Zmienimy rozporządzenie o stopniach zasilania – przemysł przetwórczy, rolno-spożywczy, będzie chroniony przed zmniejszeniem zasilania czy odcięciem prądu – mówi DGP Henryk Kowalczyk, wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Jaka zima nas czeka? Będzie ciemno, chłodno i głodno?
Na pewno nie będzie głodno. Na pewno nie będzie ciemno. Czy będzie chłodno? Trudno przewidzieć aurę.
Węgla ma brakować, może gazu też…
Nie sądzę, na ogrzewanie wystarczy. Wszelkie ograniczenia energetyczne zawsze zaczynają się od największych odbiorców. Stopnie zasilania oznaczają, że wyłącza się zasilanie - gaz, energię elektryczną - rozpoczynając od największych. Mieszkańcy są na samym końcu listy wyłączeń. Nasze zapasy gazu wystarczą na całą zimę.
Ale z węglem jest już, zdaje się, gorzej, nie wiadomo, ile uda nam się sprowadzić… Słyszy się, że premier może trochę zbyt pochopnie, bez analizy, zdecydował o embargu na rosyjski węgiel.
Jeśli embargo miało być skuteczne, to nie było nad czym dywagować. To byłoby trochę niepoważne. Nie potrafię natomiast odpowiedzieć odpowiedzialnie na pytanie, jak idzie import węgla, bo to nie jest dziedzina w gestii ministra rolnictwa.
Nie rozmawiacie o tym na posiedzeniach rządu?
Rozmawiamy, ale sytuacja co tydzień się zmienia. Wiem, że są zaplanowane dostawy węgla z importu, ale jak to się ma w kontekście potrzeb, to raczej nie jest pytanie do mnie.
Niespotykanie wysokie ceny węgla bardzo uderzają też np. w szklarnie, które - o dziwo - ogrzewają nieekologicznym miałem węglowym. Macie jakieś recepty na ten problem?
Trwa proces przechodzenia szklarni na paliwo gazowe, ale to długotrwały proces. W jednym roku wszystkich pieców nie da się wymienić. Natomiast nie oszukujmy się - do zeszłego roku właściciele szklarni nie mieli w tej kwestii specjalnej motywacji, bo miał węglowy był nieporównanie tańszy. W tym roku zbieramy owoce wojny w Ukrainie.
Pytanie, czy nie zbieramy też owoców takich decyzji jak wprowadzenie zasady 10H, czy tego, że przez dekady nie zbudowaliśmy elektrowni jądrowej w naszym kraju, jesteśmy więc skazani na paliwa kopalne i teraz mamy problem.
Co do elektrowni jądrowej, pełna zgoda. Od zawsze jestem gorącym zwolennikiem tego, by budować ją jak najszybciej.
A czy dymisja ministra Naimskiego nie wywróci tego projektu?
Nie sądzę.
Jak pan ocenia tę dymisję?
Nie moją rolą jest ocenianie tej decyzji.
A co z 10H? Energia z wiatru jest najtańsza, a grożą nam rekordowe podwyżki cen prądu.
Tylko nie zapominajmy, że ta energia wymaga stabilizacji w postaci węgla, gazu czy właśnie atomu.
Rząd przyjął jednak projekt liberalizacji zasady 10H, jakie jest pańskie stanowisko w tej sprawie?
W tej liberalizacji najważniejsze jest zniesienie ograniczenia dysponowania gruntami zlokalizowanymi blisko istniejących wiatraków. Po zmianie będzie można budować bliżej elektrowni wiatrowych.
Jak będzie pan głosował w Sejmie w tej sprawie?
Na pewno w Sejmie będzie jeszcze dyskusja nad tą ustawą. Więc mam nadzieję, że będzie ona trochę zmodyfikowana.
W jakim kierunku?
