Do kwestii podwyżek dla pracowników wrócimy w przyszłym roku - informuje Łukasz Boroń, prezes PKP Cargo.

Kilka dni temu branżę kolejową zelektryzowała wiadomość, że od grudnia PKP PLK obniżą o 20 proc. stawki dostępu do torów. Z kolei wczoraj napisaliśmy w DGP, że PKP Cargo ma wydzielić spółkę, która przejmie należności związane z zawyżonymi stawkami dostępu do torów.

Szczegółowa ocena wpływu obniżki na koszty przewoźników towarowych będzie możliwa po przeanalizowaniu cennika, ale już dziś cieszę się z zapowiedzi PKP PLK. W mojej ocenie dzięki obniżce może wzrosnąć konkurencyjność kolei, zwłaszcza w segmentach rynku, gdzie kolej konkuruje bezpośrednio z transportem samochodowym, np. w segmencie intermodalnym czy ruchu rozproszonym.
Omawianie kwestii wysokości ewentualnych odszkodowań z tytułu historycznie zawyżonych opłat jest w obecnym momencie przedwczesne.

Na kiedy jest planowany giełdowy debiut PKP Cargo?

Ma do niego dojść w IV kw. Trwają przygotowania. Projekt prospektu został złożony w Komisji Nadzoru Finansowego.

W negocjacjach ze związkami we własnej firmie poszedł pan ostatnio na rękę pracownikom. Czy te ustępstwa były związane z planami prywatyzacji?

Niedobrą praktyką polskiej prywatyzacji jest to, że wymuszane jest podpisywanie pakietów gwarancji pracowniczych. To szkodzi konkurencyjności firm, które są prywatyzowane.
Przygotowując się do prywatyzacji firmy, wiedzieliśmy, że są dwie bardzo istotne kwestie, z którymi będziemy musieli się zmierzyć: kwestia stabilności stawek dostępu do torów – to ryzyko jest zażegnane, drugie ryzyko było związane z potencjalnym sporem zbiorowym. Byliśmy zobligowani, by je zażegnać. Jeśli chodzi o postulaty, jakie miały związki, czyli gwarancje zatrudnienia i wypłata premii w tym roku, to te postulaty zostały przez nas zaadresowane i zamknięte. Pozostała kwestia ewentualnej podwyżki wynagrodzeń, do której wrócimy na początku przyszłego roku. Z mocy prawa jesteśmy zobligowani do takich rozmów, a wypłatę uzależniamy od kondycji firmy. W tym roku żadna podwyżka wynagrodzeń w PKP Cargo nie została przyznana.

Jest jeszcze kwestia konkurencji ze strony transportu drogowego. Mamy narodowy program budowy autostrad, tymczasem raport Instytutu Jagiellońskiego dowodzi, że stan polskiej kolei jest tak fatalny, że w porównaniu z transportem drogowym kolej stoi na straconej pozycji. Niska średnia prędkość pociągów, zbyt duże zatrudnienie... Zgadza się pan, że kolej jest mało konkurencyjna?

Przez niedoinwestowanie infrastruktury kolejowej kolej w Polsce rozwija się znacznie wolniej niż transport samochodowy. Dzisiaj średnia prędkość handlowa pociągów towarowych w Polsce to 23 km/h, a to oczywiście implikuje liczbę wagonów, lokomotyw czy zasobów ludzkich, które musimy alokować, żeby przewieźć określoną masę towarów. Od tej prędkości zależy, jak szybko wagony „rotują”.
Uważam jednak, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Ostatnie dwa – trzy lata to dowód na to, że pieniądze zaczynają trafiać do kolei. A ostatnie spowolnienie ruchu na sieci PKP to m.in. efekt tego, że jest bardzo dużo modernizacji linii kolejowych.