Spółka próbuje ratować się wynajmowaniem maszyn i rejsami cargo. Negocjuje pomoc publiczną i szykuje się na długą batalię w sądzie.
Spowodowany pandemią COVID-19 drastyczny spadek liczby podróżnych (z 10 mln w 2019 r. do prognozowanych w tym roku 3 mln) to niejedyny problem naszego narodowego przewoźnika. Nowym zmartwieniem jest złożony przez niemieckie linie Condor do sądu we Frankfurcie pozew przeciwko właścicielowi LOT-u, czyli Polskiej Grupie Lotniczej. Informacja o roszczeniu pojawiła się w opublikowanym właśnie sprawozdaniu finansowym PGL za 2019 r. Condor domaga się odszkodowania, bo właściciel LOT-u miał nie wywiązać się z umowy inwestycyjnej podpisanej w styczniu tego roku. Przypomnijmy, że polska spółka zobowiązała się wówczas do kupna niemieckich linii, które wpadły w tarapaty po upadku biura podróży Thomas Cook. Gdy wybuchła pandemia, 13 kwietnia Polska Grupa Lotnicza odstąpiła od umowy. Powodem była diametralna zmiana okoliczności spowodowana kryzysem wywołanym przez koronawirusa. Wartość przedmiotu sporu oszacowano w pozwie na 55 mln euro.
Władze PGL są jednak pewne, że odstąpienie od umowy było w pełni skuteczne. W sprawozdaniu spółki czytamy m.in., że „posiadana opinia prawna wskazuje na brak podstaw prawnych do kwestionowania przez stronę niemiecką zarówno skuteczności, jak i zasadności odstąpienia od umowy”. Pozew ma być zaś „próbą uzyskania przez Condora nienależnego świadczenia”. Rzecznik PGL Krzysztof Moczulski mówi krótko: – Pozew jest bezzasadny.
Trzeba się jednak spodziewać, że spór prawny w tej sprawie będzie prowadzony długimi miesiącami.
Będący w coraz trudniejszej sytuacji LOT stara się wdrażać kolejne działania ratunkowe. Chodzi m.in. o znalezienie sposobu na alternatywne wykorzystanie floty. Jednym z nich jest wynajmowanie samolotów innym przewoźnikom. LOT użyczył właśnie dwa embraery 195 wietnamskim liniom Bamboo Airways. Współpraca ma potrwać pół roku – od 15 listopada do 14 maja. Maszyny będą obsługiwały połączenia krajowe na zlecenie wietnamskiego przewoźnika. Współpraca odbywa się w formule wet-lease, co oznacza, że nasza linia użyczyła maszyny razem z personelem – pilotami i stewardessami. LOT nie wyklucza teraz wynajmowania kolejnych maszyn zainteresowanym przewoźnikom.
Innym sposobem wykorzystania samolotów jest rozwijanie przewozu towarów. Na dobre zaczęło się to wiosną, kiedy w ramach akcji „Cargo dla Polski” transportowano z Chin m.in. maseczki i sprzęt medyczny. Od 5 kwietnia do 29 czerwca zrealizowano 172 transporty, w ramach których przewieziono 23 tys. m sześc. środków ochronnych. LOT stara się uruchamiać regularne połączenie w formule all cargo, co oznacza, że maszyna leci bez podróżnych, a towary znajdują się nie tylko w przestrzeni bagażowej, ale także odpowiednio zabezpieczone na siedzeniach. Wcześniej przewoźnik rozważał nawet czasowe wymontowanie foteli w dreamlinerach, ale po rozmowach z producentem uznano, że wymagałoby to zbyt dużych modyfikacji.
Nowością są rejsy cargo z Warszawy do Mumbaju, które startują 14 listopada i będą się odbywać dwa razy w tygodniu. Z kolei dziś po prawie pięciomiesięcznej przerwie LOT wznowi rejsy cargo na trasie Warszawa – Pekin. Być może choć w części zrekompensuje to czasowy zakaz wykonywania przewozu pasażerów, który narzuciło spółce Państwo Środka. LOT kilka tygodni temu zaczął latać do chińskiego miasta Tiencin, ale na początku listopada musiał na miesiąc zawiesić połączenie. Powodem było przekroczenie limitu liczby osób z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19. Okazało się, że podczas jednego z rejsów z Warszawy na pokładzie było aż 10 zakażonych pasażerów.
Jak informuje LOT, regularne rejsy z towarami odbywają się na trasach z Warszawy do Chicago, Nowego Jorku, Toronto, Delhi, Seulu, Tokio czy z Nowego Jorku do Lwowa. Na pokładzie samolotu przewożone są m.in. części samochodowe i lotnicze, elektronika, farmaceutyki, żywność czy towary zamówione w ramach e-commerce.
Eksperci przyznają jednak, że dla przewoźników pasażerskich rejsy cargo nigdy nie staną się głównym źródłem utrzymania. – LOT prędzej czy później będzie musiał otrzymać pomoc publiczną – mówi Sebastian Gościniarek, ekspert lotniczy z firmy doradczej BBSG.
Ani przewoźnik, ani nadzorujące spółkę Ministerstwo Aktywów Państwowych nie chcą jednak ujawnić, kiedy faktycznie LOT otrzyma pomoc. Kilka tygodni temu wiceprezes firmy Michał Fijoł stwierdził tylko, że wsparcie powinno być przyznane do końca roku. W sprawozdaniu spółki za 2019 r. pojawiła się zaś informacja, że w związku z pandemią firma planuje pozyskanie pomocy publicznej na łączną kwotę 1 mld euro, czyli prawie 4,5 mld zł. Trudno się spodziewać, że spółka otrzyma od razu tak wielką sumę. Dodatkowo, jak przyznaje Sebastian Gościniarek, choć wiele linii tradycyjnych już dawno otrzymało wsparcie, to w przypadku LOT-u nie będzie to takie proste. Wszystko przez to, że przewoźnik dostał pomoc od rządu w 2012 r. i zgodnie z zasadami unijnymi nie powinien ponownie na nią liczyć w ciągu 10 lat. Ekspert podkreśla, że pandemia jest nadzwyczajną okolicznością pozwalającą rządowi negocjować w tej sprawie z Komisją Europejską. – Przyznanie wsparcia w okresie karencji będzie jednak trudne – zaznacza Gościniarek.