W końcu rozkręca się wdrażanie inteligentnego systemu sterowania ruchem na drogach krajowych. W 2022 r. ma objąć 1100 km szybkich tras.
DGP
Nad kończonym tunelem południowej obwodnicy Warszawy na Ursynowie widać już gotowy gmach z wielkich napisem „GDDKiA”. Wbrew pozorom nie przeniesie się tam siedziba drogowców. W budynku znajdzie się serce krajowego systemu zarządzania ruchem na drogach. O jego uruchomieniu mówi się od lat. Najwyższa Izba Kontroli ponad rok temu przypomniała, że według pierwszych zapowiedzi taki inteligentny system sterowania ruchem aut w czasie rzeczywistym miał działać już w 2016 r. Jego brak powiększa korki i chaos informacyjny na drogach. Wreszcie w maju tego roku z hiszpańską firmą Alumbrados Varios podpisano najważniejszą umowę o wartości 223 mln zł. Chodzi o wdrożenie programu informatycznego, który ma spajać system, uruchomienie krajowego centrum sterowania ruchem i zainstalowanie odpowiednich urządzeń na wybranych trasach na Mazowszu.
– Trwają końcowe prace projektowe dla systemu centralnego – informuje Szymon Piechowiak, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
W pierwszym etapie, czyli do 2022 r., system ma objąć 1100 km szybkich tras – S7 z Trójmiasta do Warszawy, fragment S8 w stolicy, A2 z Warszawy do Łodzi, A1 z Łodzi do granicy z Czechami, S1 na Górnym Śląsku i A4 z Katowic do Wrocławia. Przedsięwzięcie podzielono na pięć regionów. Oprócz umowy z Hiszpanami, którzy przygotują mózg systemu i wdrożą go na Mazowszu, GDDKiA ma jeszcze podpisany kontrakt z konsorcjum Wasko i Trax Elektronik na uruchomienie pomysłu na Dolnym Śląsku. Poślizg jest za to z wdrożeniem projektu na Górnym Śląsku, Pomorzu i w okolicach Łodzi. 8 września otwarto oferty w przetargach na uruchomienie systemu w tych dwóch pierwszych regionach. Postępowania czekają na rozstrzygnięcie. Po wyroku KIO unieważniono za to przetarg na wdrożenie projektu w okolicach Łodzi. W ciągu kilku dni ma być powtórzony. Mimo tego GDDKiA zapowiada, że plan uruchomienia w 2022 r. inteligentnego zarządzania ruchem na ponad 1000 km dróg jest wciąż aktualny. Dodaje, że regionalne części przedsięwzięcia można uruchomić szybciej.
Obraz z systemu będzie mógł być przekazany policji na jej wniosek
Jak będzie działać system? Dzięki setkom czujników (tzw. pętli indukcyjnych) i kamer na bieżąco ma być monitorowana sytuacja na trasie. Będzie wiadomo, gdzie dochodzi do korków czy kolizji. Zdarzenia będą identyfikowane dzięki specjalnym algorytmom, które rozpoznają, czy doszło do wypadku czy innej nietypowej sytuacji. Informacje o utrudnieniach i zalecanych objazdach zostaną przekazane kierowcom na tablicach zmiennej treści, czyli umieszczonych nad drogami wyświetlaczach. Zobaczymy też tam informacje o trudnych warunkach pogodowych, robotach drogowych czy prognozowanym czasie przejazdu. Powstanie też portal internetowy, który na bieżąco ma informować o sytuacji na drodze.
Powstaje jednak pytanie: w czym przedsięwzięcie będzie lepsze od istniejących nawigacji czy aplikacji, z których masowo korzystają kierowcy? GDDKiA przekonuje, że dla kierowców to będzie pewniejsze źródło informacji, bo dane będą pochodzić bezpośrednio od zarządcy drogi. Wiadomości mają być wiążące i widoczne dla wszystkich użytkowników dróg.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR ocenia, że system GDDKiA może być przydatny. – Obecne aplikacje, z których korzystają kierowcy, mają pewne wady. Często łapię się na tym, że kiedy widzę korek, to włączam Google Maps i jadę sugerowanym objazdem. Wtedy okazuje się, że jest on już totalnie zablokowany, bo wszyscy postanowili wybrać to rozwiązanie – zaznacza. Liczy jednak, że GDDKiA będzie przekazywała ostrzeżenia i informacje z wyprzedzeniem, czyli w odpowiednio dużej odległości. System mógłby też współpracować z analogicznymi projektami, które wdrażają miasta.
GDDKiA twierdzi, że nawiązała już rozmowy z władzami Warszawy. Drogowcy zapewniają też, że dane z monitoringu wizyjnego będą systematycznie usuwane. Nie będą też służyć do rejestrowania wykroczeń, np. przekroczeń prędkości. Na podstawie uzasadnionego wniosku obraz może jednak zostać przekazany policji.
Wdrożenie pierwszego etapu obejmującego 1100 km dróg ma kosztować ok. 650 mln zł. W kolejnych latach system zostanie rozszerzony o kolejne trasy i obszary.