaktu. Dlatego linie lotnicze będą musiały zmienić proporcje obsługiwanych segmentów ruchu i postawić na elastyczność.
Francja: krótszych tras nie przemierzysz samolotem
Francuski parlament przegłosował wprowadzenie zakazu lotów krajowych na trasach, które można pokonać pociągiem w czasie do 2,5 godziny. To część szerszej strategii, która ma sprawić, że do 2030 r. emisja CO2 i innych szkodliwych substancji zmniejszy się o 40 proc. Nowe regulacje w dużej mierze uderzą w linie Air France. Znikną m.in. połączenia z paryskiego lotniska Orly do Nantes, Lyonu czy Bordeaux, a także z Lyonu do Marsylii. Branża lotnicza we Francji protestuje, bo uważa, że pandemia to nie jest dobry czas na wprowadzanie takich ograniczeń. Minister przemysłu Agnes Pannier-Runacher odrzuca tę krytykę. Zaznacza, że lotnictwo bezspornie przyczynia się do zwiększenia emisji dwutlenku węgla, a walka ze zmianami klimatycznymi to – obok przeciwstawiania się pandemii –priorytet rządu. Dlatego tam, gdzie się da, powinno się rezygnować z przelotów. Natomiast ekolodzy krytykują rząd Francji za to, że nowe regulacje są niewystarczające. Proponują, by zakazać lotów na trasach, gdzie podróż pociągiem trwa do czterech godzin.
Nowe zasady musi zaakceptować Senat, potem muszą zostać podpisane przez prezydenta Emmanuela Macrona.
Air France w ostatnim czasie już zlikwidował część połączeń krajowych, głównie tych nierentownych. Po wprowadzeniu nowych zasad zredukowanych zostałoby łącznie 40 proc. „krajówek”. Chociaż w czasie pandemii linia ponosi duże straty, to dzięki kolejnym transzom pomocy publicznej nie grozi jej upadłość. Kilka dni temu przewoźnik otrzymał nowe wsparcie, dzięki któremu udziały rządu w spółce wzrosły z ok. 14 do 30 proc.
W Polsce o wprowadzeniu podobnych zakazów na razie nikt nie myśli. Rafał Milczarski, prezes Lotu, przyznał jednak kiedyś, że dzięki budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego i prowadzących do niego szybkich tras kolejowych przewoźnik będzie mógł zrezygnować z dużej części lotów krajowych. Według założeń dojazd pociągiem do CPK z większych miast, np. z Wrocławia, Poznania, Gdańska, Rzeszowa, Krakowa czy Katowic, ma zająć maksymalnie 2,5 godz.