Dostosowanie polskich przepisów do prawa unijnego oraz zapewnienie jak najszerszego dostępu do utworów i przedmiotów praw pokrewnych, przy zachowaniu interesów uprawnionych umożliwia nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych uchwalona przez Sejm 10 lipca 2015 r.
Prawo unijne nie narzuca państwom członkowskim żadnego rozwiązania, jeśli chodzi o rekompensowanie strat wynikających dla uprawnionych w prawie autorskim z tytułu kopiowania. Ustanawia jedynie bardzo ogólne ramy, pozwalając tym samym na poszukiwanie optymalnych rozwiązań.
Szereg publikacji wiodących ośrodków naukowych w UE wskazuje na to, że wiele przypadków kopiowania dla użytku prywatnego nie generuje żadnej straty dla uprawnionych. Dotyczy to przypadków gdy zwielokrotniamy dobra chronione na innych urządzeniach dla zapewnienia sobie wygody korzystania, np. gdy płytę CD zapisujemy na komputerze, albo na przenośnym odtwarzaczu muzyki (np. IPodzie). Wskazuje się również, że nie ma szkody w przypadku, gdy zwielokrotniamy dobra chronione, po to, by zapoznać się z nimi w bardziej dogodnym dla siebie momencie, np. zapisując film na set-top boxie lub innym urządzeniu. W takich przypadkach kopia sporządzona w ramach użytku prywatnego nie jest wykorzystywana przez nowy krąg odbiorców w celu zapoznania się z utworem. W wielu przypadkach, gdy w sferze prywatnej użytkownik kopiuje dobra chronione, wcześniej za dostęp do nich oraz możliwość zwielokrotnienia już zapłacił.
Wskazuje się również, że udostępniający dobra chronione w prawie autorskim wliczają często w cenę możliwość kopiowania w sferze prywatnej. Trudno również doszukiwać się strat w przypadku udostępniania w sieci na podstawie tzw. wolnych licencji.
Co istotne kopiowanie w sferze prywatnej, które może akurat być źródłem strat dla uprawnionych – tj. kopiowanie z nielegalnych źródeł – nie jest kopiowaniem w ramach dozwolonego użytku prywatnego. Wskazał na to ostatnio Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) w orzeczeniu w sprawie ACI Adam. Tym samym straty wynikające np. ze ściągania z różnych „pirackich” portali internetowych nie mogą być rekompensowane za pośrednictwem opłat od urządzeń i nośników, bowiem zwielokrotnianie w takich przypadkach nie jest zwielokrotnianiem w ramach użytku prywatnego.
Model rekompensaty oparty na poborze opłat od urządzeń i nośników ma szereg wad. Po pierwsze, model copyright levies jest modelem, który jest źródłem konfliktów ujawniających się każdorazowo wraz z pojawieniem się nowego urządzenia umożliwiającego zwielokrotnianie przedmiotów chronionych oraz każdego nowego czystego nośnika. Określenie jedynie kategorii urządzeń i nośników oraz ustalenie stawek opłat dla poszczególnych kategorii, a nie tworzenie szczegółowego wykazu tych urządzeń i nośników nie rozwiązuje problemu. Nadal będą występowały poważne trudności, zarówno z ustaleniem kategorii urządzeń i nośników, a potem z zaliczaniem poszczególnych nowych urządzeń do poszczególnych kategorii.
Ponadto, w ramach dominującego obecnie modelu opłat, nie wypracowano właściwej metodologii wyliczania rzeczywistych strat dla uprawnionych związanych z korzystaniem z poszczególnych urządzeń oraz nośników. Pomijanie faktycznie stosowanych przez dostawców treści modeli biznesowych przy udostępnianiu dóbr chronionych w prawie autorskim uniemożliwia w zasadzie ocenę ewentualnych strat. W przypadku takich urządzeń jak smartfony czy tablety, uwzględnienie rzeczywistych modeli biznesowych udostępniania treści, może prowadzić do wniosku, że mimo możliwości zwielokrotniania, korzystanie z tych urządzeń nie prowadzi do strat lub nie są one znaczne.
Obecnie polskie prawo autorskie określa, że przy ustalaniu opłaty reprograficznej uwzględnić należy zdolność urządzenia do kopiowania. TSUE jednoznacznie wskazuje, że mimo iż urządzenie pozwala na kopiowanie, wcale jego korzystanie nie musi skutkować powstaniem straty. W takich sytuacjach nie powinna być pobierana żadna opłata.
Nakładanie opłat na nowe urządzenia w wielu wypadkach prowadzi do sytuacji, w której użytkownik płaci nawet kilkukrotnie za możliwość zwielokrotniania przedmiotów chronionych – np. pierwszy raz gdy odpłatnie uzyskuje dostęp do określonych treści, a drugi w momencie nabywania samego urządzenia. Jest to sprzeczne z rozwiązaniem zawartym w dyrektywie Infosoc.
Dalsze funkcjonowanie dominującego obecnie modelu opłat budzi również poważne wątpliwości z perspektywy dążenia do zapewnienia prawidłowego funkcjonowania rynku wspólnego. Chodzi tu nie tylko o daleko idące różnice pomiędzy poszczególnymi krajowymi systemami copyright levies. Problemem jest też możliwość odzyskiwania opłat pobieranych np. w państwie gdzie działa producent, w sytuacji gdy produkty przewożone są do innego państwa UE. Opłaty w takich przypadkach uiszczane są co najmniej dwukrotnie, raz przez producenta, kolejny raz przez importera. Nawet jeśli odzyskanie opłat jest możliwe, następuje ono ex post, a przedsiębiorcy w istocie zmuszeni są do finansowania kosztów wynikających z konieczności uiszczania takich opłat.
Wszystko to skłania do poszukiwania modelu alternatywnego. Mógłby nim być model opłaty powszechnej, pobieranej od osób uprawnionych do korzystania z dóbr chronionych w ramach użytku prywatnego. Oznaczałby on przejście od modelu gdzie opłata idzie za urządzeniem, do takiego gdzie opłata powiązana jest z faktycznym beneficjentem użytku prywatnego. Opłata nie stanowiłaby obciążenia dla beneficjentów dozwolonego użytku i pobierana byłaby w miejscu zamieszkania użytkownika. W takim modelu przedsiębiorcy nie musieliby już finansować opłaty i oczekiwać na zwrot w razie eksportu urządzenia lub nośnika, czy zbycia podmiotowi nieuprawnionemu do korzystania w ramach użytku prywatnego. Interes uprawnionych byłby uwzględniony należycie i nawet niewielka opłata oddawałaby do dyspozycji uprawnionych te same lub większe środki, od tych które obecnie są pozyskiwane. Taka opłata byłaby też lepiej dopasowana do wymogów rynku wspólnego.