Co zrobić, by samochody elektryczne stały się równie popularne, jak spalinowe? Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest zapewnienie ich użytkownikom możliwości szybkiego i komfortowego ładowania. Tę prostą prawdę chce wdrożyć w życie zielonogórska firma Ekoenergetyka, uruchamiając pierwszą w Europie stację paliw alternatywnych Ekoen.
Właściciele samochodów elektrycznych znają ten ból. Aby przejechać Europę, trzeba uzbroić się w kilka aplikacji do obsługi płatności i lokalizacji ładowarek. Różne firmy oferują różne moce, a co za tym idzie – czasy ładowania. Miejsc postojowych „z kablem” jest niewiele, więc podróż „elektrykiem” przypomina wciąż loterię. Może się to wydawać paradoksem, ale kupno drogiego bezemisyjnego auta oznacza często błądzenie po ciemnych parkingach centrów handlowych w poszukiwaniu ładowarki i miejsca gdzie można coś zjeść i posiedzieć.
– Jeśli elektromobilność ma stać się faktem, nie możemy narzucać właścicielom samochodów elektrycznych żadnych kompromisów. Muszą mieć usługę równorzędną z tym, co mają właściciele pojazdów spalinowych – mówił na spotkaniu przed otwarciem stacji Ekoen Bartosz Kubik, prezes firmy Ekoenergetyka-Polska, która powołała ten projekt.
– Nie ma transportu elektrycznego bez szybkiego ładowania – przekonywał Adam Olszewski, prezes spółki Ekoen. Według niego nowy wymiar elektromobilności, który rozpoczęła otwarta w czwartek 6 lutego stacja, będzie się opierał na czterech filarach.
Cztery filary elektromobilności
Pierwszy to ultraszybkie ładowanie. W praktyce oznacza to ładowarki DC (prądu stałego) o mocy minimum 50 kilowatów. W ciągu 30 minut mogą one dostarczyć bateriom samochodu zapasu energii wystarczającego do pokonania kolejnych 80 kilometrów. To jednak najmniej wydajna opcja, przeznaczona dla samochodów, które nie mogą korzystać z wyższych mocy. Te, które mają taką opcję, mogą zostać podłączone na stacji Ekoen do ładowarek 100 i 150 kilowatowych, które w ciągu pół godziny doładują je na kolejne 150–250 km. Oczywiście czas ładowania może być dłuższy niż 30 minut. Docelowo na stacjach mają znaleźć się także ładowarki 350-kilowatowe, na razie jednak aut osobowych o takich potrzebach w Polsce praktycznie nie ma.
Drugi filar to dostępność wielu stanowisk ładowania 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Na stacji Ekoen jest ich pięć, z ładowarkami o różnych mocach. Filar trzeci to możliwość płacenia za pobrany prąd za pomocą zwykłej karty, bez żadnych aplikacji i abonamentów. To pierwsze takie rozwiązanie na świecie, a oprogramowanie potrzebne do obsługi mobilnych płatności za energię trzeba było stworzyć od podstaw.
Czwarty filar to komfort odpoczynku w trakcie ładowania samochodu. W stacji Ekoen na powierzchni 128 mkw. znajduje się EkoCafe z barem szybkiej obsługi, toaleta oraz zapewniający prywatność i komfortowy odpoczynek VIP Room. Poziom naładowania baterii, moc ładowania, ilość pobranej energii oraz opłaty naliczone na każdym ze stanowisk kierowcy mogą śledzić na bieżąco na znajdujących się w EkoCafe i VIP Roomie monitorach.
Pierwsza stacja Ekoen, jak podkreślają prezesi Kubik i Olszewski, będzie swego rodzaju laboratorium. Zebrane na niej doświadczenia będą analizowane pod kątem wprowadzania udoskonaleń w kolejnych takich punktach. Ambitne plany nie są bowiem dla firmy Ekoenergetyka niczym nowym.
