Sankcje za brak selektywnej zbiórki, brak możliwości ryczałtowego rozliczania firm z odbioru odpadów od mieszkańców i zniesienie regionalizacji – to niektóre ze zmian w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1454). O to, jak nowe rozwiązania, które weszły w życie 6 września, sprawdzają się w praktyce, zapytaliśmy odpowiadających za gospodarkę odpadami komunalnymi w gminach.
DGP
Karol Wilk naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w Przemyślu
■ Wątpliwości budzi zwłaszcza data wejścia w życie nowelizacji z 19 lipca ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (u.c.p.g.). Czy obowiązkowa segregacja odpadów obowiązuje od 6 września, czy wejdzie w życie z początkiem roku, czy w momencie, kiedy dostosujemy swoje uchwały do obowiązujących przepisów, a mamy na to 12 miesięcy? Ma to oczywiście odzwierciedlenie w budżecie systemu gospodarki odpadami, który w wyniku obniżenia stawki – bo nie można już deklarować niesegregowania odpadów – po prostu się nie domknie, zanim samorządy nie wprowadzą nowych stawek. Co z tymi, którzy obecnie płacą więcej za niesegregowane odpady? Czy jest to nadpłata podatkowa, czy mamy zwracać różnicę? Tego niestety nikt nie wyjaśnił. Podobnie niejasna jest sytuacja z nieruchomościami niezamieszkałymi. Czy od 6 września, gdy ich właściciele nie złożyli oświadczenia o przystąpieniu do systemu, gmina ma odbierać z nich odpady zgodnie ze złożoną wcześniej deklaracją? Może się to wiązać również z koniecznością wypłaty odszkodowań dla firm, z którymi mamy podpisane umowy na odbiór odpadów z tych nieruchomości – jeśli wszystkie nieruchomości niezamieszkałe wystąpią z systemu, my nie wypełnimy warunków umowy.
Nie ma przepisów regulujących kwestię poprawności segregacji. Czy jedna plastikowa butelka w śmieciach zmieszanych oznacza brak segregacji? Według uzasadnienia do zmian w ustawie nie należy tak traktować pomyłki o charakterze incydentalnym. Jak mam udowodnić, że pomieszanie odpadów nie jest zdarzeniem incydentalnym? Decyzja nakładająca karę za brak segregacji ma być wydana na podstawie ordynacji podatkowej – musimy mieć dowody, że odpady są niesegregowane „notorycznie”. Ma je zbierać firma odbierająca odpady: zdjęcia, oświadczenia pracowników – to na pewno zwiększy koszty. W dodatku zgodnie ze znowelizowaną ustawą wyższa opłata jest nakładana „za miesiąc, w którym nie było segregacji”. Taka sytuacja może się powtarzać co miesiąc, więc teoretycznie mogę mieć 12 postępowań podatkowych na jednej nieruchomości za brak prawidłowej segregacji. Dodatkowo art. 6ka ust. 1 mówi, że podmiot odbierający odpady ma zawiadomić właściciela nieruchomości o nieprawidłowościach. Skąd ma mieć te dane? Co z RODO? Możemy zawrzeć umowę o administrowanie danych, ale co z tajemnicą skarbową? Indywidualne dane zawarte w deklaracjach są przecież tajemnicą skarbową, do której dostęp mają tylko określone instytucje.
