Wyjątkowo wczesne roztopy i wzmożone opady powodują straty rolnicze. Druga strona medalu? Jest szansa, że unikniemy suszy.
Tak mokrego lutego nie było od lat. Jeszcze przed półmetkiem miesiąca w niektórych miejscach opady przekroczyły 180 proc. normy dla całego lutego. Rośnie także poziom wód w rzekach – jak podaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW), 13 lutego aż 77 proc. stacji hydrologicznych znajdowało się w strefie wody wysokiej. Stan ostrzegawczy został przekroczony na 137 stacjach, a alarmowy – na 35, czasem nawet o kilkadziesiąt centymetrów. Na każdej z nich przepływy były większe od wieloletniej średniej.
– Obecna sytuacja jest nietypowa, ponieważ roztopy występują zazwyczaj w marcu i kwietniu. W tym roku nastąpiły one wcześniej, w dodatku w połączeniu z wysokimi opadami. Po 2010 r. nie notowaliśmy tak licznych przekroczeń stanów ostrzegawczych podczas wiosennych roztopów – mówi DGP Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMGW-PIB.
Skutek? Lokalne podtopienia i straty rolnicze. Przykładowo w gminie Wyszków Bug zalał pola uprawne, a także kilkadziesiąt posesji. – Kolejne fazy opadów śniegu i roztopów mogą jeszcze nastąpić, więc do końca marca istnieje zagrożenie podtopieniami, rozlewiskami i niewielkimi lokalnymi powodziami. Zmiana klimatu sprawia, że nie ma stanu constans, są tylko ciągłe fluktuacje – mówi Walijewski.
– Gleby w okresie kalendarzowej zimy nie są w stanie wchłonąć tak dużych ilości wody z opadów, jakie mamy w tym roku – mówi DGP dr hab. Jerzy Kozyra, ekspert ds. adaptacji rolnictwa do zmian klimatu w Instytucie Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowym Instytucie Badawczym. – Glebę można porównać do gąbki, z której po nasączeniu woda wychodzi na powierzchnię. Dlatego nie powinno nas dziwić, że obecnie woda jest widoczna na polach przy opadach atmosferycznych dwukrotnie przekraczających normy wieloletnie – tłumaczy.
W ostatnich latach częstszym problemem dla rolników był jednak brak wody, a nie jej nadmiar. Co jest związane z coraz wyższymi temperaturami – styczeń był globalnie najgorętszym styczniem w historii pomiarów, podobnie jak siedem wcześniejszych miesięcy – wszystkie zwyciężyły w „swoich kategoriach”. Nie oznacza to jednak, że nie będą czasem występowały chłodniejsze i bardziej śnieżne zimy.
Jak zauważa Grzegorz Walijewski, w tym roku sytuacja wyjściowa przed sezonem wiosenno-letnim jest jednak jedną z najlepszych od 2010 r., jeśli chodzi o zagrożenie suszą. – Od 2014 r. co roku obserwujemy susze, które obejmują coraz większe rejony. W tym roku, dzięki wysokiej zawartości wody w glebie, możliwe, że susza będzie miała mniejszą skalę lub pojawi się tylko na niewielkim obszarze – stwierdza.
Czego możemy się spodziewać w przyszłości? – Scenariusze klimatyczne na najbliższe lata pokazują, że opady atmosferyczne w zimie będą wyższe, niż to było dotychczas. Problemem dla rolnictwa będzie więc nie tylko niedobór wody dla roślin w lecie, lecz także nadmiar wody w zimie – mówi prof. Kozyra.
– Rozwiązaniem dla nadmiaru wody w zimie nie jest więc jak najszybsze odprowadzanie wody z pól, ale zatrzymanie jej, m.in. poprzez odpowiednio przygotowaną infrastrukturę środowiskową – komentuje, dodając, że należy pamiętać, iż obecnie krytykowane przez rolników wymagania w ramach tzw. Zielonego Ładu mają na celu nie tylko ograniczenie emisji, lecz także racjonalizację gospodarowania i dostosowanie do zmian klimatu. ©℗