Zachodnie służby drogowe coraz częściej nakładają kary za spanie w kabinach. Tymczasem wiele takich sytuacji to nie wina kierowców, lecz załadowców, którzy przekładają rozładunek np. z piątku na poniedziałek.
Zakaz odbierania regularnych (tzw. weekendowych) 45-godzinnych odpoczynków w pojazdach wynika wprost z rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 561/2006. To nie z niego jednak wynikają sankcje za niedostosowanie się do tego wymogu. Te bowiem zostały określone przez poszczególne państwa członkowskie w ich krajowych regulacjach. Najpierw pojawiły się w porządku prawnym Francji, następnie Belgii, Holandii i ostatnio Niemiec (od 25 maja). Wprowadzeniu nowych regulacji towarzyszą też zmasowane kontrole na drogach i parkingach.
Tymczasem firmy transportowe narzekają, że naruszenie przepisów dotyczących odpoczynków weekendowych nie zawsze powstaje z winy przewoźnika, który nie zapewni kierowcy noclegu w hotelu czy motelu. Dość powszechnie zdarza się, że towar zostaje dostarczony na miejsce o wyznaczonym czasie, a mimo to załadowca odmawia rozładowania pojazdu i przekłada to np. na następny dzień. Jeśli dzień dostawy wypada w piątek, wówczas kierowca musi czekać na rozładunek aż do poniedziałku. W tym czasie siłą rzeczy nocuje w kabinie pojazdu, jednocześnie narażając siebie i przewoźnika na surowe kary.
Rozładunek po weekendzie
– Niestety problemy z terminowym rozładunkiem to codzienność w tej branży. A to nie ma dźwigu, a to w pierwszej kolejności trzeba rozładować inny pojazd. Kierowca musi więc czekać, a tymczasem odbiorca traktuje ciężarówkę dostawcy jak darmowy magazyn. Oczywiście załadowcy nie chcą w takich sytuacjach podpisywać żadnych oświadczeń, które potem można byłoby przedstawić służbom kontrolnym. Nie jesteśmy w stanie dłużej z tym walczyć – przyznaje Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Polskie firmy transportowe próbowały wywalczyć w takich sytuacjach zapłatę postojowego, czyli rekompensatę za przymusowy postój, podczas którego przewoźnik nie zarabia. Niestety, nie udało się. A teraz nie dość, że w takich sytuacjach firma jest pozbawiona zysku, to jeszcze naraża się na kary.
Kraje UE poważnie traktują przewinienia kierowców / Dziennik Gazeta Prawna
Jak podkreśla Paweł Trębicki, dyrektor generalny Raben Transport, przepisy dotyczące noclegów nie uwzględniają realiów. Zarówno tych wynikających ze specyfiki branży, jak i uwarunkowań infrastrukturalnych.
– Podstawą do wprowadzenia nowych przepisów była poprawa warunków socjalnych dla kierowców oraz podniesienie poziomu bezpieczeństwa na drogach. Brzmi logicznie, ale jedynie w teorii. Liczba pojazdów rośnie, a z nią zapotrzebowanie na specjalistyczną infrastrukturę parkingową, zapewniającą również możliwość odpoczynku w przewidzianym przepisami standardzie. Niestety każdy, kto chociaż okazjonalnie przejeżdża autostradą przez Niemcy, widzi, że na większości parkingów brakuje nawet zwykłego miejsca do parkowania, a co dopiero mówić o bazie hotelowej – tłumaczy Paweł Trębicki. I dodaje, że przecież trudno sobie wyobrazić, że kierowca wjedzie do najbliższego miasteczka kilkunastometrowym tirem i blokując ruch, rozpocznie poszukiwania odpowiedniego noclegu.
– Nawet kiedy już taki znajdzie, wątpię, aby parking przed hotelem był dostosowany do transportu ciężkiego. Z jednej strony mamy więc kolejne zakazy i wysokie sankcje, z drugiej brak możliwości praktycznego dostosowania się do przepisów – mówi Trębicki. Podkreśla również, że od 25 maja na rynku występuje olbrzymi problem z dostępnością aut na rozładunki poniedziałkowe, piątkowe czy międzyświąteczne. Przewoźnicy po prostu boją się potencjalnych sankcji.
Nieprecyzyjne przepisy
Eksperci nie mają wątpliwości – przepisy transportowe powinny być doprecyzowane tak, aby wykluczyć odpowiedzialność przewoźnika bądź kierowcy wtedy, gdy naruszenie powstało nie z jego winy (tylko np. załadowcy).
– Kary powinny być nakładane w sytuacji, gdy z analizy stanu faktycznego jednoznacznie wynika, że 45-godzinny odpoczynek w kabinie był z góry planowany – mówi Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561. – Jeśli nie doszło do zawinienia, czy to po stronie przewoźnika, czy kierowcy, wówczas powinna być to przesłanka zwalniająca z odpowiedzialności – dodaje prawniczka.
Przykładowo francuskie służby dość ochoczo stosują mandaty za weekendowe odpoczynki w stosunku do kierowców (np. po 750 euro). Jednak sankcja do 30 tys. euro dla firmy grozi tam za celowe organizowanie przewozów w taki sposób, aby kierowcy spędzali weekendowe pauzy w pojazdach. Pytanie, jak będzie wyglądała praktyka nakładania sankcji np. w Niemczech. Oczywiście zawsze można liczyć też na to, że mankamenty przepisów zostaną skorygowane w orzecznictwie.
– Z tym, że nastąpi to najwcześniej za dwa lata, a do tego czasu kary będą cały czas nakładane – przewiduje Szwed.