Na ostatni nabór do wydziału planowania przestrzennego w Tychach zgłosiły się tylko dwie osoby. Jedna nie miała zielonego pojęcia o tematyce. To świadczy o skali problemów, jakie mają samorządy
Miejskie działy planowania przestrzennego zaczynają świecić pustkami. Coraz więcej urbanistów ze stażem odchodzi z urzędów na emeryturę, a o zastępców trudno.
– Walkę o nich toczą nie tylko urzędy, ale też prywatne firmy realizujące projekty na potrzeby indywidualnych inwestorów – mówi Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu ds. legislacyjnych w Związku Miast Polskich.
Niedobór specjalistów potwierdzają władze Poznania, Lublina, Bydgoszczy, Warszawy czy Olsztyna. Ostatnie z miast przyznaje, że od stycznia ma dwa wakaty w Wydziale Urbanistyki i Architektury. W Tychach udało się obsadzić wszystkie stanowiska, ale z problemami. – Na ostatni nabór zgłosiły się tylko dwie osoby, z czego jedna nie miała zielonego pojęcia o projektowaniu urbanistycznym – wyjaśnia Magdalena Zdebel, naczelnik wydziału planowania przestrzennego Urzędu Miasta Tychy.
Gorzów w celu uzupełnienia wakatów musiał ogłosić kilka naborów.
Gorzów w celu uzupełnienia wakatów musiał ogłosić kilka naborów.
Zdaniem urzędników problemy z planistami przestrzennymi są też konsekwencją likwidacji w 2014 r. Krajowej Izby Urbanistów. Od kilku lat zawód nie jest regulowany. Wcześniej na listę urbanistów mogły zostać wpisane tylko osoby, które zdały państwowy egzamin oraz przeszły praktykę zawodową na rynku. Szacuje się, że w ostatnich latach działania KIU na liście było ponad 1300 planistów.– Dziś co prawda wiele uczelni oferuje kierunki planowania przestrzennego. Poziom nauczania na nich jest jednak bardzo zróżnicowany. Wyzwaniem jest dostęp do wysoko kwalifikowanych i doświadczonych specjalistów w określaniu zasad tworzenia zabudowy kubaturowej – mówi Mirosław Hagemejer, dyrektor wydziału planowania Urzędu Miasta Lublin.
Do tego dochodzą możliwości płacowe samorządów, które wręcz zniechęcają potencjalnych zainteresowanych.
– Niestety w naszym wydziale oferujemy kandydatom, od których wymagamy wysokich kwalifikacji, takie samo wynagrodzenie jak pracownikom z przygotowaniem ogólnoadministracyjnym. Za kilka lat może pojawić się problem, bo przegrywamy w rynkowej konkurencji – przestrzega Magdalena Zdebel.
Do tego dochodzą możliwości płacowe samorządów, które wręcz zniechęcają potencjalnych zainteresowanych.
– Niestety w naszym wydziale oferujemy kandydatom, od których wymagamy wysokich kwalifikacji, takie samo wynagrodzenie jak pracownikom z przygotowaniem ogólnoadministracyjnym. Za kilka lat może pojawić się problem, bo przegrywamy w rynkowej konkurencji – przestrzega Magdalena Zdebel.
Nie wszędzie tak jest. Ewa Sadowska z Wydziału Urbanistyki i Architektury w UM Gorzów przekonuje, że specjalistom proponowane są tam zarobki z górnego przedziału obowiązującego w urzędzie. Lublin wylicza, że pensje urbanistów zawierają się między 2500 zł a 6200 zł; przeciętna kwota wynosi 4080 zł.
– To ciągle mniej, niż proponują prywatne firmy, które wygrywają walkę o szukających pracy urbanistów – podkreśla Marek Wójcik.
Jak w tej sytuacji radzą sobie miasta? Próbują zlecać wykonanie projektów pracowniom zewnętrznym. To bywa kosztowne, więc czasem zlecają tworzenie opracowań planistycznych innym, i tak już obciążonym zespołom pracowników. – Prowadzi to do znacznego wydłużenia procedur, co ma negatywny wpływ na nowe inwestycje i rozwój miasta – mówi Joanna Bobowska z biura prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin.
– To ciągle mniej, niż proponują prywatne firmy, które wygrywają walkę o szukających pracy urbanistów – podkreśla Marek Wójcik.
Jak w tej sytuacji radzą sobie miasta? Próbują zlecać wykonanie projektów pracowniom zewnętrznym. To bywa kosztowne, więc czasem zlecają tworzenie opracowań planistycznych innym, i tak już obciążonym zespołom pracowników. – Prowadzi to do znacznego wydłużenia procedur, co ma negatywny wpływ na nowe inwestycje i rozwój miasta – mówi Joanna Bobowska z biura prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin.
Potwierdza to Marek Wójcik, według którego brak fachowych urbanistów w samorządach oznacza problemy z gospodarowaniem przestrzenią publiczną w sposób odpowiedzialny dla następnych pokoleń.– Będzie zagospodarowywana nie z myślą o tym, jak wyglądać będą miasta w przyszłości, ale pod naciskiem aktualnych potrzeb – komentuje.
Jak temu zapobiec? – Staramy się przy każdej okazji zwracać uwagę na ten problem resortowi nauki. Na razie bez skutku. Zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli podjąć działania na własną rękę. A to oznacza przejęcie rozwiązań, z jakich korzystają prywatne firmy, które talenty wyłapują w szkołach, oferując płatne praktyki, stypendia czy pomoc finansową w ukończeniu studiów – podkreśla Marek Wójcik.