Nie można utrudniać handlu dokonywanego przez rolników absurdalnymi przepisami. Tracą na tym i oni, i drobni przedsiębiorcy, np. restauratorzy. Tak twierdzi wiele organizacji ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców na czele.
Apelują w związku z tym do premier Beaty Szydło o przeprowadzenie szybkiej nowelizacji ustawy o Agencji Rynku Rolnego i organizacji niektórych rynków rolnych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1006). Wprowadzono do niej bowiem w lutym 2017 r. przepisy, które torpedują jakąkolwiek współpracę między rolnikami i sprzedawcami.
Ustawę stosuje się nie tylko do owoców i warzyw, lecz także do wielu przetworzonych produktów, jak dżemy, jogurty, sery, wędliny, pieczywo itd.
Sprawą zajmie się dziś w Sejmie parlamentarny zespół na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego kierowany przez posła PiS Adama Abramowicza.
Przedsiębiorcom wadzą dwa przepisy ustawy. Artykuł 38q określa, że co do zasady każde dostarczenie produktów rolnych wymaga zawarcia pisemnej umowy między stronami obwarowanej wieloma wymogami. Art. 40i zaś stanowi, że kto umowy na piśmie nie zawrze, zapłaci karę w wysokości 10 proc. zapłaty za nabyte produkty.
– To jakieś niewyobrażalne kuriozum. Ustawa zobowiązuje restauratora do tego, by, chcąc kupić kilka kilogramów pomidorów na targu od rolnika, przygotowywał i zawierał z nim wcześniej pisemną umowę. Po co to komu? – komentuje prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak.
Zdaniem organizacji zupełnie niczemu taki wymóg nie służy. Przepisy bowiem nakładają konieczność zawierania pisemnych umów nabycia towarów rolnych oraz archiwizowania dokumentów niezależnie od faktu, że na sprzedaż towaru wystawiane są faktury.
Co więcej, w przypadku gdy pierwszym nabywcą nie jest przetwórca, istnieje obowiązek zawierania pisemnych umów w całym łańcuchu dostaw. A więc także pomiędzy kolejnym hurtownikiem a właścicielem sklepu spożywczego lub rolnikiem a prowadzącym sklep.
Cezary Kaźmierczak zwraca uwagę, że umowy muszą mieć określoną treść, z reguły zupełnie nieadekwatną do charakteru transakcji, np. trzeba uregulować skutki wystąpienia siły wyższej, czasu trwania umowy, procedur pozwalających na jej rozwiązanie.
– Być może miałoby to jakiś sens w przypadku zakupów hurtowych, np. regularnych dostaw wielu ton warzyw. Ale po co ludzie mają określać, kto ponosi odpowiedzialność w przypadku wystąpienia siły wyższej lub jak rozwiązać umowę, jeśli jest to jednorazowa umowa sprzedaży kilku kilogramów pomidorów lub ogórków? – zastanawia się prezes Kaźmierczak. Przepis sankcyjny określa zaś, że karze podlega nie tylko ten, kto w ogóle nie zawrze umowy, lecz także ten, kto co prawda kontrakt podpisze, ale nie znajdą się w nim wszystkie wymagane elementy.
Prezes ZPP dodaje, że szczególnie uciążliwy, a często wręcz niemożliwy do spełnienia jest obowiązek ustalenia ceny w umowie, skoro musi być ona zawarta przed transakcją. Ceny produktów rolnych potrafią się zmieniać z dnia na dzień, a często nawet z godziny na godzinę. Bywają też uzgadniane z przy straganie. Obowiązek zawierania pisemnych umów zawczasu ogranicza i możliwość targowania się, i uniemożliwia stworzenie jednego szablonu umowy, która byłaby tylko podpisywana przy każdej kolejnej transakcji.
„Takie zapisy poważnie uderzają w polskich właścicieli sklepów spożywczych, którzy nie mają warunków ani organizacyjnych, ani finansowych, aby zapewnić obsługę prawną zwykłych transakcji zakupu towarów w hurtowniach czy bezpośrednio od lokalnych producentów rolnych” – czytamy w piśmie organizacji przedsiębiorców do premier Szydło. Biznes przypomina, że niewielki sklep zawiera codziennie co najmniej kilka umów z różnymi dostawcami.
Przedsiębiorcy przypominają, że ani przepisy kodeksu cywilnego, ani innych ustaw poza tą jedną feralną nie nakładają obowiązku zawierania umów sprzedaży czy dostawy w formie pisemnej. Wręcz zmierza się w kierunku jej ograniczania. O czym świadczyć może choćby fakt wprowadzenia niedawno do kodeksu cywilnego form takich jak elektroniczna czy dokumentowa.
– Upraszczajmy życie, zamiast utrudniać. W szczególności w przypadkach gdy z utrudniania nie wynikają absolutnie żadne korzyści dla nikogo – apeluje Cezary Kaźmierczak.