Nieobjęcie limitami dużych firm produkujących żywność spowoduje eksplozję inflacji na niespotykaną skalę i potencjalne braki w sklepach – przestrzega branża.

Uchwaloną w minionym tygodniu przez Sejm ustawą limitującą ceny prądu dla samorządów, MŚP i podmiotów wrażliwych zajmie się teraz Senat. Zdaniem ekspertów i biznesu w nowym prawie konieczne są zmiany związane m.in. z wyłączeniem z rozwiązania dużych przedsiębiorstw.
Jak mówi Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności, przygotowując te przepisy, „rząd chyba zapomniał o tym, że branża produkcji żywności jest strategiczna i odpowiada za bezpieczeństwo żywnościowe Polaków”. A, jak przypomina, dopiero co odbyliśmy tę debatę we wrześniu, przy okazji wstrzymania produkcji nawozów i dostaw CO2.
– Olbrzymie podwyżki cen energii dla dużych firm produkujących żywność sprawią, że część z nich może przestać produkować, a co najmniej znacząco ograniczy produkcję. To oznacza również poważne problemy dla rolników, którzy mimo gwarantowanych cen prądu nie będą mogli sprzedać swoich surowców – tłumaczy Gantner. I pyta, co wtedy zrobi rząd. Przecież, jak zauważa, sektor dużych przedsiębiorstw, choć nie tak liczny jak małych i średnich, odpowiada za ponad 60 proc. produkcji całej żywności i za prawie 70 proc. jej eksportu.
Stąd postulaty uznania branży produkcji żywności za strategiczną i objęcia jej limitami na ceny prądu. – Inaczej grozi nam eksplozja inflacji na niespotykaną skalę i potencjalne braki w sklepach – przestrzega.

Groźba wyeliminowaniem z polskiego rynku firm niepaństwowych

Z kolei Włodzimierz Ehrenhalt, ekspert ds. energetycznych Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, wskazuje, że choć z całą pewnością ustawa jest potrzebna i nieco ustabilizuje sytuację energetyczną na pewien czas, to w zaproponowanym kształcie zwiększa poziom monopolizacji rynku. Przyznaje jednak, że w warunkach niemal wojennych „tak chyba należy działać”. – Pamiętajmy jednak, że taką decyzją wyłączamy działania rynkowe i dajemy jeszcze większą władzę koncernom energetycznym. Ryzyko całkowitego wykluczenia rynku na dłuższy czas może grozić wyeliminowaniem z polskiego rynku firm niepaństwowych, co po pewnym czasie spowoduje znaczny wzrost cen energii – przestrzega.
Dlatego, jak zaznacza, równolegle z tą ustawą powinny zostać uchwalone ustawy gwarantujące działanie rynku energii w przyszłości, np. liberalizacja zasady 10H, czy ustawa o liniach bezpośrednich, tak aby inwestorzy widzieli, że powrócimy do zasad transformacji energetycznej.
– Ta ustawa nie może doprowadzić do upadłości niepaństwowych spółek obrotu, które według jej obecnych zapisów musiałyby kupować drożej, a sprzedawać taniej, bo mają podpisane wcześniej umowy PPA (długoterminowa umowa na zakup zielonej energii pomiędzy wytwórcą OZE a odbiorcą, gwarantująca poziom cen – red.) – podkreśla ekspert ZPP.
Na kwestię umów PPA zwraca również uwagę szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Janusz Gajowiecki przekonuje, że ustawa powinna chronić rozwój takich umów, „a nie wprowadzać rozwiązania, które będą eliminować kontrakty długoterminowe”. Jego zdaniem należy też uwzględnić zmiany technologiczne, jakie zaszły w minionych dziesięciu latach, mające wpływ na koszt wytwarzania energii w źródłach wiatrowych. – Trzeba ograniczyć podejście typu one fit all przy kształtowaniu limitu cenowego dla poszczególnych technologii. Projekty realizowane osiem–dziesięć lat temu mają wyższe koszty niż te realizowane w latach 2020–2021 – przekonuje Gajowiecki.

"Kosztem niższych cen dla konsumentów w 2023 r. zaorany zostanie rynek prywatnych spółek obrotu"

Do kwestii umów PPA odnosi się również Michał Hetmański, szef Fundacji Instrat. – Ustawa nie uwzględnia charakteru działania umów PPA, co podnoszą stowarzyszenia branżowe inwestorów OZE, najczęściej prywatnych. Tym samym cenę za wprowadzenie takiego mechanizmu poniosą ci, dzięki którym mamy niższe ceny i namiastkę konkurencji na rynku względem monopolistów węglowych – tłumaczy. I dodaje: – Innymi słowy, rząd wysyła podobny komunikat, jak diaboliczny Lord Farquaad z pierwszej części filmu „Shrek”: wielu z was zginie, ale jest to ofiara, którą gotów jestem ponieść.
Zdaniem Hetmańskiego przyjęcie ustawy w tym kształcie pół roku temu, kiedy Instrat podnosił temat nadzwyczajnych marż i nieuzasadnionych zysków oraz apelował o interwencję rządu i regulatora, nie miałoby takich złych skutków jak dzisiaj. – Ministerstwo Klimatu sięga po potrzebne narzędzie obniżenia cen, ale leczy skutki, a nie przyczyny. Kosztem niższych cen dla konsumentów w 2023 r. zaorany zostanie rynek prywatnych spółek obrotu, które nie mają takiej poduszki finansowej jak spółki obrotu z państwowych grup kapitałowych. Co najciekawsze, uwagę tę podniosło również Ministerstwo Aktywów Państwowych w konsultacjach międzyrządowych – konkluduje Michał Hetmański. ©℗