- Jesteśmy w trakcie przepychanki politycznej, w której rządzący starają się przerzucić na samorząd odpowiedzialność za wysokie stawki opłat za śmieci - uważa Włodzimierz Karpiński, sekretarz Warszawy.

Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski nie odpowiada już za gospodarkę odpadami. Jakie są okoliczności tej zmiany?
Wiceprezydent Michał Olszewski odpowiada za ogrom zadań. Podlegają mu proces inwestycyjny w Warszawie, nadzór nad polityką mobilności oraz architekturą i planowaniem przestrzennym, czyli ważne kierunki rozwoju miasta. Gospodarka odpadami należy do bieżącej działalności. Biorąc pod uwagę zakres obowiązków prezydenta Olszewskiego, myślę, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski chciał to wszystko racjonalnie wyważyć.
W przeszłości zorganizowałem system gospodarki odpadami dla populacji liczącej 150 tys. – od edukacji przez system segregacji do budowy instalacji. Jako szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania doprowadziłem do rozpoczęcia budowy instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych. Moje doświadczenia w tym zakresie zapewne spowodowały, że wybór padł na mnie.
Jak definiuje pan swoje główne zadanie? Obniżka kosztów dla mieszkańców? Te należą do najwyższych w kraju.
Jednym z problemów jest kwestia odbioru i zagospodarowania odpadów. Warszawa to ambitne miasto, dlatego pracujemy nad tym, by powstał wzorcowy system gospodarki odpadami, funkcjonujący w najwyższych reżimach technologicznych i ochrony środowiska, po akceptowalnych cenach dla mieszkańców.
Jak taki stworzyć?
Nie wszystko leży w gestii samorządu. Do dziś nie mamy regulacji systemowych na poziomie krajowym, chociażby rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Jeśli pojawiają się zmiany, to sprowadzają się do przerzucania kosztów na obywateli przez przerzucanie zadań na samorządy bez tworzenia ram i możliwości finansowania.
W 2018 r. koszt zagospodarowania tony odpadów wynosił w granicach 380 zł, a w 2020 r. ceny przetargowe na zagospodarowanie tony odpadów komunalnych mieściły się już między 1200 zł a 1500 zł. Nie stało się tak z winy samorządów. Na ich wysokość wpłynęły rosnące koszty pracy, energii i materiałów budowlanych, co stanowi ok. 33 proc. kosztów gospodarowania odpadami.
Spójrzmy też na zagospodarowanie frakcji wysokokalorycznej, z której powstaje RDF, paliwo alternatywne – rocznie jest tego ok. 3,5 mln ton. Znam przypadek cementowni, która w związku z rosnącymi kosztami emisji pochodzącej ze spalania węgla w 90 proc. przestawiła się na paliwo alternatywne. Dotychczas za węgiel i za prawa do emisji CO2 cementownia musiała płacić czy to kopalni, czy finalnie do budżetu za prawa emisyjne. Natomiast za przyjęcie RDF-u cementownia każe płacić sobie. W skrócie: nie kupuje węgla w kopalni i nie płaci za emisję CO2, a podnosi koszty zagospodarowania odpadów przez stosowanie wysokich cen za paliwo alternatywne RDF. To pokazuje, że ktoś na górze nie jest w stanie sensownie zorganizować systemu. Beneficjentem tego układu jest przedsiębiorca produkujący cement, a koszty w różny sposób przerzucane są na mieszkańców.
Jest sporo zaniedbań w gospodarce odpadami, przede wszystkim na poziomie regulacji prawnych. W Warszawie są one jednak najbardziej widoczne ze względu na wielkość strumienia odpadów.
Gmina musi działać w ramach prawa, nie ma też wpływu na sytuację na rynku odpadowym, ale wciąż ma spektrum możliwości. Czy wprowadzi pan znaczące korekty do polityki odpadowej, która funkcjonuje w mieście?
Moją ambicją jest wprowadzenie modelu warszawskiego gospodarki obiegu zamkniętego. Okoliczności są bardzo sprzyjające, bo warszawiacy są bardzo świadomi potrzeb i zagrożeń związanych z ekologią. Analizujemy, jakie efektywne rozwiązanie zaproponować.
Dziś niestety jesteśmy w sytuacji przepychanki politycznej, w której rządzący starają się przerzucić na samorząd odpowiedzialność, np. za wysokie stawki opłat za śmieci albo luki w prawie. Myślę jednak, że w ciągu dwóch i pół roku będziemy w stanie realizować plan: akceptowalne ceny przy sprawnym systemie zagospodarowania odpadów i najwyższych standardach środowiskowych.
Co może samorząd? Powinien mieć swoje instalacje i możliwość użycia narzędzia w postaci swoich silnych podmiotów. MPO zaczyna odbudowywać swoją pozycję, ale do tej pory rynek warszawskich odpadów był zdominowany przez oligopol warszawskich firm, który w sposób naturalny korzystał z tej pozycji. Dopiero otwarcie rynku na zewnątrz spowodowało zwiększenie konkurencyjności, co oczywiście także nie jest idealnym rozwiązaniem.
Odpady – także te z Warszawy – od zniesienia regionalizacji jeżdżą po całym kraju…
Jeździły też wcześniej, także poza granice Polski, bo nie miały gdzie się zmieścić. Mamy więc problem infrastrukturalny: nie mamy gdzie składować odpadów i nie mamy wystarczającej liczby instalacji do ich przetwarzania bez względu na to, o jakiej frakcji mowa.
Warszawa buduje spalarnię, która rozwiąże tylko problem frakcji wysokokalorycznej. Co z pozostałymi?