W kierunku zwiększenia poczucia bezpieczeństwa wśród ludzi. Chodzi o to, by jeszcze wzmocnić głos społeczności lokalnych - by konsultacje dotyczące lokalizowania wiatraków i ich wyniki były obligatoryjne dla samorządów przy uchwalaniu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
Przejdźmy do żywności. Z jednej strony słyszymy, że chleb ma być po 30 zł i że Afryce i Bliskiemu Wschodowi grozi głód. Z drugiej strony m.in. Agrounia twierdzi, że polski rynek jest zalany ukraińskim zbożem, przez co ceny skupu na Lubelszczyźnie czy Podkarpaciu są skandalicznie niskie. Jaka jest prawda?
Po pierwsze żadne zboże z Ukrainy nas nie zalało. Jeśli słyszę różnych polityków - pomijam Agrounię, która krytykuje wszystko - np. premiera Tuska, który z jednej strony twierdzi, że zalewa nas zboże, a z drugiej strony straszy, że chleb będzie po 10 zł albo i drożej, to gdzie tu jest logika? Ja oczekuję jednak logiki. Apeluję więc, by takich bzdur nie opowiadał.
Pana poprzednik i kolega z PiS, Jan Krzysztof Ardanowski, też przestrzegał przed ukraińskim zbożem.
Dlatego ubolewam, że nie tylko politycy opozycji, ale i nasi powtarzają te same rzeczy, które niestety nie są prawdziwe.
A fakty są takie, że do końca czerwca przyjechało do nas 640 tys. ton ukraińskiego zboża. W tym czasie z Polski wywieźliśmy 1,4 mln ton, czyli ponad dwa razy więcej. Mało tego, z Ukrainy przyjechała do nas głównie - w 98 proc. - kukurydza.
Czy mamy jednak jakąś gwarancję, że to, co przyjeżdża, będzie wyeksportowane?
Nie ma żadnej gwarancji, takie są reguły Unii Europejskiej.
A co w tym kontekście zmienia porozumienie podpisane w miniony piątek w Stambule?
Tak naprawdę to jeszcze nie wiadomo. Najbliższe dni pokażą, jak będzie ono realizowane i czy Ukraina będzie mogła wyeksportować zeszłoroczne ok. 20 mln ton zboża, a także to z trwających właśnie zbiorów. Warunkiem sukcesu tego porozumienia jest przestrzeganie go przez Rosję, a w sobotę przed południem rosyjska armia zbombardowała port handlowy w Odessie. Uruchomienie transportu przez Morze Czarne byłoby dla nas ogromną ulgą.
Wobec tego, co pan powiedział, że nie ma żadnej gwarancji na reeksport - jest pan przekonany, że zboże z Ukrainy nas nie zaleje?
Nawet nie ma szans na to, żeby nas zalało, ze względu na przepustowość granic.
Podobno kolejka wagonów przed granicą ciągnie się na 240 km.
Aż tak daleko to nie, ale jest długa. Jeśli chodzi o usprawnienie przejść granicznych, to wysłałem pismo do Komisji Europejskiej z prośbą o dostarczenie nam kontenerów, urządzeń przeładunkowych na granicę. Problemem, jak wiadomo, jest pokonanie różnic w szerokości torów. Ale na razie wszystko w tej sprawie jest w fazie deklaracji. Póki co jesteśmy sami. A samymi deklaracjami niestety zboża się nie przewiezie. Myślę jednak, że się to zmieni, bo będą niskie plony np. w Hiszpanii i innych unijnych krajach, które potrzebują choćby kukurydzy paszowej. Więc pewnie będzie zainteresowanie uruchomieniem tych zapowiadanych przez Komisję Europejską korytarzy transportowych.
Teraz zresztą presja eksportowa z Ukrainy trochę zmalała. Plony będą tam dużo niższe - szacuje się, że nawet o połowę. Trochę też Ukraińcy sami magazynują w zachodniej i środkowej części kraju, oczywiście ryzykując, że mogą stracić.
