Samorządowcy obawiają się, że stwierdzanie zgonów przez lekarzy nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej przysporzy problemów organizacyjnych i finansowych. Rząd jednak uważa takie rozwiązanie za optymalne.

Przedłużają się konsultacje nowej ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Samorządowcy pozytywnie odnoszą się do kierunku zmian, szczególnie wprowadzenia do systemu koronerów, ale woleliby, aby to właśnie na nich i lekarzach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) spoczywał w dużej mierze obowiązek stwierdzania zgonów. Z projektowanych przepisów wynika jednak, że zadanie to spadnie głównie na lekarzy z nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej (NiŚOZ).

Kto stwierdzi zgon

W obecnym stanie prawnym co do zasady zgony stwierdza lekarz leczący pacjenta w ostatniej chorobie, a świadczenie to nie jest odrębnie wyceniane. Choć przepisy wprost nie wskazują na lekarzy POZ, to przyjęto, że oni najlepiej znają swoich pacjentów i stwierdzanie zgonów leży w ich obowiązkach. Koroner przejmie to zadanie, w przypadku gdy pojawią się wątpliwości, co do określenia przyczyny zgonu. Jeśli jednak takich wątpliwości nie będzie, a zgon nastąpi w godzinach pracy NiŚOZ, to wzywany będzie lekarz z takiej placówki. Biorąc pod uwagę, że NiŚOZ działa w nocy (w godz. 18-8) i w weekendy, to można się spodziewać, że na pracujących tam lekarzy spadnie stwierdzanie większości zgonów. Strona samorządowa szacuje, że będzie ich nawet 160 tys., rząd mówi o ok. 70 proc. spośród 180 tys. zgonów w domach oraz w innych niż szpital zakładach opieki zdrowotnej, a więc o liczbie ok. 126 tys.
Problemem jest to, że już dziś NiŚOZ funkcjonująca przy szpitalach cierpi na problemy kadrowe, a wyjazd lekarza może oznaczać pozostawienie oczekujących w kolejce pacjentów bez opieki. Tymczasem NiŚOZ ma odciążać SOR - to tam, zamiast na oddział ratunkowy, powinni trafiać pacjenci potrzebujący pomocy po godzinach pracy przychodni, ale nie w stanie zagrożenia życia. - Pojawi się problem, gdy lekarz będzie wsiadał do samochodu i jechał 30-40 km po to, żeby stwierdzić zgon, zostawiając pacjentów, często dzieci. Nie chcemy, żeby NiŚOZ, która wypełnia lukę związaną z zapewnieniem opieki medycznej w nocy, była wykorzystywana do takich celów - komentuje Bernadeta Skóbel ze Związku Powiatów Polskich.

Kto zapłaci za stwierdzenie zgonu

Wątpliwości budzi też sposób finansowania wynagrodzenia za stwierdzanie zgonów. W projekcie zagwarantowano medykom dodatkowe wynagrodzenie (patrz: infografika) i wskazano, po interwencji strony samorządowej, że wydatki z tym związane będą pokrywane na podstawie umów zawieranych przez placówki z NFZ. - Oznacza to, że NFZ zagwarantuje odpowiednie finansowanie dla tych czynności - podkreśla Wojciech Labuda, pełnomocnik premiera ds. refor my regulacji administracyjnych związanych z ruchem naturalnym ludności i ochrony miejsc pamięci, odpowiedzialny za przygotowanie projektu. To jednak nie satysfakcjonuje lokalnych włodarzy. - Zakładamy, że będzie to uwzględnione w kosztach, ale w praktyce wycena świadczeń wygląda tak, że np. nie jest zmieniana przez kilka lat albo w rzeczywistości nie pokrywa wszystkich kosztów realizacji zadań - podkreśla Bernadeta Skóbel i przypomina, że trwa właśnie wycena świadczeń w NiŚOZ, która ma się zakończyć we wrześniu, jeszcze przed wejściem w życie ustawy. - Jeżeli teraz nie zostanie to ujęte, to nie będzie ujęte przez kilka kolejnych lat, bo tak to wygląda w praktyce. A my będziemy podwójnie płacić lekarzom - podkreśla ekspertka. Pełnomocnik zapewnia jednak, że pieniądze na ten cel się znajdą. - Po wejściu w życie ustawy konieczne będzie uwzględnienie stwierdzania zgonów w ramach kontraktów zawieranych przez NFZ z podmiotami wykonującymi działalność leczniczą - nie ma wątpliwości Wojciech Labuda. Strona rządowa podkreśla jednak, że nie ma możliwości uwzględnienia tych kosztów w obecnej wycenie, ponieważ w obrocie prawnym nie istnieje jeszcze takie świadczenie.
Ale gwarancja wynagrodzenia za każdorazowe stwierdzenie zgonu nie rozwiązuje innego problemu - zapewnienia przez NiŚOZ lekarza będącego w gotowości do wyjazdu. - Za stwierdzenie zgonu zostanie zapłacone 100 zł, będzie takich wyjazdów 2-3 na dobę, ale my będziemy musieli być przygotowani na taki wyjazd w każdej chwili. I co to oznacza? Całodobowy dyżur lekarza to 24 godziny razy 120-130 zł, jak się uda - zwraca uwagę Dorota Gołąb-Bełtowicz, zastępca dyrektora ds. finansowych Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie. W przypadku braku możliwości zatrudnienia dodatkowego lekarza padają pytania o zasadność dodatkowego wynagradzania medyka. - Jeżeli mam lekarza, który jest moim pracownikiem i dostaje wynagrodzenie za to, że jest w pracy, to powstaje pytanie, czy mam mu jeszcze zapłacić dodatek za to, że stwierdzi zgon, jeśli w tych godzinach nie wykonuje dodatkowej pracy, tylko robi to w zamian za pracę, za którą ma już płacone - zastanawia się Bernadeta Skóbel.

Problematyczny transport zwłok

Samorządowcy nie zgadzają się również na przypisanie powiatom obowiązku zapewnienia i sfinansowania transportu zwłok, w przypadku konieczności ustalenia w profesjonalnych warunkach przyczyny zgonu. Dziś, w przypadku pojawienia się wątpliwości, za taki transport płaci rodzina. Samorządy odpowiadają jedynie za transport zwłok z miejsc publicznych. - Można się spodziewać spadku kosztów, z uwagi na to, że do zgonów w miejscach publicznych wzywani będą koronerzy, a więc osoby lepiej przygotowane do oceny przyczyny zgonu, a zatem prawdopodobnie rzadziej zlecające badania pośmiertne - ocenia Wojciech Labuda. Koszty transportu nie zostały jednak ujęte w ustawie, a samorządowcy wskazują, że jeden taki wyjazd to od około kilkuset do tysiąca złotych, co może okazać się istotnym kosztem przy ok. 20 tys. zgonów rocznie, przy których pojawiają się wątpliwości co do przyczyny śmierci. ©℗
ikona lupy />
Wynagrodzenie za stwierdzenie i udokumentowanie zgonu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe