- Polski rynek telekomunikacyjny dojrzał do konkurowania jakością - zauważa Sławomir Lubak, lider branży telekomunikacji, mediów i technologii w Deloitte.

Sławomir Lubak, lider branży telekomunikacji, mediów i technologii w Deloitte / Media / Darek Lewandowski
W Polsce budowa nowej sieci komórkowej wprawdzie się opóźnia, ale generalnie łączność 5G jest w Europie coraz popularniejsza. Światłowody staną się przez to passé?
Inwestycje w 5G postępują, ale na polskim rynku konsumenckim zainteresowanie tą technologią jest jeszcze relatywnie małe. Dotychczas uruchomione usługi sieci piątej generacji nie oddają pełni jej możliwości, a użytkownicy, w szczególności ci indywidualni, nie widzą natychmiastowych korzyści płynących ze stosowania 5G. Stąd też ta technologia nie stanowi obecnie znaczącego czynnika przy wyborze telefonu. Z naszych badań wynika, że kwestię obsługi 5G rozważa mniej niż 10 proc. osób wybierających nowe urządzenie - nie jest to zatem kluczowy parametr. Większe znaczenie ma długość życia baterii i inne funkcjonalności smartfona. Wydaje się więc, że minie jeszcze trochę czasu, zanim 5G zawojuje rynek.
Natomiast porównując obie technologie, możemy stwierdzić, że na korzyść światłowodów przemawia przede wszystkim ich niezawodność. Problemem jest dotarcie do użytkownika końcowego, ale operatorzy wciąż inwestują w tę infrastrukturę - zarówno w Polsce, jak i innych krajach europejskich.
Dlatego wydaje mi się, że przyszłością rynku telekomunikacyjnego będzie koegzystencja sieci mobilnych - czyli głównie 5G, które z czasem wyprze obecny standard 4G/LTE - ze światłowodami. Tam, gdzie to możliwe, dla komunikacji stacjonarnej odbiorcy końcowi pozostaną przy światłowodach ze względu na ich jakość, pewność, stabilność. Szczególnie biorąc pod uwagę wzmożone zapotrzebowanie na transfer danych przy telepracy lub pracy hybrydowej i zdalnym nauczaniu.
5G też obiecuje niezawodność.
Ta sieć musi się jeszcze w Polsce sprawdzić i sprzedać. Przeciętny użytkownik sieci mobilnej nie widzi jeszcze wartości dodanej związanej z nową technologią. Korzysta z internetu w smartfonie i nie zwraca uwagi, czy jest to jeszcze LTE, czy już 5G. A różnica parametrów - jak wyższa prędkość i mniejsze opóźnienie transmisji w 5G - nie są jeszcze dostrzegalne.
Wydaje mi się, że dopiero zastosowanie nowej sieci przez rynek biznesowy będzie istotną zmianą i napędzi praktyczne wykorzystanie 5G - dla internetu rzeczy, przemysłu 4.0, telemedycyny itp.
Poza pojawieniem się 5G co jeszcze będzie miało znaczenie dla rozwoju rynku światłowodów?
Agenda cyfrowa Unii Europejskiej, kładąca duży nacisk na inwestycje światłowodowe. Dofinansowanie z funduszów unijnych i przez poszczególne państwa - w tym Polskę - ma duże znaczenie dla zwiększania zasięgu światłowodów.
Drugi czynnik to komercyjne przedsięwzięcia joint venture podejmowane przez podmioty z branży telekomunikacyjnej wraz z funduszami inwestycyjnymi. W ostatnim czasie takich inicjatyw pojawia się w Europie coraz więcej. Przykładem w Polsce jest spółka Światłowód Inwestycje założona przez Orange z inwestorem kapitałowym (holenderskim funduszem APG - red.) i świadcząca usługi hurtowe innym operatorom. Upowszechnia się przy tym model działalności, w którym jedne firmy budują infrastrukturę i zarządzają nią, a inne oferują usługi abonentom.
