Ile samochodów wyprodukuje w tym roku Tesla? Szef spółki zasugerował, że więcej, niż dotychczas mówiono. I ma kłopoty.
Elon Musk, szef Tesli, amerykańskiego producenta samochodów elektrycznych, znów naraził się amerykańskiemu nadzorowi giełdowemu. I znów w serwisie mikroblogowym Twitter. „W 2011 r. Tesla wyprodukowała zero samochodów, ale w 2019 r. wyprodukuje około pół miliona” – napisał. Niby nic wielkiego. Tyle że oficjalny cel firmy to produkcja na poziomie 400 tys. sztuk. Wynik o jedną czwartą lepszy od wcześniej deklarowanego to dużo większa sprzedaż, a potencjalnie również wyższe zyski i odpowiednio większa wycena na giełdzie.
Nie jest więc niespodzianką, że sprawie zaczęła się przyglądać Securities and Exchange Commission (SEC), która nadzoruje amerykański rynek kapitałowy. Tym bardziej, że dla Muska to już recydywa. W ubiegłym roku SEC prowadziła przeciwko niemu sprawę o manipulację kursem Tesli.
Doszło do tego, gdy biznesmen napisał o możliwym skupieniu akcji spółki z giełdy, i to przy kursie znacznie przewyższającym bieżące notowania. „Finansowanie zabezpieczone” – oświadczył wtedy na Twitterze biznesmen. Kurs poszybował, ale niedługo potem okazało się, że o żadnym potencjalnie korzystnym dla posiadaczy walorów Tesli skupie nie ma mowy, i ceny akcji zapikowały.
Rozważaniami o wycofaniu spółki z giełdy Musk podzielił się na początku sierpnia. Niecałe dwa miesiące później dostał od SEC 20 mln dol. kary za manipulację. Nadzór zmusił go też do rezygnacji ze stanowiska przewodniczącego spółki (choć pozwolił mu zachować funkcję CEO, czyli dyrektora wykonawczego; w Polsce tak się określa prezesa). I dał jeszcze jeden warunek: odtąd aktywność biznesmena na Twitterze miała być zatwierdzana przez specjalny „komitet” powołany przez spółkę. Chyba że pisał coś, o czym rynek już wiedział.
Taką linię obrony przyjęto w stosunku do sprawy z poprzedniego tygodnia. W jednej z prezentacji dla inwestorów miało pojawić się stwierdzenie, że tegoroczna produkcja wyniesie 350–500 tys. aut. Poza tym Musk dość szybko się zorientował, jakie zamieszanie wprowadził deklaracją o pół miliona e-samochodów, i próbował prostować, że pod koniec roku taki będzie annualizowany poziom produkcji (czyli np. liczba egzemplarzy, jakie zjadą z taśm w określonym tygodniu, razy 52).
Wszystko to jednak niewiele pomogło. W poniedziałek SEC zwróciła się o uznanie, że biznesmen nie zastosował się do ubiegłorocznego orzeczenia sądu. Faktycznie, sama spółka potwierdziła, że nikt w Tesli nie zaakceptował tweeta, z którym zapoznały się 24 mln osób. Jeśli sąd zgodzi się ze stanowiskiem SEC, otworzy to drogę do wystąpienia o grzywnę, a nawet o więzienie. Ale przede wszystkim może skutkować odebraniem Muskowi prawa do zarządzania jego własną firmą (ma w niej niespełna 22 proc. akcji).
Przed uruchomieniem Tesli Musk był znany głównie jako współudziałowiec serwisu płatności internetowych PayPal, który sprzedał na początku poprzedniej dekady platformie aukcyjnej eBay. Niedługo potem założył SpaceX, firmę, która obecnie wykonuje komercyjne loty kosmiczne, i stał się udziałowcem Tesli (kontrolę nad firmą przejął w czasie kryzysu finansowego). Każdy z jego pomysłów przyciąga uwagę mediów. Równie mocno przyciąga ją jednak niekonwencjonalne zachowanie biznesmena. Chodzi nie tylko o „ćwierkanie” na Twitterze.
W zeszłym roku o Musku było głośno również ze względu na palenie marihuany w trakcie wywiadu transmitowanego przez internet. I po tym, jak rozwinął skrót SEC jako „shortsellers enrichment commission”, czyli „komisja wzbogacenia sprzedających na krótko”. Bo działania SEC przyczyniały się do spadków kursu akcji Tesli, na czym zarabiali inwestorzy utrzymujący „krótkie” pozycje (czyli tacy, którzy pożyczyli akcje, sprzedali je i liczą na zarobek na obniżce notowań).
Informacja o najnowszych działaniach SEC doprowadziła w poniedziałek do 5-proc. spadku notowań Tesli. Wartość rynkowa spółki to nadal ok. 50 mld dol. O kilka miliardów mniej niż General Motors, ale równocześnie o kilkanaście miliardów więcej niż Ford Motor Company.