Chodzi o zintegrowane plany inwestycyjne. Ministerstwo Rozwoju i Technologii nie widzi problemu, ale eksperci mają wątpliwości, czy elektrownie wiatrowe powinny powstawać w ten sposób.

Zintegrowany plan inwestycyjny (ZPI) to nowy, wprowadzony reformą planowania przestrzennego z 2023 r., szczególny rodzaj planu miejscowego. Przygotowuje go i płaci za niego inwestor. W zamian może liczyć na szybszą realizację projektu i większą elastyczność w wykorzystywaniu gminnych terenów – wejście w życie ZPI powoduje utratę mocy obowiązujących planów miejscowych dla obszaru objętego inwestycją główną i uzupełniającą – wynegocjowaną z gminą i zawartą w umowie urbanistycznej (ZPI musi być zgodny z planem ogólnym, a do czasu jego uchwalenia – ze studium). W przypadku elektrowni wiatrowych – stawianych również na podstawie planu miejscowego – należy natomiast uwzględnić znacznie większy teren – zgodnie z zasadą 10H (elektrownie wiatrowe można stawiać w odległości od zabudowań nie mniejszej od 10-krotności całkowitej wysokości wiatraków, od 2023 r. gmina może zmniejszyć limit do 700 m). Rząd zapewnia, że te dwie regulacje można połączyć. Część ekspertów uważa jednak, że takie uchwały w przyszłości mogą być kwestionowane i przepisy trzeba doprecyzować.

Połączyć dwie ustawy

Różnic w przepisach o ZPI i planach miejscowych przygotowywanych na potrzeby lokalizowania elektrowni wiatrowych jest więcej. Dotyczą chociażby składania wniosków do projektu planu – nie przewidziano tego przy ZPI m.in. właśnie dlatego, że obejmuje on wyłącznie sam teren inwestycji.

– ZPI zawiera skrócony tryb partycypacji (niezwykle ważny z puntu widzenia mieszkańców gminy), nie był moim zdaniem przeznaczony, w trakcie jego tworzenia, dla inwestycji, które mają specjalne do tego przepisy – uważa urbanistka Joanna Świtlińska-Robutka, prezes Dolnośląskiego Biura Projektowania Urbanistycznego.

Resort rozwoju w odpowiedzi na pytania DGP wskazuje, że nowe elektrownie wiatrowe można lokalizować na podstawie ZPI, ale pod jednym warunkiem. „W procedurze sporządzania takiego ZPI konieczne jest uwzględnienie przepisów szczegółowych zawartych w ustawie z 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 317 ze zm.), w tym zachowanie wymaganych odległości elektrowni od budynku mieszkalnego albo budynku o funkcji mieszanej” – zastrzega ministerstwo. Taka wykładnia oznacza, że wprawdzie inwestor może gminie zaproponować ZPI na wiatraki, ale procedura uchwalenia takiego planu (włącznie z obszarem, który obejmuje) powinna zostać zaczerpnięta z przepisów dotyczących inwestycji w elektrownie wiatrowe.

– Regulacje o ZPI są przepisem szczególnym względem ogólnych zasad dla miejscowych planów, ale ustawa wiatrakowa jest przepisem szczególnym dla konkretnej inwestycji względem regulacji o ZPI. Stosuje się zatem przepisy o ZPI, ale tylko w zakresie, w jakim nie reguluje danej kwestii odmiennie ustawa wiatrakowa. A w tym przypadku art. 7 ust. 1 ustawy wiatrakowej reguluje zakres miejscowego planu dla wiatraków (w tym ZPI) w sposób odmienny niż ogólne przepisy o ZPI. Jest to pewien prawniczy węzeł gordyjski, który można jednak rozwiązać w drodze wykładni. Niewątpliwie jednak brak koordynacji uchwalania obydwu ustaw poskutkował niepewnością prawną – ocenia dr Aleksandra Błaszczyńska-Śmigielska z kancelarii Jacek Kosiński Adwokaci i Radcowie Prawni.

Ta argumentacja przekonuje część specjalistów, którzy już przygotowują takie dokumenty dla inwestorów. – Jest to dość kłopotliwe, ale nie jest niewykonalne. Ryzyko po stronie inwestorów jest ogromne, ponieważ wykładają swoje pieniądze nie tylko na ZPI, lecz także na jego przygotowanie, a gmina może zrezygnować w każdej chwili z procedowania takiego planu – podkreśla architekt Bożena Konieczny z Biura Koordynacji Przestrzeni.

Niepewna przyszłość

Problem polega na tym, że to tylko jedna z możliwych wykładni przepisów i gmina, zgadzając się na ZPI w zakresie elektrowni wiatrowych, nie może być pewna, czy w przyszłości taka uchwała nie zostanie zakwestionowana.

– Na szkoleniach jestem często pytany o możliwość uchwalenia zintegrowanego planu inwestycyjnego dla elektrowni wiatrowych i sam, analizując przepisy, mam wątpliwości co do wyjaśnień Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Dokonując reformy planistycznej, w żaden sposób nie powiązano ustawy z 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych z nowymi przepisami ustawy z 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym dotyczącymi ZPI. Samo Ministerstwo Klimatu i Środowiska dostrzega problem i chciałoby wprowadzić jasną regulację w tym zakresie – mówi Piotr Jarzyński, prawnik z kancelarii prawnej Jarzyński & Wspólnicy, ekspert komitetu ds. nieruchomości Krajowej Izby Gospodarczej.

Niejasności mogłaby usunąć ingerencja ustawodawcy, ponieważ zastosowanie wykładni resortu nie jest zabezpieczeniem dla gmin. – Każde odstępstwo od ściśle określonych zasad uchwalania miejscowego planu, w tym ZPI, może prowadzić do nieważności takiej uchwały. Nie pomaga przy tym zastosowanie wykładni ostrożnościowej, tj. bardziej rygorystycznych przepisów ustawy wiatrakowej. Jeśli zostały one zastosowane ostrożnościowo, ale sąd administracyjny uzna, że bezzasadnie, to uchwała będzie i tak nieważna – komentuje prawnik współpracujący z inwestorami.

Do tego dochodzi problem wyboru inwestycji uzupełniającej dla elektrowni wiatrowej, którą musi zrealizować inwestor na rzecz gminy, a która ma służyć obsłudze inwestycji głównej. – Z tym gminy i inwestorzy mają największy problem, bo przecież trudno uznać, że taką inwestycją będzie np. sieć elektroenergetyczna, która nie będzie mogła zostać przekazana gminie, a będzie np. własnością operatora systemu przesyłowego – wskazuje Piotr Jarzyński. Podobnie jest w przypadku drogi dojazdowej do inwestycji, która faktycznie służyłaby głównie inwestorowi, a nie mieszkańcom, ale to gmina musiałaby ją utrzymywać.©℗

ikona lupy />
Struktura produkcji energii elektrycznej w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe