Twórcy narzekają na spadające wpływy z tantiem, a pieniądze na wypłaty są. ZAiKS ściąga z rynku opłaty, ale jest kłopot z rozeznaniem, komu się należą
Twórcy narzekają na spadające wpływy z tantiem, a pieniądze na wypłaty są. ZAiKS ściąga z rynku opłaty, ale jest kłopot z rozeznaniem, komu się należą
Czerwiec 2020 r. W Stowarzyszeniu Autorów ZAiKS (Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych) pada pomysł organizacji konkursu na identyfikację dźwiękową stowarzyszenia. Pod koniec roku przewodniczący dwóch sekcji: muzyki poważnej („autorów dzieł muzycznych”) i piosenek („autorów utworów muzyki rozrywkowej i tanecznej”) wybierają dziewięcioro kandydatów, którzy mają skomponować utwór pełniący funkcję sygnału muzycznego lub dźwiękowego nazywanego przez niektórych „hejnałem”, coś w rodzaju logotypu muzycznego stowarzyszenia. Pod pomysłem zamkniętego konkursu widnieje podpis ówczesnego prezesa ZAiKS-u Janusza Foglera.
Wedle jakiego klucza typowano uczestników? - Wedle uznania - mówi członek sekcji piosenkowej. - Przewodniczący wskazali zaufanych kolegów. Każdy z wyznaczonych muzyków otrzymał 5 tys. zł za sam udział w konkursie. Kiedy zwróciłem przewodniczącemu jednej z sekcji uwagę, że to nie fair wobec pozostałych członków, zamyślił się i po chwili przyznał mi rację. „Powinniśmy wszystkich zaprosić i każdemu wypłacić 5 tys. zł” - to jego słowa. A nasza sekcja liczy 1,5 tys. osób. ZAiKS wydaje pieniądze lekką ręką, bez żadnych ograniczeń. Kasę dostają twórcy, którzy popierają władze stowarzyszenia, a nie ci, którzy ją wypracowali - mówi.
Pytam o sprawę Mieczysława Jureckiego, basistę Budki Suflera i ówczesnego szefa sekcji muzyki rozrywkowej. - Te decyzje nie były podejmowane jednoosobowo. Sprawę omawiano na posiedzeniu komisji rewizyjnej poprzedniej kadencji oraz referowano ustępującemu zarządowi sekcji, której szefowałem. Zarząd uzyskał absolutorium - przekazuje Jurecki. I poleca kontakt z biurem prasowym ZAiKS, bo o szczegółach nie jest upoważniony informować.
Wokół „hejnału” wybuchła w związku afera - że konkurs jest, ale nie ma regulaminu, tylko uznaniowe ustalenia. Kilka miesięcy później ZAiKS ogłasza nowy, tym razem otwarty konkurs na umuzykalnienie hasła „ZAiKS. Sprzyjamy wyobraźni”. Utwór trzeba przygotować w dwóch wersjach - krótszej (3 s) i dłuższej (na 7-12 s). Coś w stylu dżingla Briana Eno dla Microsoftu czy Justina Timberlake’a dla McDonald's. Przysłano 117 propozycji. Wybrano utwór Rafała Smolenia. Zwycięzca otrzymał nagrodę w wysokości 20 tys. zł.
- Utwór powstał, chciałem go posłuchać, wypytywałem o to zarząd. Minął rok, a jeszcze go nie słyszałem. Ponoć miał wybrzmiewać po uruchomieniu strony internetowej związku. Ktoś złośliwie rzucił, że wzorem Krakowa i Wieży Mariackiej należy teraz wytypować hejnalistę, który z okien Domu pod Królami (stołeczna siedziba ZAiKS - red.) będzie trąbił na cztery strony świata tę wartą kilkadziesiąt tysięcy złotych melodię - mówi jeden z twórców, który woli nie ujawniać nazwiska, i podlicza, że uwzględniając wszystkie koszty, w sumie wydano na ten cel 65 tys. zł. Jego zdaniem to sposób zjednywana sobie stronników i kupowania poparcia przez zarząd stowarzyszenia.
