O zgodę urzędu na wprowadzenie dopłat w roamingu wystąpiło już 12 operatorów komórkowych.
O zgodę urzędu na wprowadzenie dopłat w roamingu wystąpiło już 12 operatorów komórkowych.
Wprowadzenie zasady roam like at home (RLAH), dzięki której od połowy czerwca w innych krajach Unii Europejskiej możemy korzystać z telefonów komórkowych tak samo jak w Polsce, słono kosztowało operatorów. Po pierwsze dlatego, że znacznie wzrosła liczba takich połączeń, zwłaszcza transfer danych; a po drugie – ponieważ krajowe stawki detaliczne są jednymi z najtańszych i są kilkakrotnie niższe od cen hurtowych płaconych przez operatorów zagranicznym partnerom. Wskaźnik EBITDA – zysk przed potrąceniem odsetek, podatków i amortyzacji – Cyfrowego Polsatu (sieć Plus) był przez to w III kw. mniejszy o 62 mln zł, Orange o 73 mln zł, T-Mobile o 58 mln zł, a Play – 57 mln zł.
Z powodu dodatkowych kosztów telekomy sięgnęły po przewidziane w przepisach o RLAH koło ratunkowe: poprosiły Urząd Komunikacji Elektronicznej o zgodę na zastosowanie dopłat, czyli obciążenia klientów wyższymi stawkami za roaming niż za połączenia w kraju. Dopłaty nie mogą zapewniać operatorowi zysku, mogą jedynie zniwelować straty ponoszone na usługach w roamingu. Jako pierwsi, jeszcze w czerwcu, wnioski złożyli właściciele sieci NC+ i Plus. Za nimi poszło 10 kolejnych operatorów, a T-Mobile kończy właśnie przygotowywanie wniosku w tej sprawie, konsultując go z UKE. Z firm, które poprosiły o dopłaty, na decyzję regulatora czekają jeszcze tylko trzy telekomy – Play (wniosek z września), Orange (złożył dwa miesiące później) i Polskie Sieci Cyfrowe.
Większości operatorów, którzy dostali zielone światło od UKE, na razie wystarczy samo posiadanie koła ratunkowego – nie wprowadzają dopłat. Plus czeka, co zrobi konkurencja i jakie będą koszty RLAH w kolejnych okresach. – Klienci naszej sieci mogą nadal korzystać z roamingu na terenie Unii na takich zasadach jak dotychczas – zapewnia rzecznik Plusa Arkadiusz Majewski. Netia też nie podjęła decyzji o wykorzystaniu udzielonej przez UKE zgody na dopłaty.
Cenniki zmieniają mniejsi gracze. Nowe stawki w roamingu wprowadza operator wirtualny Virgin Mobile, obsługujący ok. 400 tys. kart SIM. – Pobieramy tylko takie opłaty, które pozwolą nam pokryć koszty tej usługi. Na świadczeniu usług roamingowych w UE z założenia nie mamy żadnej marży – zapewnia Piotr Suchodolski, dyrektor marketingu Virgin Mobile. – Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której nasi klienci w kraju będą zmuszeni do korzystania z uboższych lub droższych pakietów usług kosztem nadużyć osób większość czasu przebywających na terenie innego kraju UE – dodaje. Chodzi np. o osoby, które mieszkają na terenach przygranicznych i jeżdżą do pracy do Niemiec, korzystając tam z usług polskich operatorów. Innym przykładem są Czesi, którzy kupują polskie karty SIM i dzwonią u siebie w domu w ramach polskiego roamingu, bo tak jest taniej.
Dwa miesiące temu na dopłaty zdecydował się Premium Mobile – wirtualny operator, który obsługuje ok. 80 tys. kart SIM. Jak zareagowali klienci? – Większość doceniła nasze transparentne podejście i uczciwe postawienie sprawy – odpowiada Dariusz Chlastawa, wiceprezes zarządu Premium Mobile. – Nigdy nie obiecywaliśmy czegoś, z czego musielibyśmy się później wycofywać. Dziś taka polityka procentuje. Nasi klienci korzystają z roamingu przeważnie wtedy, gdy wyjeżdżają na wakacje. W związku z tym minimalne opłaty, jakie mamy, nie wywołują kosztów większych niż zakup przykładowo jednej kawy i ciastka podczas urlopu – stwierdza. – Naszym celem było wprowadzenie takich rozwiązań, by jak najmniej obciążyć abonentów korzystających z roamingu w UE, jednocześnie nie podnosząc w żadnym stopniu kosztów dla tych, którzy nie korzystają z tej usługi w ogóle lub korzystają sporadycznie – dodaje Chlastawa. Umowy zawierane w Premium Mobile są bezterminowe, więc można je wypowiedzieć w każdej chwili, ale operator nie zanotował fali odpływu klientów po wprowadzeniu dopłat.
Międzynarodowe dmuchanie na zimne
Minister resortu cyfryzacji Anna Streżyńska najpierw policzy koszty, a potem zdecyduje, czy pomóc polskim operatorom telekomunikacyjnym, o co zwróciły się do niej dwie organizacje branżowe: Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji oraz Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji. Jak podała „Rzeczpospolita”, operatorzy chcą powstrzymać wprowadzenie unijnego przepisu, który obniżałby ceny połączeń międzynarodowych do poziomu taryf krajowych.
Chodzi o połączenia, jakie wykonujemy na zagraniczne numery telefonów. W Europejskim Kodeksie Komunikacji Elektronicznej, nad którym pracuje Wspólnota, może się znaleźć zapis zrównujący ceny takich połączeń – dla polskich operatorów oznaczałoby to, że dostaną od klientów mniej, niż będą musieli zapłacić zagranicznym operatorom według cen hurtowych. Podobnie było po wprowadzeniu reguły RLAH (roam like at home) dotyczącej połączeń wykonywanych za granicą.
– Dla polskich firm będzie to miało podobne skutki jak RLAH. W praktyce będą ponosiły straty na tej usłudze i będą dotowały operatorów w krajach UE – uważa rzecznik Plusa Arkadiusz Majewski. Dlatego izby branżowe chcą, by minister Streżyńska nie dopuściła do przyjęcia takich zasad.
Czy pomoże operatorom? – Takich decyzji nie podejmuje się pod wpływem emocji, lecz na podstawie ścisłych kalkulacji – odpowiada DGP minister Streżyńska. – Przeanalizujemy realne koszty tych usług i wtedy podejmiemy decyzję. W takich sprawach trzeba działać ostrożnie, by nie popełnić błędu. Bezpłatny roaming też wzbudził entuzjazm i na krótką metę klienci na tym zyskali, ale operatorzy ponoszą tak wysokie koszty, że proszą UKE o zgodę na wprowadzenie dopłat – mówi Streżyńska.
Jak podaje „Rz” na podstawie badań KE, z połączeń międzynarodowych korzysta 40 proc. Polaków.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama