Resort klimatu rozpoczął prace nad przyjęciem przepisów antyodorowych. Konkretny projekt pojawi się jednak nie wcześniej niż w 2025 r.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska prowadzi „w porozumieniu z wiodącymi jednostkami naukowymi, prace mające na celu skonstruowanie kompleksowego rozwiązania, regulującego zjawisko uciążliwości odorowych” – wynika z odpowiedzi wice ministra Krzysztofa Bolesty na interpelację posłanek KO Małgorzaty Tracz i Krystyny Sibińskiej. Konstruowane przepisy, według zapewnień ministra, mają bazować na nowoczesnych rozwiązaniach technicznych i najlepszych dostępnych technikach pomiarowych, które z powodzeniem stosowane są od lat w Unii Europejskiej. Ten rok ministerstwo poświęca na prace eksperckie, natomiast proces legislacyjny zaplanowało na kolejny.
Uciążliwe fermy przemysłowe
Do zajęcia się tematem skłoniły posłanki liczne pytania mieszkańców terenów wiejskich o przygotowany jeszcze za czasów poprzedniego rządu projekt ustawy o minimalnej odległości dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa, którego funkcjonowanie może się wiązać z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowej. Jak informują posłanki, kierowane do nich prośby o interwencję wynikają z coraz większych problemów społecznych i środowiskowych generowanych przez uciążliwe zapachowo duże obiekty zajmujące się produkcją zwierzęcą. Chodzi o przemysłowe fermy chowu trzody chlewnej, drobiu lub zwierząt futerkowych.
Na odpowiedź ministerstwa czeka już zresztą kolejna interpelacja poselska w tej sprawie. Tym razem bezpośrednim powodem wezwania resortu o pilne podjęcie prac nad przepisami antyodorowymi jest problem mieszkańców Ełku, którzy, jak piszą autorzy interpelacji, od 2013 r. mierzą się z bardzo uciążliwym odorem. Przykre zapachy uniemożliwiają im przebywanie na podwórku czy otwieranie okien. Nie pomogły kontrole Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, bo nie ma narzędzi prawnych umożliwiających wszczęcie ewentualnego postępowania administracyjnego. Ustawa antyodorowa jest oczekiwana od wielu lat – piszą posłowie KO Anna Wojciechowska, Iwona Kozłowska, Henryka Krzywonos-Strycharska i Piotr Adamowicz.
Z kolei członkowie kilku komitetów protestacyjnych z różnych miejscowości województw podlaskiego, lubelskiego i mazowieckiego napisali list otwarty z prośbą o pomoc do premiera Donalda Tuska w powstrzymaniu ekspansji ferm przemysłowych i zmiany w prawie.
Przepisy były, ale przepadły
Wspomniany w interpelacji projekt ustawy trafił do uzgodnień międzyresortowych w 2021 r. i poza ten etap nie wyszedł. Nie pozwoliło na to Ministerstwo Rolnictwa. Tłumaczyło, że uderzałoby to w bezpieczeństwo żywnościowe Polski i branżę drobiarską, która jest potęgą w Europie (patrz: infografika).
– Jesteśmy kurnikiem Europy ze wszystkimi ukrytymi kosztami z tym związanymi. To, czego Zachód nie chce u siebie dewastować na wsi, my dewastujemy, zasłaniając się sukcesem gospodarczym – odpowiedziała na te argumenty ministerstwa Elżbieta Sokołowska, przedstawicielka jednego z komitetów protestacyjnych.
– To, co dla jednych jest powodem do dumy, staje się przekleństwem dla innych. Od prawie 20 lat powinniśmy mieć tzw. rozporządzenie odorowe, bo uregulowanie tej kwestii nie wymaga przyjmowania ustawy. Nowelizacja ustawy – Prawo ochrony środowiska (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 54 ze zm.) z czerwca 2005 r. nałożyła na ministra środowiska obowiązek jego wydania. Jednak już w październiku 2005 r. dokonano kolejnej nowelizacji tej ustawy, zmieniając zwrot „minister określi” na „minister może określić”. Przez lata kolejni ministrowie zasłaniali się brakiem technicznych możliwości określenia wartości substancji zapachowych w powietrzu i metod oceny jakości powietrza. Potrzeba pilnej naprawy tego zaniechania – mówi Bartosz Kwiatkowski, dyrektor polskiego oddziału organizacji prawników Frank Bold.
Rzecznik praw obywatelskich, który przyglądał się temu problemowi, napisał, że określenie jednoznacznych kryteriów uciążliwości zapachowej jest trudne, ale ponieważ eksperci nie mają wątpliwości, że długotrwałe narażenie na odór może wywołać depresję i problemy zdrowotne, to konieczne jest przyjęcie odpowiednich przepisów.
Wcześniej na tę potrzebę wskazał też raport NIK z 2014 r., dotyczący nadzoru nad funkcjonowaniem ferm zwierząt. Inspektorzy wytknęli w nim brak reakcji na rosnący problem wywołany przez wielkoprzemysłowe fermy zwierząt nie tylko resortowi środowiska, lecz także Inspekcji Weterynaryjnej i Inspekcji Ochrony Środowiska. Kontrolerzy zwrócili m.in. uwagę, że minister środowiska nie tylko nie uregulował sprawy uciążliwości zapachowej, lecz jeszcze zwolnił z obowiązku uzyskania tzw. pozwolenia zintegrowanego na podzielone instalacje.
– Dzięki temu powstaje obok siebie kilka potężnych kurników na setki tysięcy kurczaków, obsługiwanych przez jeden system technologiczny, ale formalnie każdy z nich jest oddzielną inwestycją, choć razem należą do powiązanych ze sobą osób. Jeśli w końcu uda się przyjąć przepisy antyodorowe, jak zapowiada ministerstwo, powinny one także regulować odległość fermy do fermy, bo w tym tkwi źródło zagrożenia epidemiologicznego. Zwierzęta mogą się łatwo zarażać od siebie i roznieść to na ludzi – mówi Bartosz Zając z koalicji społecznej Stop Fermom Przemysłowym.
Martyna Krystman-Rydlewicz, prawniczka, ekspertka fundacji Green REV Institute, zwraca uwagę na to, że oddziaływanie ferm przemysłowych stopniowo przestaje być problemem dotyczącym jedynie osób zamieszkujących w ich sąsiedztwie czy też ich pracowników. Wykorzystywanie antybiotyków w hodowli zwierzęcej przyczynia się do rozwoju antybiotykooporności.
– Potrzebujemy przepisów określających odległość ferm od zabudowań, a także norm pozwalających ocenić uciążliwość zapachową poszczególnych składników i obiektywnej metodyki pomiarowej. Za warte rozważenia uznać należy zobowiązanie podmiotów prowadzących działalność gospodarczą do stosowania technologii neutralizacji zapachów (tj. np. hermetyzacji zakładów), które zatrzymają odór w budynkach fermy – podpowiada ekspertka. ©℗