Trzeba też pamiętać, że import z Ukrainy zawsze był. Nie jest to zatem nic nadzwyczajnego. Teraz jest trochę większy, ale Polska może skorzystać na jego eksporcie. Między innymi dlatego czynimy starania, by ten proces przyspieszyć. Temu służy wydzierżawienie przez Krajową Grupę Spożywczą nabrzeża portowego w Gdańsku, które pozwoli nam na eksport dodatkowych ok. 500 tys. ton zboża miesięcznie. W tej chwili nasze możliwości to 600-700 tys. ton. Wysyłka z nabrzeża powinna ruszyć w ciągu kilku tygodni, w tej chwili szykowany jest tam magazyn o pojemności 100 tys. ton.
Gdzie będziemy to zboże wysyłać?
Zainteresowane są głównie kraje Afryki Północnej. Eksportem zajmą się zarówno firmy prywatne, jak i Krajowa Grupa Spożywcza.
Czy stambulskie porozumienie nie wywróci tych planów?
Jeśli dojdzie do odblokowania portów na Morzu Czarnym, to kryzys żywnościowy zostanie zażegnany. Porozumienie wzbudziło wielkie nadzieje na jego zatrzymanie. Na razie jednak niestety nie doprowadziło ono do przerwania działań zbrojnych. Każde dodatkowe możliwości transportowe są ważne. Należy pamiętać także o tym, że eksportujemy nie tylko zboże ukraińskie, lecz także polskie, i potrzeby w tym zakresie również rosną.
A co z silosami zapowiadanymi przez prezydenta Bidena? Pojawiają się obawy, czy nasze tegoroczne plony znajdą miejsce, jeżeli magazyny będą zajęte przez ukraińskie zboże.
Zrobiliśmy inwentaryzację naszych możliwości magazynowych i praktycznie nie zmieniły się one w porównaniu z poprzednimi latami. Jest miejsce nawet na kilka milionów ton. Osobiście zadzwoniłem wybiórczo do kilku magazynów na Podkarpaciu, i tam też jest miejsce.
Co do silosów, to na razie czekamy na konkrety.
Jakiej wielkości są polskie plony zbóż?
To zależy od roku, ale średnio zbiory zbóż kształtują się na poziomie ok. 34 mln ton.
W tym roku zapowiadają się dobre żniwa?
W tej chwili zbierany jest dopiero rzepak - plony są dobre. Jeżeli chodzi o zboże, rolnicy mówią, że będzie gorzej niż w zeszłym roku, ale poczekamy, zobaczymy.
To ile będzie kosztował chleb w sezonie jesienno-zimowym?
Chciałbym, żeby ceny u nas zależały wyłącznie od Polski, ale tak nie jest. Ceny zbóż dyktuje światowy rynek. Zboże jednak już zdrożało i nie spodziewam się, żeby jego cena wróciła do poprzedniego poziomu. Trzeba się z tym oswoić.
Czy będą jeszcze rosły? To będzie zależało od zbiorów, losów wojny w Ukrainie, możliwych dostaw. Od tego, czy rzeczywiście dramatycznie zacznie brakować zboża w krajach Afryki Północnej, Bliskiego Wschodu, bo taki brak będzie wywierał presję na wzrost cen.
Dlatego ważne jest, by zboża nie wyzbywać się za szybko. Rolnicy powinni czuć się pewnie, bezpiecznie i mieć przekonanie, że będą mogli sprzedać zboże, kiedy będą chcieli. Niestety obserwujemy próby siania paniki, zmuszania do sprzedawania zboża po 700 zł za tonę pod pretekstem, że nie będzie gdzie go magazynować. Teraz pszenica konsumpcyjna jest kupowana po cenie ok. 1400 zł za tonę, a nawet 1600 zł , gdy we wrześniu zeszłego roku był to poziom ok. 800 zł.