A jak będzie wyglądał rynek telekomunikacyjny w przyszłości?
Moim zdaniem w najbliższych latach rynek będzie dążył do koegzystencji światłowodów z mobilną siecią 5G. Być może pogłębi się też w Europie trend agregacji wszystkich usług telekomunikacyjnych oferowanych użytkownikom końcowym. Teraz takiej agregacji dokonują - np. w Polsce - operatorzy infrastrukturalni, ale w przyszłości mogą się pojawić na rynku niezależni usługodawcy, działający choćby na poziomie lokalnym.
Generalnie, biorąc pod uwagę różne warianty rozwoju wydarzeń w najbliższych latach, możemy nakreślić dla rynku telekomunikacyjnego cztery podstawowe scenariusze. Pierwszym jest superkoncentracja. W tym wariancie światłowód jest podstawowym sposobem zaspokojenia rosnącego popytu na internet szerokopasmowy - zarówno dla abonentów indywidualnych, jak i firm. Operatorzy „zasiedziali’ na rynku - czyli tacy, którzy mają już sieć światłowodową i nadal ją rozbudowują - pokonują konkurencję dzięki zintegrowanym ofertom, wzmacniając swoją pozycję i pogłębiając konsolidację rynku.
To dotyczy całej Europy, nie tylko Polski?
Tak. W poszczególnych krajach mogą się zrealizować różne scenariusze.
Drugim scenariuszem jest dominacja operatorów mobilnych - do której dojdzie, jeśli technologia 5G i 5G+ uzupełni, a nawet częściowo zastąpi, szerokopasmowe sieci stacjonarne. Będzie to zatem sytuacja przeciwna do tej z pierwszego scenariusza. Tutaj dominująca pozycja przypadnie operatorom komórkowym - przy czym częściowo mogą to być te same firmy, co w pierwszym wariancie, bo część telekomów inwestuje zarówno w sieci światłowodowe, jak i mobilne.
Oprócz tych dwóch skrajnych w grę wchodzą jeszcze dwa pośrednie scenariusze. Superfragmentacja dotyczy sytuacji, w której światłowód jest konkurencyjny w stosunku do 5G i żadna z tych technologii nie dominuje. Powstaje wtedy zróżnicowana infrastruktura sieciowa - dzięki otwartym standardom technicznym i presji regulacyjnej na otwarty dostęp. To zachęca nowych graczy, agregujących usługi światłowodowe i komórkowe. Równowagę między obiema technologiami może jednak zakłócić duża koncentracja sieci światłowodowych na niektórych obszarach - np. w gęsto zaludnionych miastach, bo tam budowa tej infrastruktury najbardziej się opłaca.
A czwarta możliwość?
To dezagregacja, będąca de facto dominacją operatorów hurtowych, czyli właścicieli sieci, którzy nie będą się chcieli dzielić przychodami z mniejszymi graczami, więc nie pozostawią dużego pola manewru dla agregatorów usług. Operatorzy, którzy nie zainwestowali odpowiednio wcześnie w sieć światłowodową, zostaną w tym scenariuszu ostatecznie wypchnięci z rynku. Przy czym w Polsce na razie się na to nie zanosi.
Mówił pan, że najbardziej prawdopodobna jest koegzystencja światłowodu i 5G. Czyli będzie to jakaś odmiana „superfragmentacji”?
Tak, ze względu na różne zastosowania obu technologii łączności myślę, że będą się one uzupełniały, zamiast wypychać jedna drugą. Ich współistnienie jest bardzo prawdopodobne także dlatego, że rdzeń sieci komórkowej jest budowany, bazując na światłowodzie. To najlepsza droga.
Co do ostatniej mili, czyli dotarcia do użytkownika końcowego, to zasięg światłowodów w Polsce w ciągu pięciu lat powinien wzrosnąć do 80 proc. gospodarstw domowych. Będzie to więc już duża baza. Natomiast tam, gdzie światłowód nie dotrze, główną rolę odegra komunikacja mobilna. Domeną 5G będzie też całe spektrum zastosowań biznesowych, wykorzystujących szybką komunikację i operacje na dużych bazach danych - czyli internet rzeczy, autonomiczne pojazdy, zarządzanie transportem czy dużymi fabrykami.
Równoległy rozwój 5G i światłowodów będzie wynikał z tego, że stale rośnie nasz apetyt na transfer danych?
Apetyt i potrzeba - czego doświadczyliśmy szczególnie, gdy po wybuchu pandemii musieliśmy przejść na telepracę i znaczenie przepustowości domowych łączy jeszcze wzrosło. A niezależnie od tego coraz więcej osób korzysta z internetowych serwisów wideo, robi zakupy w sieci, gra online itd. I ten trend się utrzyma.
Jakie mogą być różnice w rozwoju rynku w Polsce i w Europie?
Na wszystkich głównych rynkach europejskich jest duże parcie na rozwój sieci światłowodowych. Paradoksalnie w niektórych krajach wysoko rozwiniętych dynamika wzrostu tych sieci będzie bardzo wysoka - paradoksalnie, gdyż baza była tam dość mała. Na przykład w Niemczech całkowita liczba użytkowników podłączonych obecnie do światłowodu nie jest dużo większa niż w Polsce.
Przy ponad dwa razy większym zaludnieniu.
Właśnie. Natomiast plany inwestycyjne operatorów w takich krajach europejskich jak właśnie Niemcy, Francja czy Wielka Brytania są bardzo ambitne. Widać silny nacisk na rozbudowę tych sieci i alokację znacznych środków na ten cel.
Który scenariusz rozwoju rynku będzie najlepszy dla osób korzystających z usług telekomunikacyjnych?
Taki, w którym na rynku będzie silna konkurencja - jednak z zastrzeżeniem, że zbyt duże rozdrobnienie nie sprzyja inwestycjom w infrastrukturę i nowe usługi.
A czego, oprócz niskich cen, konsumenci oczekują dziś od dostawców internetu?
Powiedziałbym, że coraz mniejszy nacisk kładą już na niskie ceny, a coraz większy na jakość i niezawodność sieci. I za te parametry są gotowi odpowiednio zapłacić. Punktem zwrotnym była tu pandemia, gdy pewność komunikacji stała się kluczowa, natomiast cena spadła na drugi plan. Oczywiście cena pozostaje istotna, zwłaszcza że w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do niskich cen na rynku telekomunikacyjnym - ale nie odgrywa już decydującej roli np. przy zmianie operatora lub planu taryfowego.
I po pandemii nadal będziemy gotowi zapłacić więcej za lepszą jakość połączenia?
Wydaje mi się, że ta skłonność pozostanie - a operatorzy będą wprowadzać podwyżki, choćby z racji znaczących inwestycji w nową infrastrukturę światłowodową i sieci 5G. Ceny będą rosły i nie należy się na to obrażać. I tak jesteśmy pod tym względem jednym z najtańszych krajów w Europie.
Przyczyniła się do tego długa wojna cenowa między telekomami.
I klienci byli jej beneficjentami. Jesteśmy już jednak w tym punkcie, gdy docenia się znaczenie jakości.
Wojna cenowa nie wróci?
Nie sądzę, żeby którykolwiek z operatorów miał na to ochotę. Tamta wojna cenowa odbyła się w innych warunkach: do gry wszedł czwarty telekom (Play - red.), występując w roli „challengera”. Żeby zdobyć pozycję na rynku, musiał odebrać klientów trzem zasiedziałym operatorom - dlatego walczył ceną. Natomiast dziś rynek jest już podzielony, więc nikt nie ma motywacji do takich działań. Co więcej, wszyscy czterej operatorzy należą do spółek giełdowych (choć nie wszyscy są notowani w Polsce), a to nie skłania do obniżania cen, bo inwestorzy oczekują dobrych wyników finansowych. Polski rynek telekomunikacyjny dojrzał do konkurowania
jakością. ©℗

Rozmawiała Elżbieta Rutkowska