Miasta chcą wydłużenia terminu na przyjęcie planów ogólnych do końca 2029 r. Ministerstwo Rozwoju i Technologii jest przeciwne, ponieważ wykluczyłoby to możliwość ich finansowania z Krajowego Planu Odbudowy.
Od początku prac nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz niektórych innych ustaw (druk nr 3097) strona samorządowa przekonywała, że wprowadzenie nowego narzędzia planistycznego w postaci planów ogólnych – choć jest potrzebne – to niemożliwe do końca grudnia 2025 r. Podczas zeszłotygodniowych prac podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia noweli Związek Miast Polskich, za pośrednictwem parlamentarzystów opozycji, złożył kilka poprawek, w tym tę wydłużającą ten termin do 31 grudnia 2029 r. (patrz: infografika). Nie znalazły one jednak akceptacji sejmowej większości, zdania w tej sprawie nie zmienia również resort rozwoju i technologii.
Wątpliwości samorządowców budzi również kwestia zapewnienia odpowiedniego finansowania stworzenia planów ogólnych. – Będziemy zgłaszali te poprawki podczas II czytania i, jeśli będzie taka potrzeba, w dalszej kolejności również w Senacie – mówi Marek Wójcik z ZMP.
Tak szybko się nie da
Reforma planowania przestrzennego to realizacja kamienia milowego A.1.3 Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO). Na ten cel zapisano ponad 900 mln zł, z czego 243 mln zł ma być przeznaczone na sporządzenie i przyjęcie we wszystkich 2477 gminach w Polsce planów ogólnych – aktów prawa miejscowego, które zastąpią studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy. Pieniądze mają być wypłacane w dwóch transzach – 30 proc. w 2024 r. i 70 proc. w 2026 r. Dodatkowym kosztem dla gmin – a zyskiem dla budżetu państwa – będzie podatek VAT od sporządzanych planów ogólnych, który w ocenie skutków regulacji został obliczony na kwotę 56 mln zł w latach 2023–2026. Przedstawiciele samorządów, najpierw podczas posiedzenia połączonych sejmowych komisji infrastruktury oraz samorządu terytorialnego i polityki regionalnej, a później w trakcie prac podkomisji bili na alarm, że przygotowanie i uchwalenie planów ogólnych przez najbliższe 2,5 roku spowoduje drastyczny wzrost popytu na usługi urbanistów – których liczba jest niewielka – a tym samym drastycznie wzrosną koszty. Według samorządowców – nawet 2,5-krotnie. Krytycznie do samego terminu, biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia, odnieśli się również przedstawiciele Izby Architektów RP.
Gorąca dyskusja dotyczy również przyszłości decyzji o warunkach zabudowy, które – w ocenie samorządów – w głównej mierze odpowiadają za chaos przestrzenny, z którym mamy do czynienia w wielu miejscach w Polsce
– W KPO Polska zobowiązała się do zrealizowania 100 proc. planów ogólnych do 2026 r. i w takich warunkach przygotowaliśmy tę ustawę. Proponowaliśmy inne zapisy, ale takie zostały nam narzucone. Wszystko się może zmienić, może zmienić się umowa o KPO, ale jeżeli teraz zdecydowalibyśmy o wydłużeniu terminu, to znaczy, że świadomie rezygnujemy ze środków KPO na planowanie przestrzenne i gminy, które nie wykonałyby tego do 2026 r., nie mogłyby liczyć na pieniądze z KPO – odpowiadał Piotr Uściński, wiceminister rozwoju i technologii. Lokalni włodarze zwracają jednak uwagę, że jak na razie w ogóle nie ma pewności, co do otrzymania przez Polskę pieniędzy z KPO, a termin 31 grudnia 2029 r. jest zbieżny z obecną unijną perspektywą finansową.
Co dalej z decyzjami o warunkach zabudowy?
Wątpliwości miast wzbudzają również szczegółowe zapisy dotyczące szczególnego rodzaju planu miejscowego – zintegrowanego planu inwestycyjnego (ZPI). Będzie on uchwalany przez radę gminy na wniosek inwestora (dewelopera), po przeprowadzeniu negocjacji i zawarciu umowy urbanistycznej, w której inwestor zobowiąże się do realizacji na rzecz gminy inwestycji uzupełniającej. Samorządowcy chcieli, aby w przepisach wprost wskazane było, że ZPI musi być zgodne z planem ogólnym. – W projekcie zmiany ustawy nie wskazano obowiązku zgodności ZPI z planem ogólnym, co stanowi poważne zagrożenie dla zachowania ładu przestrzennego gminy, zwłaszcza że rada gminy nie może całkowicie uznaniowo podjąć uchwały o odrzuceniu ZPI, gdyż w przypadku procedowania nad projektem uchwały o uchwaleniu ZPI winna kierować się konstytucyjną zasadą proporcjonalności i ochrony prawa własności – uzasadniało ZMP.
Dodatkowo lokalni włodarze chcieli wydłużenia terminu na udostępnienie i przekazanie radzie gminy wniosku inwestora o uchwalenie ZPI z 3 dni roboczych do 14 od dnia otrzymania wniosku albo uzupełnienia braków. Zmiany te nie zyskały akceptacji. Rządzący wskazywali, że zgodność ZPI z planem ogólnym wynika z treści nowelizacji i nie ma potrzeby wskazywania tego wprost w art. 37ea. Branża architektoniczna chciała z kolei wzbogacenia ZPI o sporządzenie koncepcji urbanistyczno-architektonicznej. Ministerstwo – choć przyznało, że to dobra praktyka stosowana przez samorządy i inwestorów – to nie zawsze niezbędna i w związku z chęcią uproszczenia procedury planistycznej, nie ma potrzeby wprowadzania takiego obowiązku.
Gorąca dyskusja dotyczy również przyszłości decyzji o warunkach zabudowy (tzw. WZ-ek), które – w ocenie samorządów – w głównej mierze odpowiadają za chaos przestrzenny, z którym mamy do czynienia w wielu miejscach w Polsce. Nowelizacja zakłada, że będą one wygasały po upływie 5 lat od dnia, w którym stały się prawomocne. ZMP postuluje skrócić ten termin do 3 lat. – To nie jest tak, że jak uchwalimy plan ogólny, to nie będzie można wydawać WZ-ek. Ta ustawa ich nie kasuje. Albo je żegnamy, albo robimy reklamę „piwa bezalkoholowego”. Nie dość, że te, które już są, będą po wsze czasy, to te, które zostaną wydane teraz – przez najbliższe 5 lat. Organ samorządu terytorialnego jest w tym przypadku jak kasjer, musi taką decyzję wydać – podsumowuje Marek Wójcik. ©℗