Pod koniec czerwca odbyły się wybory nowych władz ZAiKS. Domagający się odsunięcia ludzi dotychczasowego prezesa Janusza Foglera członkowie zawiązali Nieformalną Grupę Twórców i pod hasłem „Koleżeństwo, nie kolesiostwo” postulowali: ubezpieczenia i emerytury dla autorów, likwidację zbędnych etatów w związku oraz rezygnację z utrzymywania nierentownych instytucji, takich jak remontowany od dziewięciu lat pałac w Janowicach. Kandydat grupy - jazzman, kompozytor muzyki poważnej i filmowej, autor popularnych piosenek Krzesimir Dębski - przegrał jednak wyraźnie z Miłoszem Bembinowem - dyrygentem i dotychczasowym wiceprezesem ZAiKS, który teraz przejął stery w związku.
W 2021 r. przychody ZAiKS z praw autorskich wyniosły ok. 370 mln zł. Twórcom przekazano 181 mln zł
Poglądy obu panów na funkcjonowanie związku i sytuację twórców są diametralnie różne.
- ZAiKS jest chory i wymaga natychmiastowego leczenia. Potrzebne są jasne i czyste reguły, bo mamy mnóstwo zaniedbań formalnych. Z demokracji zrobiło się biuro polityczne. Trzeba odnowić fundamenty solidarności, aby twórcy przynoszący niższe dochody otrzymywali większe wsparcie od zamożniejszych autorów - mówi Dębski.
- Posiadamy specjalne fundusze, tj. zapomogi na rzecz wsparcia twórców w trudnej sytuacji losowej. Wspieramy działania edukacyjne i kulturotwórcze, przekazując dotacje i stypendia, często w zakresie unikatowych i niszowych gatunków oraz dziedzin artystycznych. Diametralną zmianę na korzyść twórców w zakresie systemu ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych ma przynieść ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego, wdrażana przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu - twierdzi Bembinow.
Są jednak tacy, którzy oczekują zmian w zarządzaniu stowarzyszeniem. Dotarliśmy do maila, w którym niepodpisana autorka żali się, że nie dostała się na warsztaty pisarskie „TekstMisja”. Kiedy chciała skorzystać z podręcznika prowadzącego zajęcia Wojciecha Byrskiego (autora tekstów piosenek m.in. dla IRY, De Mono i Lady Pank) i poprosiła o skopiowanie książki, usłyszała, że autor zabronił jej udostępniania, choć sfinansował ją ZAiKS z pieniędzy twórców, a wspomniana autorka jest członkinią stowarzyszenia i płaci składki. Przygotowanie liczącego 27 stron tekstu podręcznika miało kosztować 25 tys. zł. To oburzyło część członków związku.
- Wynagrodzenie dla Wojciecha Byrskiego obejmowało nie tylko napisanie podręcznika, lecz także opracowanie unikalnej koncepcji warsztatu, jego koordynację, prowadzenie oraz stworzenie materiałów szkoleniowych - wyjaśnia rzeczniczka ZAiKS Anna Klimczak.
Wspomniana już twórczyni chciała się też dostać na Songwriting Camp ZAiKS (warsztaty dla kompozytorów, tekściarzy, muzyków i producentów z całej Europy), ale zabrakło miejsc. Jej zdaniem to nie przypadek, bo jeżdżą i wygrywają te same osoby. Pyta więc, czy to impreza dla wybranych? Formalnie przedsięwzięciu patronuje ZAiKS, ale 20 tys. zł na organizację spotkania twórczego Mini Songwriting Camp ZAiKS w Mościskach otrzymało Mobilne Studio Nagrań Agencja Muzyczna Kapibara zarejestrowane na Dominikę Barabas.
Pytam, kto organizuje campy: stowarzyszenie czy prywatna firma za pieniądze związku? Dominika Barabas nie reaguje na e-mail ani na SMS-y. Odpowiada związek. - ZAiKS inicjuje te działania od 2015 r. i w miarę możliwości wspiera twórców w ich organizacji. Przed Dominiką Barabas campy organizowali inni twórcy, np. członkowie zespołu IRA, Marek Hojda wraz z Margaret i Lanberry - słyszę od rzeczniczki. W campach wzięło do tej pory udział ponad 200 twórców. W zeszłym roku było 560 zgłoszeń na 18 miejsc.
ZAiKS współfinansuje też fundację Music Export Poland (MExP), która odpowiada za promocję polskich artystów za granicą. Raz dostaje od ZAiKS 87 tys. zł na cele statutowe, innym razem 39 tys. zł na bezpłatne porady prawne dla twórców. Zagaduję muzyków, którzy regularnie wyjeżdżają za granicę, czy słyszeli o Music Export Poland? Słyszeli, lecz nic nie wiedzą o sukcesach tej instytucji w promowaniu polskich artystów. I większość woli nie odpowiadać pod nazwiskiem.
- Istnienie instytucji, których głównym działaniem jest ciągłe spotykanie się tych samych delegatów na kolejnych konferencjach i warsztatach oraz przedstawianie raportów, nie ma nic wspólnego z promocją eksportu muzyki. Taka promocja powinna uwzględniać również pomoc artystom, którzy od lat inwestują w siebie i propagują polską kulturę. Przeświadczenie, że jeżeli ktoś sobie radzi, to nie potrzebuje wsparcia, jest krzywdzące - mówi Małgorzata Kiełtyka-Gracz, menedżerka deathmetalowego zespołu Decapitated, który należy do czołowych eksportowych zespołów z Polski na świecie.
- Promowanie polskiej muzyki jest tylko jednym z 15 celów statutowych MExP, a samo sformułowanie jest wartością trudno mierzalną i nie zawsze wymierną - replikuje Marek Hojda, członek zarządu Music Export Poland. - Naturalnie wielu artystów chciałoby pojechać w trasę zagraniczną, jednak sam występ, nawet na najwyższym artystycznym poziomie, nie przyniesie pożądanych rezultatów, jeśli nie jest poparty odpowiednimi działaniami przygotowawczymi i marketingowymi. Rolą fundacji jest przekazanie artystom wiedzy na ten temat i pomoc w zbudowaniu strategii.
Fundację zasila ZAiKS-owski fundusz antypiracki, choć statut MExP milczy o walce z piractwem fonograficznym. Prezes Hojda wyjaśnia, że piractwo, które kojarzy się ze sprzedażą nielegalnych płyt na bazarach, nadal istnieje, np. w postaci stream rippingu (zgrywania, pobierania i rozpowszechniania treści z YouTube’a). Może też mieć oblicze nieuczciwego wydawcy nakłaniającego artystę do podpisania niekorzystnej umowy. Finansowane przez ZAiKS konsultacje prawne MExP mają zapobiegać takim przypadkom. Do tej pory udzielono 342 porad.
ZAiKS, pełniąc funkcję organizacji zbiorowego zarządzania prawami, nie ma swoich pieniędzy. Obraca środkami ściąganymi z rynku, które następnie przekazuje twórcom, m.in. kompozytorom, literatom, scenarzystom, w formie wynagrodzenia zwanego tantiemami. Najbardziej dochodową grupą w ZAiKS są autorzy muzyki i tekstów piosenek. A pieniądze ściąga się m.in. od nadawców radiowych i telewizyjnych, którzy emitują piosenki. Należą się za publiczne wykonania (koncerty) i odtworzenia (muzyka grana w restauracji, w hotelu czy u fryzjera) oraz wystawienia sceniczne sztuk, wyświetlenia filmów w kinach, reemisje i reedycje oraz wykorzystanie w internecie.
Pieniądze te nie trafiają w całości do kieszeni autorów. Związek pobiera od nich należność dla siebie - za rozliczanie twórców. Według ZAiKS w latach 2018-2020 koszty obsługi wynosiły 16-19 proc. ściągniętych kwot. Jak wynika z raportu „Finanse stowarzyszenia ZAiKS w świetle rocznego sprawozdania z działalności za rok 2020” autorstwa doradczyni podatkowej dr Agnieszki Zasikowskiej, dwa lata temu było to jednak aż 35 proc. wypłaconych wynagrodzeń. Potrąca się też autorom ok. 3 proc. na fundusz społeczny. Część pieniędzy, które nie zostały przez twórców podjęte albo są nieudokumentowane (nie wiadomo, komu się należą), przekazuje się do Funduszu Popierania Twórczości.
Z oficjalnych danych wynika, że wpływy dla twórców z roku na rok systematycznie rosną. W 2017 r. zebrano 359 mln zł, w 2018 r. - 377 mln zł, a rok przed pandemią - 417 mln zł. Dwa lata temu przyszedł covidowy kryzys i do kasy trafiło tylko 331 mln zł, a to za sprawą odwołanych koncertów - z tytułu publicznych wykonań i odtworzeń przychody zmalały z 26,1 proc. do 15,5 proc. całego inkasa, czego nie zrekompensowały nawet niemal dwukrotnie wyższe wpływy z udostępniania muzyki w internecie (w 2019 r. było to 18,4 mln zł, a w 2020 r. - 30,7 mln zł, wzrost udziału w przychodach z 4,4 proc. do 9,3 proc.).