■ Ustawodawca z premedytacją zmusił gminy, związki gminne do wyłączenia nieruchomości niezamieszkałych z gminnego systemu odbioru i zagospodarowania odpadów komunalnych. My to właśnie zrobiliśmy, chociaż dotychczasowe rozwiązanie było bardzo dobre, bo gdy system gminny obejmuje wszystkie nieruchomości, jest szczelny. Ogłaszamy teraz kolejny przetarg. Mniej więcej 30 proc. odpadów z 90 tys. ton odbieranych średnio w roku pochodzi z nieruchomości niezamieszkałych. Teraz będą one poza systemem, a ich właściciele będą musieli zawrzeć umowę z firmą, która je odbierze. Pytanie nie brzmi, czy część tych odpadów trafi do gminnych pojemników, a z mieszkańcami rozliczamy się ryczałtem bez względu na masę wytworzonych odpadów, ale ile zostanie podrzuconych: 5, a może 10 tys. ton? Dlaczego zatem zdecydowaliśmy się na wyłączenie nieruchomości niezamieszkałych z systemu? Wysłanie zwykłego listu na poczcie kosztuje obecnie 3,30 zł. Natomiast 2,96 zł wynosi ustalona maksymalna stawka za odbiór odpadów z nieruchomości niezamieszkałych w przypadku 60-litrowego pojemnika na odpady. Na pojemnik 1100-litrowy przez ostatnie trzy lata obowiązywała kwota 105 zł w przypadku selektywnie zebranych odpadów, po zmianie ustawy ta stawka nie może przekroczyć 54 zł. Po te odpady trzeba podjechać, wrzucić je do śmieciarki, zawieźć do instalacji odzysku albo do instalacji komunalnej i zapłacić za ich zagospodarowanie. Gdybyśmy nie wyłączyli nieruchomości niezamieszkałych z gminnego systemu, brakująca część dochodów musiałaby zostać pokryta z innych źródeł, a jedynym dozwolonym przez prawo są opłaty od mieszkańców.
Problematyczna jest też jakość selektywnej zbiórki. Nie określono w ustawie ani w rozporządzeniu jej standardów. Gmina może je określić w regulaminie: albo wagowo, albo objętościowo. Jako przewodniczący zarządu skłaniam się ku temu, by gminy takich uchwał w ogóle nie podejmowały. Dlaczego? Ci, którzy nie segregują, podlegają wyższej opłacie: od dwukrotnej do czterokrotnej. Jednak można ją nałożyć decyzją administracyjną. Każdy właściciel nieruchomości będzie taką decyzję skarżył, a my będziemy musieli udowodnić, że odpady były zanieczyszczone. Ale jak to precyzyjnie zmierzyć? W przypadku odwołań do SKO najlepszym dowodem będą odpady. Czyli przez cały czas trwania procedury musimy te zanieczyszczone odpady przechowywać? Komisyjnie zaplombować? Chcemy dokumentować to zdjęciami. Ale jakimi? Samego pojemnika? Ktoś może powiedzieć, że to nie jest zdjęcie jego pojemnika na odpady. Możemy oczywiście tak robić zdjęcie, by były na nim widoczne odpady na tle adresu nieruchomości, ale nie zawsze jest to możliwe. Myślę, że 100 proc. decyzji nakładających wyższe stawki będzie do uchylenia.
Damian Kołakowski naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej w Siemianowicach Śląskich
■ Zniesienie regionalizacji nie obniżyło cen. Jednym z celów nowelizacji ustawy była próba powstrzymania wzrostu opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Przyczyną podwyżek jest lawinowy wzrost cen na rynku zagospodarowania odpadów. Wprowadzenie ustawą pojęcia „instalacji komunalnej” oraz zniesienie regionalizacji odpadów rozwiązuje tylko część problemów. Na rynku zagospodarowania odpadów komunalnych problematyczne są przede wszystkim moce przerobowe instalacji potrafiących zagospodarować tzw. frakcję kaloryczną, tj. pozostałości po sortowaniu odpadów komunalnych oraz tworzywa sztuczne nienadające się do recyklingu. Brak takich instalacji (a także skrócenie w tym samym czasie możliwości czasowego magazynowania odpadów komunalnych) powoduje ich nadpodaż i tym samym nieprzerwany wzrost cen. Ponadto zniesienie regionalizacji spowodowało przemieszczenie odpadów pomiędzy instalacjami. Natomiast nie wpłynęło to na wysokość cen. Instalacje, które posiadały dotychczas niższe ceny, w znacznej części zbliżyły się do stawek dawnych RIPOK-ów. Tym samym odpady zdrożały w ujęciu globalnym prawie w całym kraju.
Za chwilę gminy staną przed nowym wyzwaniem w związku z planowanym wprowadzeniem już od 2020 r. nowego sposobu obliczania poziomu przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych. Zgodnie z nowym wzorem (zresztą bardzo prostym) poziom recyklingu będzie wyznaczany poprzez zestawienie masy odpadów komunalnych poddanych przygotowaniu do ponownego użycia i recyklingowi i łącznej masy odpadów wytworzonych. Jednak aby uzyskać wskazany przepisami poziom 50 proc., już w 2020 r. niezbędna jest zbiórka bioodpadów, która, jak wiemy, w Polsce, zwłaszcza w miastach, jest na niskim poziomie. Wynika to z wielu czynników, np. ze świadomości mieszkańców, organizacji zbiórki tego typu odpadów, ale także z braku instalacji zdolnych do przetwarzania tych odpadów i zamiany ich na produkt – a to jest podstawą do tego, aby zaliczyć taki odpad do uzyskanego przez gminy poziomu.
Rozwiązaniem wielu problemów w systemie gospodarowania odpadami komunalnymi w Polsce, obok stworzenia wspólnie z gminami nowej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku, uwzględniającej ich codzienne problemy i zarazem umożliwiającej skupienie w jednym miejscu rozproszonych po wielu innych aktach prawnych przepisów, jest ostateczne określenie przez organy odpowiedzialne za środowisko równolegle dwóch rzeczy. Po pierwsze docelowego kształtu systemu zagospodarowania odpadów komunalnych (w tym miksu instalacji służących ich zagospodarowaniu) wraz z zapewnieniem stabilnego finansowania (np. na poziomie samorządów wielu szczebli), niezbędnego do jego uruchomienia. Po drugie – wprowadzenia rozwiązań tymczasowych (na kilka najbliższych lat), niewymagających wcale dużych nakładów finansowych, które do czasu wybudowania niezbędnych instalacji zapewniających pełne możliwości zagospodarowywania odpadów zatrzymają lawinowy wzrost cen. Wymaga to jednak zmiany nastawienia do podwyżek tzw. opłaty marszałkowskiej oraz skrócenia czasowego magazynowania odpadów komunalnych. To ostatnie dodatkowo może mieć wpływ także na próby nielegalnego pozbywania się odpadów, których termin magazynowania zbliża się ku końcowi.
Bartosz Frankowski naczelnik Wydziału Środowiska w Gdyni
■ Nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach z 19 lipca z punktu widzenia systemu gospodarowania odpadami komunalnymi była zbędna, zaś z punktu widzenia mieszkańców-wytwórców odpadów komunalnych wręcz niekorzystna. Celem ustawy było przeprowadzenie dwóch kluczowych zmian, czyli wyeliminowanie możliwości ryczałtowego rozliczania usługi odbioru odpadów oraz wprowadzenie zachęt do selektywnego zbierania odpadów komunalnych. Minister środowiska podnosił, że ryczałtowe rozliczanie prowadziło do podwyższenia kosztów systemu na skutek przeszacowania kosztów odbioru odpadów komunalnych. Ustawa wyeliminowała możliwość ryczałtowego rozliczania usługi, a ceny ofertowe w przetargach organizowanych aktualnie, gdzie rozliczanie następuje już „od tony”, nadal rosną. Dzieje się tak nie z powodu ryczałtowego rozliczania gmin z przedsiębiorcami, tylko z przyczyn zdiagnozowanych w raporcie UOKiK z sierpnia (brak konkurencji, wyższe stawki za przetwarzanie i składowanie odpadów – red.).