Instalacja termicznego przekształcania odpadów komunalnych to największa inwestycja przemysłowa w Polsce pod względem kosztów i stopnia skomplikowania. Po zakończeniu budowy do mieszkańców trafi 10 razy więcej megawatogodzin pochodzących ze spalania odpadów niż obecnie – mówimy oczywiście o odpadach, które nie nadają się do recyklingu, a takich jest od 25 do 30 proc. w całym strumieniu. Tym ciepłem ogrzeje się 13–14 tys. gospodarstw domowych.
Jesteśmy też w trakcie procedowania decyzji środowiskowej na biogazownię. Chcemy, aby wytwarzany w niej gaz zasilał nasze śmieciarki, co pozwoli na obniżenie kosztów systemu.
Kolejny komponent inwestycyjny to budowa nowoczesnego centrum recyklingu i edukacji ekologicznej. Będziemy tam wydzielać materiał do recyklingu z masy zebranych selektywnie odpadów komunalnych. Znajdzie się tam także kompleks ze ścieżką edukacyjną, z którego skorzystają organizacje pozarządowe i szkoły.
Na końcu procedowania decyzji środowiskowej jest budowa hermetycznej kompostowni odpadów zielonych. Sporo odpadów pochodzi m.in. z miejskich parków i domów jednorodzinnych. Szacujemy, że jest to od 35 do 40 tys. ton odpadów rocznie. Powstanie z nich nawóz mineralny. Już teraz produkujemy kompost, ale nie w takiej skali, w jakiej byśmy chcieli. Będzie to inwestycja neutralna dla środowiska, hermetyczna, z biofiltrami w najwyższym standardzie.
Ufam, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat powstanie co najmniej jedna z tych inwestycji, które wymieniłem. Z punktu widzenia wartości rynku gospodarki odpadami jesteśmy obiektem zainteresowania wielu potencjalnych partnerów biznesowych, z którymi moglibyśmy realizować inwestycje w formule PPP.
Poza tym chciałbym, aby w każdej warszawskiej dzielnicy działał punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych (PSZOK), w którym pracę znajdą np. osoby, które nie mogą znaleźć trwałego zatrudnienia. Częścią każdego PSZOK-u byłby element edukacyjny.
Gdzie te inwestycje zostaną zlokalizowane? Mieszkańcy zwykle nie są zadowoleni z sąsiedztwa instalacji odpadowej, choć czasem obawy są bezpodstawne.
Biogazownia ma dwie alternatywne lokalizacje. Chcemy wybrać najmniej uciążliwą dla mieszkańców. W granicach administracyjnych miasta każda tego typu decyzja budzi protesty. W związku z tym myślimy, by podjąć współpracę w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego z podmiotami, które posiadają swoje instalacje lub są w procesie inwestycyjnym.
W nowelizacji ustawy czystościowej Ministerstwo Klimatu i Środowiska ograniczyło wysokość opłaty śmieciowej liczonej od zużycia wody. Gospodarstwo domowe płaciłoby najwięcej ok. 150 zł. Jak wpłynie to na bilans odpadowy?
W 2019 r. rząd ograniczył wzrost cen energii, wprowadzając dopłaty do energii. Mniej płacił obywatel, ale nie spowodowało to, że koszty wytwarzania energii były niższe, w efekcie dzisiaj ceny prądu radykalnie wzrosły. Administracyjne ustalanie cen było jednym z narzędzi socjalistycznych gospodarek. Wiemy, że te systemy zbankrutowały. W Warszawie przyczyni się to do zwiększenia luki między wpływami z opłat a kosztami systemu. Dzięki metodzie od zużycia wody w obowiązującym kształcie udało się ją ograniczyć do ok. 15–20 proc. Większa luka spowoduje, że będziemy ją musieli uzupełnić środkami własnymi. Cięcia będą w inwestycjach, a jeśli i to nie wystarczy, odbije się to na jakości innych usług publicznych.
W tej chwili wszystkie samorządy dokładają do oświaty, do ochrony zdrowia, nie wspominając o komunikacji publicznej. Warto podkreślić, że tym samym koszty za zagospodarowanie odpadów nadal poniosą mieszkańcy, chociaż nie bezpośrednio.
Czy w związku z orzeczeniem WSA w Warszawie, który stwierdził nieważność uchwały wprowadzającej metodę od zużycia wody, miasto się z niej wycofa? Zmieni zasady naliczania opłat w nieruchomościach nieopomiarowanych?
Poprawność i legalność uchwały w sprawie opłat za odpady potwierdziła wcześniej regionalna izba obrachunkowa. Dodatkowo tzw. metoda wodna już funkcjonuje i sprawdza się w innych miastach wojewódzkich. W tych przypadkach uchwały w sprawie stawek za odpady liczonych od zużycia wody były konstruowane podobnie jak uchwała warszawska. Przede wszystkim możemy odnieść się merytorycznie i działać dopiero po sporządzeniu uzasadnień w poszczególnych rozpoznawanych sprawach. Tymczasem wyroki są nieprawomocne, przysługuje od nich skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Po otrzymaniu uzasadnień podejmiemy decyzje co do dalszych działań w tym zakresie.
Przez zaniżone stawki maksymalne za odpady z firm Warszawa wyłączyła je z systemu. Mają zostać podniesione. Wówczas miasto wróci do organizowania odbioru odpadów z firm?
Wszystko zależy od tego, jakie przepisy zostaną ostatecznie uchwalone. Rekomendowałbym rozwiązanie, które uszczelni system. Dziś są wyłączone, aby mieszkańcy nie dopłacali do firmowych odpadów. Tutaj jest pełna konkurencyjność i MPO startuje do przetargów na wolnym rynku.
Moją ambicją jest wprowadzenie gospodarki obiegu zamkniętego. Okoliczności są sprzyjające, bo warszawiacy są świadomi potrzeb i zagrożeń związanych z ekologią