Rozwój regionów będzie zależał od cudzoziemców – podkreślają marszałkowie województw. Rozwiązanie widzą w integracji. Na nią brakuje jednak środków, narzędzi i kompetencji.
Samorządowcy zdają sobie sprawę, że obcokrajowcy – studenci, pracownicy, konsumenci, przedsiębiorcy, inwestorzy i podatnicy – odgrywają coraz większą rolę w lokalnych społecznościach. Zwłaszcza że coraz większym problemem staje się brak osób w wieku produkcyjnym na rynku pracy. Marszałkowie województw w stanowisku przyjętym podczas ostatniego konwentu chcą „pełnego i świadomego wykorzystania ich potencjału dla ekonomicznego, społecznego i kulturowego rozwoju polskich regionów”. Chcieliby wzmocnienia kompetencji samorządu województwa na rynku pracy, w obszarze pomocy społecznej i edukacji.
Tymczasem z dokumentu MSWiA „Polityka migracyjna Polski” (pierwsza o nim pisała „Rzeczpospolita”) wynika, że imigracja powinna być przede wszystkim „crykulacyjna” i „krótkoterminowa”, koncentrować się na bieżących potrzebach rynku pracy. Polski rząd chce imigrantów najpierw integrować, a potem asymilować. A ich rolę widzi w uzupełnianiu luk na rynku pracy.
– Samorządy nie brały udziału w przygotowaniu dokumentu, choć powinny być włączone w prace już na etapie opracowania założeń, a nie dopiero na etapie konsultacji społecznych. Rządowy dokument skupia się na asymilacji i obronie granic, a samorządy widzą potrzebę integracji i tworzenia warunków przyjaznych migracji – zwraca uwagę Ewa Kownacka z Instytutu Spraw Publicznych, główna badaczka w projekcie Krajowy Mechanizm Ewaluacji Integracji.
Jak podkreśla, obecnie nie ma finansowania przeznaczonego bezpośrednio na integrację, które trafiałoby do samorządów. Na poziomie centralnym są indywidualne programy integracyjne, ale dotyczą wąskiego grona osób korzystających z ochrony międzynarodowej. Wsparcie integracyjne finansowane jest też centralnie w systemie edukacji, chociaż środki te nie są przeznaczone dla rozwiązań integrujących dzieci z doświadczeniem migracyjnym, a są przekazywane samorządom w ramach ogólnej subwencji oświatowej i oświatowej rezerwy celowej.
– To od samorządowego organu prowadzącego szkoły na danym terenie – gminy, zależy, czy sfinansuje np. pracę pomocy nauczyciela, czyli osoby wspierającej dzieci nieznające języka polskiego w stopniu niezbędnym do korzystania z nauki. To kropla w morzu potrzeb – dodaje ekspertka.
Główne problemy, z jakimi obecnie mierzą się przyjeżdżający do Polski cudzoziemcy, to nieuczciwi pracodawcy, zaniżanie wynagrodzeń, brak znajomości języka, brak wsparcia w poradnictwie zawodowym oraz edukacji międzykulturowej – wskazuje prezeska Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego dr Jolanta Lange. Z raportu „Pracownik z Ukrainy między Polską a Niemcami” wynika, że Ukraińcy pracują w naszym kraju dużo i za niskie stawki. Tymczasem najbardziej pożądanymi przez nich bonusami są: bezpłatne zakwaterowanie oraz premie pieniężne – takiego zdania jest odpowiednio 72 proc. i 60 proc. badanych. Z kolei 28 proc. liczy na bezpłatne wyżywienie, a 23 proc. na darmowy dojazd do miejsca pracy.
Według Dominika Owczarka z Instytutu Spraw Publicznych gminy dopiero uczą się, jak odpowiadać na potrzeby cudzoziemców. Przykładem jest problem braku mieszkań – systemowy, ale szczególnie dotykający imigrantów. Wobec bezradności lokalnych włodarzy obowiązek zapewniania miejsca zamieszkania spada na pracodawcę. – To przypomina rozwiązania z XIX wieku, gdy przy fabryce powstawały małe miasteczka albo osiedla robotnicze – wracamy do struktur z wczesnego kapitalizmu, które nie wpływają korzystnie na integrację społeczną – podkreśla. Eksperci zaznaczają, że działania samorządów blokują także ustawy – na przykład w kwestii dostępu do opieki społecznej.
400 tys. tyle osób z ważnymi zezwoleniami na pobyt długoterminowy jest w Polsce, w tym 199 tys. z Ukrainy