Zaczęło się od piwnicy
Pierwsza stacja Ekoen została uruchomiona w Nowym Kisielinie na obrzeżach Zielonej Góry. Miejsce nie jest przypadkowe. Tuż obok, w Lubuskim Parku Przemysłowo-Technologicznym, mieści się bowiem siedziba spółki Ekoenergetyka z całym zapleczem produkcyjnym, serwisowym, logistycznym i administracyjnym. Historia firmy przypomina nieco opowieść w stylu „Ziemi obiecanej”.
Zaczęło się od grupki znajomych-studentów, których pasją było przerabianie samochodów na „elektryki”. W czasach, gdy nikt jeszcze nie mówił o elektromobilności, oni zaczęli już tworzyć w Zielonej Górze wizję transportu przyszłości opartego na bezemisyjnych pojazdach i stacjach szybkiego ładowania. Gdy zwykli malkontenci przekonywali ich, że żadnego z tych pomysłów zrealizować się nie da, Bartosz Kubik postanowił udowodnić, że jest inaczej. „W takim razie zakładamy firmę” – zaproponował koledze.
Pionierski inkubator pomysłów i warsztat mieściły się w piwnicy. W 2009 r. przyszła pierwsza oferta na ładowarkę. W 2010 r. postawili stację ładowania w Niemczech. Potem były pierwsze targi w Hanowerze, po których posypały się zamówienia. Tymczasem prototypownia firmy znajdowała się na podwórku, a montaż odbywał się na terenie zielonogórskiego uniwersytetu, gdzie przenieśli także siedzibę, do biura Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości. Pierwszą stację szybkiego ładowania DC zbudowali dla firmy Solaris, której elektryczny autobus woził gości w Poznaniu w czasie Euro 2012.
Po drodze były jeszcze pomysły na rolnicze biogazownie, elektryczne rowery i sieć terminali ładowania Galactico, która jednak okazała się falstartem. W firmę uwierzyło jednak dwóch ludzi – prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki i pasjonat motoryzacji i elektrycznych samochodów, właściciel firmy Polfarmex z Kutna, Mieczysław Wośko. Pierwszy pomógł im zainstalować się w Lubuskim Parku Przemysłowo-Technologicznym, drugi zainwestował w spółkę. Rozpoczął się nowy rozdział w historii Ekoenergetyki.
Zielona Góra
Pierwszy kontrakt z miastem na budowę sieci ładowarek do autobusów elektrycznych opiewał na 15 mln zł – dziesięć razy tyle, ile firma zarabiała wcześniej. Dziś po Zielonej Górze jeździ ponad 40 autobusów elektrycznych – połowa całego taboru, co jest najwyższym odsetkiem wśród polskich miast. Do dyspozycji mają ok. 30 stacji ładowania na pętlach, w zajezdni i centrum przesiadkowym koło dworca kolejowego. Dyspozytor obsługujący elektryczny tabor widzi na ekranie monitora lokalizację i poziom naładowania baterii każdego z autobusów, a także prognozy poziomu naładowania tych, które połączyły się z siecią elektryczną. W razie potrzeby może zmienić kolejność ich odjazdów.
Jednak to nie w Zielonej Górze pracuje obecnie najwięcej ładowarek wyprodukowanych przez Ekoenergetykę. Rekordzistą jest Paryż, do którego firma dostarczyła ich aż 96, a w planach jest potrojenie tej liczby. Firma wygrała też przetargi na dostarczenie ładowarek dla warszawskich Miejskich Zakładów Autobusowych oraz stacji Orlenu. W sumie wyprodukowane w Nowym Kisielinie urządzenia pracują dziś w ponad 600 lokalizacjach, w 60 miastach 11 państw. Ładowarki Ekoenergetyki spotkać można od dalekiej północy Szwecji po Hiszpanię i Turcję.
Najlepiej widać to w dyspozytorni serwisu, gdzie na monitorach widoczne są lokalizacje tych stacji, informacje, czy pracują i z jaką mocą, a w przypadku awarii wyświetlają się kody błędów. Pomocy technicznej można udzielić już z poziomu komputera, przeprowadzając odpowiednie czynności zdalnie, a na wypadek konieczności bezpośredniej interwencji przygotowany jest specjalny serwisowy samochód z pełnym wyposażeniem w niezbędne części. – Działamy niemal jak straż pożarna – śmieje się prezes Kubik.
Wszystkie ładowarki Ekoenergetyki to własne konstrukcje. W badania i rozwój firma zainwestowała od 2015 r. aż 75 mln złotych. Efektem są innowacyjne rozwiązania – ładowarki-maszty z pantografami opuszczanymi na znajdującą się na dachu autobusu szynę czy najszybsze i najsilniejsze ładowarki dla transportu miejskiego, jakie zostały zbudowane dla Poznania i Hamburga. Ta ostatnia, o mocy 1,2 megawata, powstała w zaledwie miesiąc. Prototypowanie w firmie odbywa się bowiem błyskawicznie m.in. z zastosowaniem drukarek 3D.
Zamiast gadać, trzeba działać
W ciągu 10 lat Ekoenergetyka stała się potentatem na rynku ładowarek dla autobusów w Polsce i ważnym graczem w Europie. Firma wygrywa przetargi nie tylko innowacyjnymi konstrukcjami i sprawnym serwisem, ale też szybkością i terminowością dostaw; na ponad 35 kontraktów w 2019 r. łączne opóźnienia wyniosły zaledwie kilka dni. W efekcie między 2019 a 2020 rokiem przychody mają wzrosnąć z 70 do 130 mln zł. Cały czas trwa rozbudowa zaplecza, które z trudem nadąża za rosnącymi zamówieniami. Jednak po sukcesie na rynku autobusów prezes Kubik i jego cały zespół Ekoenergetyki, postanowili powrócić także do realizacji swojej pierwotnej wizji elektromobilności.
Na tydzień przed otwarciem stacji Ekoen firma uruchomiła w Zielonej Górze mini-korporację taksówkową Evity. Obecnie jest to pięć elektrycznych samochodów Nissan Leaf, oferujących najtańsze przejazdy w mieście. „Elektryki” wzbudziły wielkie zainteresowanie mieszkańców, a dla Ekoenergetyki są również testem tego rodzaju usług, z którego wnioski mogą zaowocować kolejnymi pomysłami. Plany idą jednak znacznie dalej – obecnie trwa budowa obiektu, który ma być miejscem badań nad technologią wodorową do napędu aut.
Pierwszym jednak krokiem w stronę elektromobilności z prawdziwego zdarzenia mają być stacje Ekoen. Poszukiwanie odpowiedzi na pytania, jak zapewnić łatwość podróżowania, komfort i swobodę właścicielom aut elektrycznych w Polsce, trwało prawie dwa lata. Efektem było też kilka ciekawych wniosków, dotyczących infrastruktury ładowania aut, które prezes Adam Olszewski przedstawił, otwierając obiekt.
– Trzy stacje szybkiego ładowania typu Ekoen mogą obsłużyć dziennie tyle samochodów, co 200 stacji ładowania wolnego, zapewniając jednocześnie kierowcom o wiele większy komfort i swobodę. To różnica taka, jak między nowoczesną stacją benzynową a ręczną pompką paliwa postawioną na każdej ulicy, z których kierowcy sami mieliby nalewać paliwo do swoich aut – przekonywał.
Szaro-zielony „pylon” z wyświetlaczem pokazującym cenę 1,59 zł na kilowatogodzinę i napisami EV Station-Bistro-Relax stoi na razie tylko w Nowym Kisielinie. Plany są jednak takie, by za dwa lata było ich w Polsce nawet sto.
ANF
PARTNER