W USA odbył się we wtorek pierwszy od 20 miesięcy komercyjny lot Boeinga 737 Max. Samolot, należący do American Airlines, wystartował z Miami i po niespełna trzygodzinnym locie wylądował na lotnisku La Guardia w Nowym Jorku.

Na pokładzie Boeinga 737 Max leciało około stu pasażerów. Linie American Airlines poinformowały klientów, że jeżeli obawiają się lotu tą maszyną, mogą wybrać podróż innym samolotem - podaje Associated Press.

Wszystkie Boeingi 737 Max były uziemione od 20 miesięcy z powodu dwóch katastrof w 2018 roku w Indonezji i w 2019 roku w Etiopii, w których łącznie zginęło 346 osób. Ich przyczyną było błędnie działające oprogramowanie kontrolujące system MCAS, automatycznie zapobiegający przeciągnięciu (utracie siły nośnej).

Federalna Agencja Lotnictwa USA (FAA) wydała 18 listopada zezwolenie na powrót do latania z pasażerami samolotów Boeing 737 Max. Wkrótce podobną decyzję wydali regulatorzy lotnictwa w Europie i Brazylii; wszystkie maszyny tego typu przed powrotem w powietrze musiały jednak przejść jeszcze ostateczne prace konserwacyjne, a piloci - zaliczyć dodatkowe szkolenia.

9 grudnia Boeing 737 Max odbył pierwszy od 20 miesięcy komercyjny lot w Brazylii z Sao Paulo do Porto Alegre.

Wszystkie samoloty 737 Max, będące w posiadaniu linii lotniczych na całym świecie, zostały wycofane z eksploatacji w marcu 2019 roku do czasu uzyskania nowego certyfikatu, dopuszczającego je do lotów z pasażerami. Główna modyfikacja, jaka miała być w tym czasie wprowadzona, dotyczyła zmiany oprogramowania kontrolującego system odpowiadający za siłę nośną maszyn, wprowadzone miały też być zmiany w okablowaniu samolotów i przeprowadzone miały zostać odpowiednie szkolenia dla pilotów.

Po katastrofach w Indonezji i Etiopii na całym świecie odwołano 653 zamówienia na 737 Max, co wywołało jeden z największych kryzysów w historii światowego lotnictwa.

Według ekspertów władze Boeinga mogą mieć jednak pretensje wyłącznie do siebie, bowiem Komisja transportu amerykańskiej Izby Reprezentantów we wrześniu opracowała raport, w którym stwierdzono, że szefostwo koncernu ukrywało przed regulatorami i liniami lotniczymi kluczowe informacje na temat samolotów tego typu.

W raporcie podkreślono, że system MCAS, który powoduje automatyczne skierowanie nosa samolotu w dół, mając w ten sposób ułatwić panowanie nad maszyną, w praktyce miał istotne mankamenty. Okazało się bowiem, że testujący maszynę pilot zdał sobie sprawę z działania systemu dopiero po 10 sekundach, podczas gdy przepisy mówią o maksymalnie 4-sekundowym czasie na reakcję. W rezultacie piloci mogli być nieświadomi działania systemu, co pociągnęło za sobą katastrofalne skutki.