Jednorazowy zastrzyk 8 mld zł na 2022 r., stała subwencja inwestycyjna w wysokości kilku miliardów złotych, specjalny fundusz i mechanizm stabilizacji dochodów – rząd zapowiada małą rewolucję w finansowaniu działań władz lokalnych. Te jednak nie tryskają entuzjazmem.

Plan dla samorządów, zakreślony przez premiera Mateusza Morawieckiego, ma także cel PR-owy. Chodzi o oddalenie zarzutów, że zmiany podatkowe wynikające z Polskiego Ładu doprowadzą do finansowego krachu w gminach, powiatach i województwach.
Ogłoszony wczoraj Samorządowy Polski Ład uwzględnia działania doraźne i systemowe. Do tej pierwszej kategorii możemy zaliczyć jednorazowe przekazanie władzom lokalnym 8 mld zł. – Rząd przygotuje w ciągu dwóch tygodni ustawę, w której przekażemy 8 mld zł w IV kw. na poczet wydatków przyszłorocznych – zadeklarował Mateusz Morawiecki.
Kwota ta ma pomóc samorządom w zrównoważeniu wydatków i dochodów bieżących, a więc jest to swego rodzaju odpowiedź rządu na problem od dawna zgłaszany przez włodarzy, a wynikający np. z drastycznie rosnących kosztów funkcjonowania oświaty czy kosztów płacowych. – To samorządy zdecydują, na co chcą przeznaczyć te wydatki. Algorytm będzie sprawiedliwy, będzie dzielił pieniądze dla wszystkich samorządów i uwzględni różnice dochodów pomiędzy najbardziej bogatymi gminami a tymi najmniej zamożnymi – zapewnił szef rządu.
Docelowo powstać ma jednak subwencja rozwojowa (jako nowa część subwencji ogólnej), corocznie wypłacana samorządom z budżetu państwa. Premier nie określił jej wysokości, ale z naszych rozmów wynika, że mowa o kwocie rzędu 3 mld zł, choć niezapisanej na sztywno. – Wszystko będzie zależało od sytuacji finansów państwa – mówi nam osoba z otoczenia premiera.
Wprowadzone będą też mechanizmy stabilizujące dochody jednostek samorządu terytorialnego (JST), które de facto są potwierdzeniem naszych wcześniejszych doniesień. Po pierwsze, poziomy dochodów JST z PIT i CIT mają być zagwarantowane na poziomie co najmniej roku poprzedniego (ewentualną różnicę wyrówna budżet). Po drugie, dochody z PIT i CIT mają trafiać do samorządów w równych 12 ratach (najpewniej na końcu będzie ocena, czy powstała nadwyżka, czy niedobór środków, po czym nastąpi wyrównanie). Po trzecie, uproszczony ma być system tzw. janosikowego, czyli daniny, którą bogatsze samorządy oddają na rzecz słabiej rozwiniętych. Wysokość wpłat ma być określona w oparciu o „aktualne dochody roku bieżącego”. Dziś bierze się bowiem pod uwagę wskaźniki sprzed dwóch lat, co jest nieodporne na wahania koniunktury. Zmiany zakładają też dostosowanie reguł fiskalnych związanych z wychodzeniem z kryzysu pandemicznego oraz podniesienie limitu spłaty długu JST (rozszerzenie wyłączeń z limitu zobowiązań, co pozwoli realizować więcej projektów unijnych).
– Po wprowadzeniu Polskiego Ładu oraz rozwiązań stabilizujących i wzmacniających finanse JST, w 2022 r. samorządy osiągną dochody z tytułu PIT, CIT i subwencji ogólnej na poziomie ok. 146 mld zł. Dochody będą wyższe o 4,3 proc. od dochodów prognozowanych przez same JST – podaje kancelaria premiera.
Samorządowcy aż tak entuzjastyczni nie są. – Pytanie, co to znaczy „sprawiedliwy algorytm” podziału środków? Premier nie pokazał szczegółów, nie wiemy, co będzie tam uwzględniane, a dotychczasowy sposób dzielenia publicznych środków przez rząd zrodził wiele wątpliwości. Najprostszy mechanizm to proporcjonalne zwiększenie udziałów w PIT rekompensujące to, co samorządy stracą na Polskim Ładzie. To zamknęłoby temat jakiejkolwiek subwencji. A tak rząd tylko wzmacnia system klientelistyczny, w ramach którego mamy prosić go o pieniądze, a ten może łaskawie nam je da – komentuje samorządowiec z Dolnego Śląska.
– To, co robi rząd, przeraża mnie – przyznaje z kolei Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy. – Polskim Ładem zabiera się samorządom 13–14 mld zł rocznie, a teraz chce się oddać 8 mld zł, tyle że jednorazowo, oraz dorzucić jakąś nową subwencję. Czyli najpierw sobie mówimy, że od samochodu zdejmujemy po jednym kole, a jak ktoś zwraca uwagę, że ten samochód daleko nie zajedzie, to w zamian dorzuca nam się po jednym kole wozu drabiniastego i mówi, że potem to się jeszcze zobaczy – dodaje.
Nieprzekonana jest też opozycja. – To, że Polski Ład uderzy po kieszeni w sposób dramatyczny wszystkie samorządy, było wiadome od początku. Jeśli wpływy podatkowe JST będą spadać o kilka czy kilkanaście procent, to te straty są ewidentne. Kończymy prace nad specjalną aplikacją, dzięki której w każdej miejscowości będzie można się dowiedzieć, ile dany samorząd straci na planie Morawieckiego – komentował wczoraj Donald Tusk, przewodniczący PO.
Kontrpropozycję do tej rządowej ponowił wczoraj lider Porozumienia Jarosław Gowin. Zaapelował o podniesienie udziałów JST we wpływach z PIT z dzisiejszych 50 do 60 proc., a we wpływach z CIT – z 23 do 31 proc. Do tego samorządy miałyby udział w VAT – gmina rocznie otrzymywałaby od każdego zameldowanego 200 zł, powiat – 75 zł, a województwo – 25 zł. – Powinniśmy dojść do czegoś w rodzaju podatku samorządowego, który będzie całkowicie niezależny od widzimisię władz centralnych – argumentował Gowin. Jeszcze gdy Porozumienie było w koalicji, te postulaty spotkały się z chłodnymi reakcjami w PiS. Teraz, gdy Gowin i jego ludzie są poza rządem, szansa na ich realizację wydaje się czysto iluzoryczna.
Wczoraj także podsumowano pierwszy nabór w ramach Rządowego Funduszu Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych, który rząd uruchomił wspólnie z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. W sumie samorządy mogły ubiegać się o 20 mld zł na inwestycje (dofinansowane nawet w 95 proc.). Oczywiście zainteresowanie lokalnych władz wielokrotnie przewyższyło dostępną pulę. W sumie, we wszystkich czterech priorytetach programu, włodarze złożyli niemal 8 tys. wniosków na łączną kwotę dofinansowania przekraczającą 93 mld zł. Najwięcej wniosków (5612) dotyczyło priorytetu 1, dotyczącego inwestycji w drogi, sieć wodno-kanalizacyjną czy zeroemisyjne źródła ciepła. Najwięcej wniosków złożyły lokalne władze z woj. mazowieckiego, najmniej – z opolskiego. Teraz wnioski trafią do kancelarii premiera, gdzie oceni je specjalna komisja, a ostateczną decyzję podejmie premier. BGK zapowiada, że planowane są kolejne nabory, a najbliższy ma ruszyć jeszcze w tym roku.