Tworzenie dodatkowych lokali wyborczych to ogromne koszty dla małych gmin. Ostra krytyka pojawiła się też przy wprowadzeniu wynagrodzenia dla tzw. mężów zaufania. Taka zmiana może utrudnić pozyskanie członków komisji wyborczych.
Samorządy mają zaledwie kilka tygodni, aby się przygotować do kalendarza wyborczego. Ostatnia nowelizacja przepisów w tym zakresie mocno utrudnia realizacje nowych zadań. Dodatkowo wciąż nie ma aktów wykonawczych do wprowadzonych rozwiązań.
Szybkie zmiany
Już 31 marca br. wejdzie w życie ustawa z 26 stycznia 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks wyborczy oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 497 ze zm.). Zgodnie z art. 16 ust. 1 tej nowelizacji wójt lub burmistrz w terminie miesiąca od dnia wejścia w życie ustawy musi przekazać komisarzowi wyborczemu informację o każdej położonej na obszarze danej gminy miejscowości, w której zamieszkuje co najmniej 200 mieszkańców i nie mieści się lokal obwodowej komisji wyborczej.
Wskutek bowiem nowelizacji doszło do zmniejszenia limitów liczby mieszkańców dla tworzenia stałych obwodów głosowania. Wyniosą one od 200 do 4 tys. mieszkańców. Przed zmianą – od 500 do 4 tys., ale w uzasadnionych sytuacjach było możliwe utworzenie mniejszego obwodu.
Samorządy przyznają, że mogą mieć problemy z tworzeniem dodatkowych komisji.
– W mniejszych miejscowościach może brakować np. salek, świetlic, szkół, przedszkoli. Co więcej, należy te lokale wyposażyć i zapewnić im obsługę, w tym informatyczną, a w dniu wyborów wymagany skład komisji – mówi Grzegorz Marcjasz, sekretarz miasta Opole.
Jego zdaniem wszystkie te zmiany niosą za sobą duży wzrost kosztów, jakie należy ponieść na zorganizowanie i przeprowadzenie wyborów. Co prawda koszty te nie są pokrywane przez gminy, ale znacząco obciążają budżet państwa.
– Dodatkowo część komisji trzeba dostosować do potrzeb wyborców niepełnosprawnych – mówi Florian Ciecior, wójt gminy Chrząstowice.
Mężowie (nie)zaufania
Ponadto nowelizacja przyznaje mężom zaufania za co najmniej pięć godzin pełnienia funkcji wynagrodzenie w wysokości 40 proc. pensji członka komisji wyborczej. Pomimo zgłaszanych zastrzeżeń do tej propozycji znalazła się ona w zmianach kodeksu wyborczego. Samorządowcy obawiają się, że spowoduje to częściowy odpływ kandydatów na członków komisji wyborczych. To problem zwłaszcza dla większych miast.
– Wiele osób będzie wolało zostać mężem zaufania, który nie ma formalnych obowiązków, lecz jedynie uprawnienia. Wystarczy poświęcenie co najmniej pięciu godzin, a nie jak członek komisji kilkunastu godzin, a w niektórych przypadkach ponad 20 godzin – zauważa Łukasz Mazur, pełnomocnik prezydenta miasta Lublin ds. wyborów.
Eksperci wskazują na jeszcze jeden kłopot.
– W przypadku dużego zainteresowania pełnieniem funkcji przez mężów zaufania może się pojawić problem z pomieszczeniem ich z członkami komisji. Może to dotyczyć mniejszych sal np. w przedszkolach czy w szkołach, przy jednoczesnym zachowaniu komfortu głosowania dla wyborców i zapewnieniu wystarczającej przestrzeni dla tajności wyborów – dodaje Mazur.
Podobnego zdania są inne samorządy.
– Trudnością będzie znalezienie chętnych do pracy, zwłaszcza że będzie ona wielogodzinna, bo będzie to tylko jedna komisja, zarówno przeprowadzająca głosowanie, jak i zajmująca się liczeniem głosów – wylicza Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Olsztyna.
Transport 60 plus
Dla wielu gmin kłopotem może się okazać scedowanie na nie pomysłu zapewnienia indywidualnego transportu dla wyborców, którzy ukończyli 60 lat (niezależnie od niepełnosprawności), bezpośrednio z miejsca zamieszkania do lokalu wyborczego. Samorządowcy wskazują, że jest to bardzo szeroki krąg osób. Przy pojawieniu się znacznego zainteresowania transportem, zadanie może się okazać bardzo trudne do zrealizowania i kosztowne.
– Trudnością dla nas będzie realizacja dowozów, gdyż nie mamy stałej komunikacji do wszystkich miejscowości – potwierdza Bożena Jeleniewska, sekretarz gminy Kaliska.
Problemy mogą się pojawić też w dużych miastach, w których małe obwody nie muszą być tworzone, a dowóz może zapewnić komunikacja publiczna. Tam jednak kłopotem jest szybkie tempo wdrożenia Centralnego Rejestru Wyborców (CRW). Ten pierwotnie miał działać dopiero od 2025 r. Ostatecznie będzie uruchomiony tuż przed najbliższymi wyborami. Samorządowcy wskazują, że CRW z założenia jest rozwiązaniem jak najbardziej pożądanym, znacznie usprawni komunikację pomiędzy gminami, nie będzie konieczności wzajemnego zawiadamiania gmin o zmianach w rejestrze i w spisach wyborców.
– Zagrożeniem może być krótki czas na wdrożenie aplikacji z tym rejestrem. Obecnie nie wiemy, jak będzie ona wyglądać i działać. Wiemy natomiast, że wszystkie gminy będą z niej korzystały jednocześnie w czasie rzeczywistym, również w celu sporządzenia i wydruku spisów wyborców. Może to skutkować problemami z jej właściwym działaniem – mówi Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Częstochowy.
Z kolei Łukasz Mazur przekonuje, że wdrożenie CRW ma nastąpić w ostatnim możliwym terminie (latem 2023 r.) bezpośrednio przed trudnymi wyborami, jakimi są wybory do Sejmu i Senatu RP. Zaznacza, że to spowoduje uzasadnione obawy o możliwe błędy w działaniu systemu (np. opóźnienie wdrożenia CRW mogące wpłynąć na bezpieczeństwo przeprowadzenia jesiennych wyborów, wprowadzenie CRW bez szerokich ”testów” i sprawdzanie działania w praktyce bezpośrednio na ogólnokrajowych wyborach).
Niepokoi zwłaszcza to, że CRW jest obecnie zbiorem pustym.
– Obawiamy się, że CRW będzie generował błędy w związku z tym, że jest tak mało czasu do jesiennych wyborów na testy. Niepokojący jest też pomysł na wygenerowanie spisu wyborców w całym kraju w jednym momencie z jednego informatycznego systemu – mówi Paulina Chełmińska z Urzędu Miasta Gdańska. ©℗