Drugim powodem nowelizacji miało być wprowadzenie zachęt do selektywnego zbierania odpadów komunalnych. Ale w znowelizowanej ustawie ich nie ma, chyba że minister środowiska za zachętę uważa ustanowienie selektywnego zbierania odpadów obowiązkiem ustawowym, którego niezrealizowanie oznaczać będzie sankcję w postaci opłaty podwyższonej za gospodarowanie odpadami (art. 6ka ust. 3 u.c.p.g.) oraz mandat za brak zbierania odpadów w sposób selektywny (art. 10 ust. 2 w związku z art. 5 ust. 1 pkt 3 u.c.p.g.). Reasumując, ustawodawca dokonał zmian ustawy zgodnie ze swoimi założeniami, ale zmiany te – ze względu na błędne założenia ustawodawcy – nie wpłyną korzystnie na sposób postępowania z odpadami przez mieszkańców-wytwórców odpadów komunalnych.
Andrzej Szczerba naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa w Częstochowie
■ Jesteśmy za tym, by segregacja odpadów była obowiązkowa. Natomiast nie za tym, by podstawową metodą przekonywania do niej były drastyczne kary. Nie doczekaliśmy się na razie edukacji na poziomie ogólnokrajowym w kierunku dbania o środowisko. Zatem wiele osób nie rozumie sensu selektywnej zbiórki i ma postawę roszczeniową: płaci za towar i opakowanie w sklepie, uiszcza opłatę za gospodarowanie odpadami, a teraz ma płacić także karę, jeśli nie chce mieć na swojej posesji pięciu pojemników na odpady. Brak całościowej wizji gospodarowania odpadami (jasnej i czytelnej) nie wspomaga samorządów. Mamy problem z przekazywaniem mieszkańcom sensu zbierania odpadów w sposób selektywny. Co mam odpowiedzieć osobie, która pyta: „Segreguję, ale po co?”, skoro zebranych surowców nie można następnie wykorzystać, ale trafiają one czasowo do magazynów albo na składowiska? Wysegregowanie odpadów nie powoduje, że koszty systemu maleją, a tym samym zmniejszy się opłata śmieciowa. I tak będzie, dopóki, ze względu na uwarunkowania ekonomiczne, producentom bardziej będzie się opłacało wytwarzać produkty z czystego surowca niż z surowców wtórnych.
Mam wrażenie, że w lipcowej nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach narzucono obowiązek segregacji i kary za jej brak, nie dlatego, że zależy nam na dbaniu o środowisko, ale dlatego, że czujemy na plecach oddech Unii Europejskiej, która może nałożyć kary za brak wymaganych poziomów odzysku i recyklingu odpadów komunalnych. W dodatku na samorządy przerzucono obowiązek określenia kryterium, kiedy można powiedzieć: „Odpady nie są zbierane selektywnie”. Takie rozwiązanie jest nieskuteczne i deprawuje mieszkańców, bo w każdej gminie wymogi będą inne: bardziej lub mniej rygorystyczne. W jaki sposób wobec tego możemy dochodzić wyższej opłaty na podstawie decyzji administracyjnej? Mieszkaniec będzie mógł się od tej decyzji odwoływać, argumentując, że nie ma określonego jednolitego wymogu selektywnej zbiórki. Organ odwoławczy będzie prawdopodobnie decyzję uchylał lub kierował do ponownego rozpatrzenia. To martwy przepis.
Kolejne nowelizacje są coraz mniej zrozumiałe dla wszystkich uczestników rynku gospodarowania odpadami komunalnymi: dla samorządów, firm, które świadczą usługi odbioru, transportu i zagospodarowania odpadów, ale również dla mieszkańców i przedsiębiorców. W najnowszej nowelizacji podstawowym problemem jest termin i sposób objęcia lub wyłączenia z systemu nieruchomości niezamieszkałych – samorządy, przedsiębiorcy i prawnicy nie mają jednolitych stanowisk, kiedy przepis wchodzi w życie. W tym momencie jedynym rozstrzygnięciem wydaje się droga sądowa.
DGP
DGP
DGP