Wysłaliśmy 1200 propozycji projektów, które utworzyły tak zwane wiązki projektowe. Natomiast od listopada ubiegłego roku przestano z nami rozmawiać - mówi Jakub Mielczarek ze Związku Województw RP Polskie Regiony.

Jakub Mielczarek Związek Województw RP Polskie Regiony
Jaki wpływ na kształt udostępnionego do konsultacji Krajowego Planu Odbudowy (KPO) miały samorządy szczebla wojewódzkiego?
Wysłaliśmy 1200 propozycji projektów, które utworzyły tak zwane wiązki projektowe. Natomiast od listopada ubiegłego roku przestano z nami rozmawiać. Dostaliśmy tak jak cała reszta kraju kilka tygodni temu informację, jak ma wyglądać KPO. Przygotowanych przez nas wiązek projektów w nim nie ma. Została zmieniona cała struktura dokumentu. Pracowaliśmy miesiącami nad jego przygotowaniem, a potem dostaliśmy dokument, w którym nie ma ani słowa o tym, co udało się wypracować. Jesteśmy tym zaniepokojeni.
Samorządy województw są predestynowane do konsultacji tego rodzaju dokumentów. Odpowiadamy za wdrażanie regionalnych programów operacyjnych (RPO). Konsultowaliśmy je z ministerstwem odpowiedzialnym za fundusze i politykę regionalną. Umowy były podpisywane od lutego. Jesteśmy aktywnym uczestnikiem tego procesu i stroną w relacji z Komisją Europejską. Średnio w każdym polskim regionie 400 osób odpowiada za wdrażanie funduszy unijnych, czyli armia 5 tys. urzędników. Dlatego to z samorządem naszego szczebla, odpowiedzialnym za politykę regionalną, powinno się ustalać szczegóły wdrażania środków unijnych, bez względu na mechanizm. KPO ma być programem zarządzanym centralnie. Jednak ludzi tak naprawdę nie interesuje to, z której szuflady dostają pieniądze, ale to, że je dostają i to, czy będą dobrze wydane. Oczekiwalibyśmy, że będziemy wciągani w konsultacje tak, jak działo się to na początku procesu.
Jakie uwagi ma pan do projektu KPO?
Proszę zwrócić uwagę, że KPO ma bardzo krótki okres kwalifikowalności wydatków. O ile umowa partnerstwa to projekty, które mogą być realizowane w perspektywie kilkuletniej, o tyle KPO ma pomagać tu i teraz. Są dwa lata na wydanie pieniędzy. Będziemy się rozliczać z KE z osiągniętych rezultatów, a nie tylko wydanych pieniędzy, więc musimy pokazać konkretną wartość tego, co się zmaterializowało. Dlatego jestem krytykiem reformy dotyczącej planowania przestrzennego, która według zamierzeń rządu ma zostać przeprowadzona w ramach KPO. Jestem gorącym zwolennikiem uproszczenia procedur związanych z planowaniem przestrzennym, jednak nie potrafiliśmy sobie z tym dać rady przez kilkanaście lat. Teraz wrzuciliśmy ten projekt do KPO, gdzie termin realizacji jest bardzo krótki. Reforma, choć bardzo potrzebna, nie uda się, bo po prostu zabraknie czasu, by ją sensownie przeprowadzić.
Kontrowersyjne jest także wsparcie dla statków powietrznych, czyli dronów. Nie znam żadnej analizy, a i polskim regionom nie przedstawiono takiej, z której by wynikało, że jest to sektor, który rzeczywiście potrzebuje wsparcia i rozwoju. Natomiast znalazł się w jednym z kluczowych elementów projektu KPO w obszarze konkurencyjności gospodarki obok planowania przestrzennego. Rozumiem, że jest to przemysł przyszłości, podobnie jak ekrany ciekłokrystaliczne. Ale dlaczego wsparcie dla rozwoju akurat tej technologii pojawiło się w KPO? Zgłaszały się różne branże. Dlaczego została wybrana akurat ta? Nie wiemy.
KPO ma służyć odbudowie gospodarek osłabionych pandemią. Gdzie są największe potrzeby? Na co powinny być pieniądze? Co się składało na wiązki projektowe?
Wsparcie powinno być przeznaczone dla przedsiębiorców małych i mikro. Jednocześnie inwestycji potrzebuje ochrona zdrowia. Nasze propozycje dotyczyły budowy dróg wojewódzkich, w tym obwodnic dużych miast. Natomiast odnosząc się do obszaru ochrony zdrowia, to proszę pamiętać, że system opieki nad chorymi, w tym na COVID-19, opiera się w głównej mierze na placówkach podległych marszałkom województw. Tym bardziej niezrozumiałe i niepokojące jest dla nas wyłączenie urzędów marszałkowskich w polskich regionach z prac przy obsłudze KPO.
Rozmawiała Katarzyna Nocuń