Nie widać końca konfliktu w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Jej prezes, który sam wywodzi się ze związku zawodowego, nie jest w stanie porozumieć się z jego działaczami

W najbliższych dniach Urząd Lotnictwa Cywilnego zakończy kontrolę w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Ma ona sprawdzić, czy często stosowana na lotniskach w czasie pandemii procedura jednoosobowej obsady wieży kontroli lotów (SPO) jest bezpieczna. Ta kwestia stała się zarzewiem sporu PAŻP ze związkowcami.
Jego kulminacją było dyscyplinarne zwolnienie szefa Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego Franciszka Teodorczyka i jego zastępcy, o czym informował TVN24.pl. – To próba zastraszenia środowiska. Wiąże się z tym, że głośno podnosiliśmy kwestie bezpieczeństwa. Wielokrotnie spotykaliśmy się z kierownictwem agencji i wskazywaliśmy uchybienia we wprowadzaniu procedury SPO. Zastrzeżeń nie uwzględniono – mówi DGP Teodorczyk. Według PAŻP do rozwiązania umów doszło „z winy pracownika z powodu ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych”.
Agencja nie chce przy tym podać szczegółowych przyczyn zwolnienia, bo „dotyczą one sfery prywatnej byłych pracowników i mogą być przedmiotem postępowań sądowych”. PAŻP twierdzi, że działacze nie są już chronieni przed zwolnieniem, bo ZZKRL utracił uprawnienia zakładowej organizacji związkowej. Miało do tego doprowadzić nieprawidłowe wykonanie przez zarząd obowiązków wynikających ze statutu i ustawy o związkach zawodowych. Teodorczyk twierdzi, że to nieprawda. Legalność zwolnienia pracowników oceni sąd pracy, a związkowcy podtrzymują, że rozpowszechniony od wiosny 2020 r. tryb SPO może być niebezpieczny. Zawsze lepiej, kiedy jednego kontrolera wspiera drugi, co było standardem przed pandemią.
PAŻP odpowiada, że zmiany były poddane analizom, a ich wdrożenie podlega kontroli innych służb dbających o bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej. – Praca jednostanowiskowa funkcjonuje w PAŻP od 2012 r. Do 2020 r. była stosowana na lotniskach regionalnych w okresach o małym lub bardzo małym natężeniu ruchu, m.in. w Szczecinie, Szymanach, Lublinie, ale i we Wrocławiu, w Gdańsku czy Rzeszowie – mówi rzecznik PAŻP Paweł Łukaszewicz. Zaznacza, że rozszerzenie funkcjonowania SPO wiąże się z małym ruchem. – W czasie pandemii podobna organizacja pracy jest stosowana w większości, o ile nie we wszystkich krajach europejskich. Potwierdza to Eurocontrol – dodaje.
Urzędnicy przyznają, że przy mniejszej liczbie dyżurów kontrolerzy mogą mniej zarobić, ale przy spadku wpływów od linii lotniczych w czasie pandemii oszczędności są konieczne, a PAŻP nie dostaje dotacji państwowych. Związkowcy zaznaczają, że modyfikując w 2020 r. zakres stosowania SPO, agencja opierała się na analizie niefunkcjonalnej z 2012 r., czyli takiej, która nie określała szczegółów operacyjnych. – Określono wtedy, że dokładna ocena bezpieczeństwa musi zostać wykonana dla każdego organu ruchu lotniczego. PAŻP sporządził ją tylko dla części obiektów, post factum, dla zbliżania warszawskiego, wieży warszawskiej, poznańskiego zbliżania i dla wieży w Katowicach – wylicza Teodorczyk.
– Dla pozostałych organów nie zrobił takich ocen. Powinny one zaś weryfikować warunki wpływające na pracę czy przeszkolenie – także w ramach szkoleń odświeżających – kontrolerów do pracy w trybie połączonych stanowisk operacyjnych. Nie wskazano również maksymalnej liczby operacji, przy której praca taka mogłaby być bezpieczna – dodaje. Według związkowców niepokojąca jest liczba zgłoszeń o incydentach, czyli zdarzeniach, które potencjalnie mogą prowadzić do sytuacji niebezpiecznych. Choć w 2020 r. natężenie ruchu spadło o 60 proc., liczba tych incydentów zmniejszyła się o 45 proc. W odniesieniu do liczby lotów jest ich zatem nieco więcej.
Są wątpliwości, czy prezes PAŻP Janusz Janiszewski zdoła zakończyć konflikt. – Prezes poinformował członków ZZKRL, że przez błędy władz związku mogą wnioskować o zwrot składek członkowskich. To podkopie ekonomicznie dalszą działalność związku – mówi nasz informator. I przypomina, że Janiszewski, który też jest kontrolerem ruchu lotniczego, jeszcze kilka lat temu był szefem tego związku. – Wtedy też podnosił kwestie bezpieczeństwa, ale w rzeczywistości walczył o podniesienie zarobków. Przyczynił się do obecnego konfliktu, bo posługując się pistoletem strajkowym, doprowadził do dużego wzrostu wynagrodzeń. W momencie kryzysu i utraty części dochodów rodzi to bunt – mówi nasze źródło.
Tomasz Szymczak, były prezes lotniska w Łodzi, twierdzi, że duża część pracowników PAŻP jest załamana atmosferą w agencji. – Prezes Janiszewski jest za bardzo uwikłany w konflikty wewnętrzne. Sytuację może uzdrowić ktoś z zewnątrz – zaznacza. Dodaje też, że tryb SPO to nie jest polski wymysł i w dobie pandemii lotniska na świecie często stosują takie procedury. Jeden z przedstawicieli władz dużej linii lotniczej mówi nam anonimowo, że kontrolerzy wyolbrzymiają problem. – To w Europie dość często działa. Władze PAŻP idą jednak na zbyt duże zwarcie z pracownikami. Nie rozumiem, po co ten konflikt eskalować – zaznacza. ©℗