Ale eksperci mają wątpliwości. I pytają: czy nie jest to pompowanie pieniędzy w system, który doprowadził do upadku PKS-ów?
Do czasu zamknięcia tego wydania TGP nie była jeszcze znana treść przepisów, które miałyby reformować lokalne linie autobusowe. Nakreślony został jedynie ogólny kierunek zmian. Za przygotowanie projektu, o którym przyjęło się mówić ”ustawa PKS-owa„ odpowiada Ministerstwo Infrastruktury, ale zapytane przez nas o szczegóły nowych rozwiązań, nabrało wody w usta. Nieoficjalnie usłyszeliśmy tylko, że mają to być odrębne regulacje, a nie element szykowanej od kilku lat ustawy o publicznym transporcie zbiorowym (jej kolejna wersja datowana jest na 1 marca br., więcej: ramka), a ponadto projekt musi jeszcze zostać uzgodniony międzyresortowo. W resorcie infrastruktury dowiedzieliśmy się też, że ustawa będzie nosiła nazwę ”o funduszu przewozów autobusowych o randze przewozów użyteczności publicznej„, z kolei szef resortu Andrzej Adamczyk zapowiedział we wtorek, że dokument zostanie wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów w ciągu kilku dni.
Dopłata do wozokilometrów
Pewne jest jedno – remedium na problemy sektora transportu zbiorowego ma być dosypanie pieniędzy z budżetu państwa. Miałyby zostać rozdystrybuowane w postaci dopłat do przewozów autobusowych i w dalszej perspektywie skłonić samorządy do tworzenia nowych linii autobusowych – także na trasach nierentownych, ale ważnych dla lokalnych społeczności. – Priorytetem ma być tworzenie nowych i przywracanie dawnych połączeń, a w drugiej kolejności dotowanie tych istniejących – mówi nam osoba z kancelarii premiera. Wbrew temu co się mówi, nie jest planowane odtworzenie państwowego PKS-u. Gminy i powiaty mają organizować przetargi na przewozy lokalne, w których każdy przewoźnik będzie mógł wystartować.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>