Możliwości pociągów Pendolino wreszcie zostaną wykorzystane. Ale dopiero za pięć lat, kiedy rozpędzą się do 250 km/h.
Według obietnic Ireneusza Merchela, szefa spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, na razie tak szybko mamy jeździć na jednej linii Centralnej Magistrali Kolejowej – tej prowadzącej z Warszawy w stronę Katowic i Krakowa. Oznacza to, że wreszcie będzie można w pełni wykorzystać możliwości składów Pendolino.
Przypomnijmy, że 20 wyprodukowanych przez Alstom pociągów kosztowało 1,7 mld zł. Kolejny miliard ma kosztować ich serwisowanie do 2031 r. Już po zamówieniu składów część komentatorów twierdziła, że Polska kupuje zabawkę, której nie wykorzysta, bo nie mamy odpowiednich torów. Skład otrzymał homologacje dopuszczającą pociąg do jazdy po Polsce właśnie z prędkością 250 km/h. Po rozpoczęciu regularnych kursów z pasażerami w 2014 r. mógł się jednak rozpędzić tylko do 160 km/h, bo tylko na tyle pozwalały wówczas tory.
Na części Centralnej Magistrali Kolejowej prędkość została potem podwyższona do 200 km/h, ale nie spowodowało to skrócenia czasu przejazdu, bo jednocześnie prowadzone są inne prace.
Rozjazdy do wymiany
Prezes Merchel mówi, że osiągnięcie prędkości 250 km/h w 2023 r. będzie możliwe dzięki dalszej przebudowie CMK. Po pierwsze, trzeba wybudować ostatnie brakujące wiadukty nad torami. Trzeba też zmodernizować linię w rejonie miejscowości Idzikowice, gdzie znajduje się zakład remontów wagonów i łącznice z liniami do Radomia i Koluszek. By pociągi nie musiały tam zwalniać, konieczna jest wymiana ok. 50 rozjazdów. Na CMK trzeba też wzmocnić konstrukcję mostów i przepustów, po których poruszają się pociągi. Dokończenia wymaga również montaż nowoczesnego systemu sterowania ruchem (ETCS), który m.in. pozwala kontrolować pracę maszynisty. Kiedy ten np. zignoruje czerwone światło na semaforze, pociąg zostanie automatycznie zatrzymany.
Andrzej Adamczyk, szef resortu infrastruktury, zapewnia też, że trwają już prace nad korektą rozporządzeń, które umożliwią szybszą jazdę.
Łagodne łuki
Andrzej Massel, zastępca szefa Instytutu Kolejnictwa, podkreśla, że już w latach 70. linię CMK budowano tak, by w przyszłości można było rozwinąć prędkość ok. 250 km/h. Umożliwią to m.in. łagodne łuki i odpowiednie odległości między torami.– Zwiększenie prędkości powyżej 200 km/h. jest możliwe. Powstaje tylko pytanie: Do jakiej prędkości? Na pewno uda się rozpędzić do 230 km/h, ale czy regularnie da się jeździć 250 km/h? To trzeba będzie zbadać. Na pewno trzeba sprawdzić, jak pantograf pociągu współpracuje z siecią – zaznacza Massel.
Niektórzy eksperci zastanawiają się tylko, czy wytrzyma system zasilania prądem. Przy dużych prędkościach pociąg pobiera go znacznie więcej. Według Massela system podstacji energetycznych wytrzyma, bo był w ostatnich latach wzmacniany.
Piotr Malepszak, były szef Biura Dróg Kolejowych w PKP PLK, a obecnie wiceprezes Kolei Dolnośląskich, ocenia, że podniesienie prędkości do 250 km/h na CMK w ciągu pięciu lat jest możliwe. To zaś pozwoli skrócić czas przejazdu z Warszawy do Krakowa i Katowic do 1 godz. 55 min (o ok. 25 minut krócej niż teraz).
System ETCS2
– Zapewne prędkość będzie podnoszona stopniowo. Podstawowym warunkiem uzyskania docelowych parametrów jest jednak mocne pilnowanie wysokiej jakości prac inwestycyjnych, bo wyższe prędkości wymagają wyjątkowo równych torów. Po zakończeniu prac trzeba będzie także zwiększyć wydatki na utrzymanie linii – zaznacza. Malepszak przyznaje, że największa obawa co do dotrzymania założonego terminu dotyczy montażu dodatkowego systemu kontroli bezpieczeństwa jazdy pociągu – ETCS2.
– Jak dotąd mamy duży poślizg z jego wdrożeniem na linii Warszawa – Gdynia – przypomina.
Rzeczywiście, według zapowiedzi PKP PLK sprzed kilku lat system miał działać na linii do Trójmiasta już pod koniec 2015 r., ale nadal go nie ma, bo przeciąga się jego kalibracja. Wprawdzie linia ze stolicy nad morze jest dość kręta, ale dzięki systemowi na niektórych odcinkach Pendolino mogłoby się rozpędzić do 180–200 km/h, dzięki czemu podróż skróciłaby się o ok. 10 minut.
Prędkości rzędu 250 km/h będą możliwe do osiągnięcia na całkiem nowych trasach. Według rządu setki kilometrów torów mają powstać do 2030 r. przy okazji budowy wielkiego lotniska przesiadkowego w Baranowie. Nie wiadomo jednak, co wyjdzie z tych obietnic.