Trzeba więc zachować zimną krew. W tym celu pokazujemy, że w Polsce mamy możliwości magazynowania i skupu.
Chleb jesienią będzie po 10 zł?
Zwykły chleb teraz kosztuje ok. 4,50 zł. Mówienie o 10 zł jest grubą przesadą. Nie będzie chleba po 10 zł na jesieni. Mogą być ruchy cenowe rzędu 20-30 proc., to nie jest mało, ale jednak to nie jest ponad dwa razy drożej.
A inne produkty żywnościowe, np. mięso?
Podobnie. Mięso też już zdrożało. Obniżek raczej nie należy się spodziewać, ale tempo wzrostów już nie będzie takie, jak do tej pory.
A owoce, warzywa?
W tej chwili generalnie jest stabilizacja na rynku. Jeśli chodzi o owoce miękkie, plony nie są rekordowe, wszystko dobrze funkcjonuje. Chcemy, by nie było żadnej zmowy cenowej. Gdyby do takiej sytuacji doszło, interweniowałaby Krajowa Grupa Spożywcza.
Co jeszcze jest wyzwaniem dla rolnictwa do końca roku?
Oprócz pilnowania dostępności nawozów ważne jest wdrożenie Krajowego planu strategicznego wspólnej polityki rolnej. Będzie on obowiązywał już od przyszłego roku. To duża zmiana, zakłada m.in. zwiększenie wydatków na dobrostan zwierząt, zupełnie inne podejście do ochrony gleby. Na te cele będą dopłaty. Całą jesień będziemy więc prowadzić intensywne szkolenia dla rolników.
A co z planami ograniczenia stosowania środków ochrony roślin?
Redukcja środków ochrony roślin o połowę to w tej chwili najbardziej niebezpieczna rzecz. Już jest projekt rozporządzenia KE w tej sprawie. Według planów ma wejść w życie od przyszłego roku. Walczymy jednak, żeby nie zostało ono wprowadzone.
Jak rolnicy radzą sobie z cenami nawozów?
Trudną sytuację w tym sezonie, dzięki dopłatom do nawozów, udało nam się załagodzić. Natomiast w przyszłym sezonie aktualne, wysokie ceny zbóż zrekompensują wzrost cen nawozów. Dopłat do nawozów w przyszłym roku więc nie przewidujemy.
A czy możliwe problemy z gazem - w związku ze wspomnianymi stopniami zasilania - nie przyczynią się do kolejnych wzrostów cen nawozów? Zakłady azotowe są bardzo energochłonne.
Jest takie ryzyko, dlatego bardzo staramy się o to, by zatrzymać nawozy w kraju, nie eksportować ich. Jestem w bieżącym kontakcie z zakładami azotowymi. W tej chwili jest płynność sprzedaży. Myślę, że część rolników robi zapasy, mimo ceny rzędu 3 tys. zł za tonę nawozów azotowych. Wszyscy już się z tymi cenami trochę oswoili. Sądzę, że nawozy tańsze nie będą.
Jeżeli mówimy o stopniach zasilania, to dużo emocji budzi rozporządzenie zawierające listę odbiorców priorytetowych. Brakuje na niej producentów żywności. Czy jest jakaś perspektywa na zmianę w tej sprawie?
Tak, jest. Wielokrotnie prowadziliśmy rozmowy na temat tego, by w stopniach zasilania przemysł rolno-spożywczy miał priorytet.
Będzie więc nowelizacja tego rozporządzenia?
Tak, rozporządzenie dotyczące stopni zasilania w energię będzie znowelizowane w ten sposób, że przemysł przetwórczy, rolno-spożywczy, któremu zamknięcie dostaw energii groziłoby zmarnowaniem żywności, będzie uwzględniony na liście priorytetowej, czyli chroniony przed zmniejszeniem zasilania czy odcięciem prądu.
Kiedy ta zmiana nastąpi?
Przed zimą, zakładam, że do października.
rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel