Kierownictwu Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej nie udało się porozumieć ze związkowcami w sprawie wynagrodzeń. Samo zdecydowało o cięciach
Gdy w marcu z powodu pandemii COVID-19 wstrzymano ogromną większość połączeń lotniczych, Polska Agencja Żeglugi Powietrznej (PAŻP) straciła podstawowe źródło przychodów. Ponad 80 proc. wpływów to opłaty trasowe, które przewoźnicy płacą za przeloty przez polską przestrzeń powietrzną. Reszta to opłaty za nawigację przy startach i lądowaniach. Choć ruch lotniczy powoli jest przywracany, to kłopoty finansowe instytucji dbającej o bezpieczeństwo lotów prędko nie znikną. Europejska organizacja Eurocontrol koordynująca zarządzanie przestrzenią powietrzną uznała, że w pierwszej kolejności w trudnej sytuacji trzeba ulżyć przewoźnikom. Od lutego nie muszą oni uiszczać opłat trasowych. Mają je spłacać dopiero od listopada.
Dlatego władze PAŻP uznały, że trzeba zmniejszyć płace pracownikom, bo te stanowią aż 65 proc. kosztów agencji. Większość zatrudnionych to kontrolerzy ruchu lotniczego.
Prowadzone od marca rozmowy ze związkowcami nie przynoszą rezultatów. Nie ma zgody na propozycję kierownictwa, by wynagrodzenia obniżyć aż na trzy lata. Związkowcy zaproponowali zmniejszenie pensji na trzy miesiące z możliwością przedłużenia, jeśli ruch lotniczy będzie nadal ograniczony. Dałoby to 11 mln zł oszczędności miesięcznie. Związki chciały także znacznego ograniczenia funduszu nagród, który rocznie wynosi 35 mln zł. Uznały, że szef agencji Janusz Janiszewski będzie te środki przyznawał zbyt uznaniowo.
Rzecznik PAŻP Paweł Łukaszewicz twierdzi, że ze strony związkowców nie ma dobrej woli. – W marcu zaproponowaliśmy redukcję wynagrodzeń wszystkich pracowników poprzez obcięcie części dodatków. Na początku negocjacji z 14 związkami rzeczywiście zaproponowaliśmy zmiany warunków na trzy lata – zgodnie z prognozami dotyczącymi długoterminowego zastoju w lotnictwie. W toku negocjacji okres został zmniejszony do trzech miesięcy z możliwością przedłużenia, jeśli zastój by się utrzymywał. Mimo to nie doszło do porozumienia – mówi Łukaszewicz. Zaznacza, że zarząd PAŻP nie mógł się zgodzić na wnioskowaną przez związki likwidację funduszu nagród. – W sytuacji realizacji koniecznych projektów innowacyjnych w PAŻP fundusz nagród jest podstawowym narzędziem skutecznego zarządzania nimi – twierdzi.
Przy braku porozumienia zarząd skorzystał z możliwości jednostronnej zmiany warunków. – Zastój w lotnictwie jest faktem, a światowe i europejskie prognozy są pesymistyczne. W tej sytuacji agencja zdecydowała się przeprowadzić procedurę grupowych wypowiedzeń zmieniających warunki płacy. Decyzja o solidarnym zmniejszeniu wynagrodzenia dotyczy wszystkich 1970 pracowników. Wynagrodzeń nie obniżamy tylko najmniej zarabiającym. Od 2021 r. obniżka wynagrodzeń będzie przeprowadzona w ten sposób, że płaca zasadnicza będzie naliczana od kwoty bazowej 6,5 tys. zł, a nie tak jak w tej chwili od kwoty 8,5 tys. zł – wylicza Łukaszewicz.
Związkowcy mówią, że mają wątpliwości, czy obniżenie kwoty bazowej od początku 2021 r. będzie legalne. – Stoimy na stanowisku, że nie można tego tak przeprowadzić. Dotychczas kwota bazowa na kolejny rok była ogłaszana w październiku, m.in. na podstawie wyników ruchu lotniczego od października poprzedniego roku do września tego roku – mówi Mateusz Kostecki, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Służb Ruchu Lotniczego.
Rzecznik PAŻP odpowiada, że decyzja zapadła w regulaminowym czasie, ale wcześniej niż zazwyczaj ze względu na dramatyczną sytuację w lotnictwie. Zaznacza, że agencja nie planuje zwolnień, a jedynie zmienia zasady wynagradzania.
Przyznaje, że agencji zaczynają kończyć się pieniądze. W celu ratowania finansów PAŻP chce zaciągnąć dwa kredyty, które pozwolą dotrwać do stycznia. Szacuje się, że na koniec roku strata agencji wyniesie 133 mln zł.
Spór ze związkowcami dotyczy nie tylko wynagrodzeń. Pojawiają się zarzuty, że szefowie agencji szukają oszczędności, które mogą zagrażać bezpieczeństwu ruchu lotniczego. Chodzi o wprowadzaną w niektórych portach procedurę single person operation, która polega na tym, że na stanowisku operacyjnym przebywa tylko jeden kontroler. Związkowcy zwracają uwagę, że choć na części lotnisk ruch samolotów pasażerskich jest mały, to jednocześnie lata coraz więcej małych samolotów prywatnych. – Zarządcy ruchu w innych państwach Europy starają się pilnować zasady czterech oczu, w której jednego kontrolera zawsze wspiera drugi, który może wychwycić ewentualny błąd – mówi Mateusz Kostecki. – Ta procedura funkcjonuje bezpiecznie w wielu miejscach na świecie. Stosowana jest wtedy, kiedy na lotnisku nie ma ruchu albo jest minimalny. Procedura była współtworzona przez kontrolerów – odpowiada rzecznik PAŻP.
Od zeszłego roku trwa spór zbiorowy w sprawie zabezpieczeń przeciwpożarowych. Został wszczęty w zeszłym roku po incydentach w portach w Gdańsku i Łodzi, kiedy mimo braku pożaru uruchomiły się systemy gaszenia. Konieczna była ewakuacja pracowników wieży. Według związkowców do podobnego incydentu doszło też 20 maja w Rzeszowie.
Szacuje się, że na koniec roku strata agencji wyniesie 133 mln zł