Przychód jest istotny, ale ważniejszy jest jego podział. Z raportu dr Zasikowskiej wynika, że z roku na rok wynagrodzenia do podziału dla twórców rosną, ale wypłaty maleją. Przykładowo w 2019 r. podzielono 456 mln zł, ale wypłacono 345 mln zł. W 2020 r. te dysproporcje jeszcze wzrosły - różnica między kwotą podzieloną a wypłaconą twórcom wyniosła 239 mln zł. Co się stało z tymi pieniędzmi? ZAiKS przekazał 121 mln zł dla zagranicznych i krajowych organizacji zbiorowego zarządzania prawami, a pozostałą różnicę podzielił między twórców.
W 2021 r. przychody ZAiKS z praw autorskich wyniosły ok. 370 mln zł. Twórcom przekazano 181 mln zł. Kwota podzielona, lecz niewypłacona wyniosła na koniec roku 188 mln zł - czytamy w sprawozdaniu.
Honoraria udokumentowane i podzielone czekają na dyspozycje twórców, w jaki sposób je wypłacić (przelewem, przekazem, w gotówce). Na podjęcie tych środków jest sześć lat. Jeśli nikt się o nie upomni, roszczenia ulegają przedawnieniu. Problemem nie są jednak pieniądze, po które nikt się nie zgłosił (zdaniem moich informatorów takie przypadki w praktyce się nie zdarzają), lecz kwoty nieprzypisane do żadnego autora.
- Nie wszystkie rozgłośnie przesyłają ZAiKS zestawienia, jakie piosenki nadawały na antenie. Niektóre radia płacą uzgodniony ryczałt, przez co nie wiadomo, któremu twórcy je wypłacić, bo nie ma ramówki. Takie środki można kreatywnie księgować. Oficjalnie stowarzyszenie rokrocznie informuje nas o wynagrodzeniach autorskich, które nie zostały podzielone z powodu braku dokumentacji niezbędnej do wypłaty uprawnionym - tłumaczy jeden z moich informatorów.
Tych kwot nie ma jak podzielić ani jak wypłacić, choć ZAiKS zapewnia, że z chwilą uzupełnienia pełnej dokumentacji wynagrodzenia te trafiają do uprawnionych. Jednak zdaniem dr Zasikowskiej polityka finansowa ZAiKS powoduje, że twórcy czekają na wypłatę tantiem, a jednocześnie pieniądze na rachunkach bankowych stowarzyszenia utrzymują się od lat na poziomie ok. 1 mld zł. - Od kilku lat analizuję te „przedawnione i niewypłacone kwoty” dla autorów. One w końcu zasilają majątek ZAiKS. Ale na jakiej podstawie tam trafiają? Przecież zarząd związku twierdzi, że ZAiKS działa jak konto bankowe twórców. Czy bank zabiera właścicielowi rachunku pieniądze, które zbyt długo leżą na koncie? - pyta dr Zasikowska.
Sam związek na koniec 2021 r. oszacował swój majątek na 337 mln zł i zapewnia, że kwoty niepodzielone nie wchodzą w jego skład. - ZAiKS działa zgodnie z wszystkimi wymogami i przepisami, zachowując światowe standardy w zakresie inkasa i repartycji wynagrodzeń autorskich. Znajduje to coroczne potwierdzenie w przyjmowanych przez organ nadzoru dokumentach i sprawozdaniach, które podlegają rygorystycznemu audytowi biegłych rewidentów - podkreśla nowy prezes Miłosz Bembinow.
Organizacje zbiorowego zarządzania prawami - takie jak ZAiKS, ale też np. Związek Producentów Audio Video (ZPAV), który płaci tantiemy producentom muzycznym - mają ustawowy obowiązek pośredniczenia w procesie rozliczeniowym między twórcą, wykonawcą czy producentem a radiem czy telewizją. - Tak skonstruowane przepisy chronią twórców przed dominującą pozycją dużych nadawców - dopowiada rzeczniczka ZAiKS.
Zbieranie i dzielenie tantiem to jednak niedoskonały proces. Zdaniem szefa ZPAV Bogusława Pluty z wielu powodów: braku wykazu, co było grane, albo wiedzy, kto ma prawo do pieniędzy za dany utwór, nawet jeśli figuruje on w wykazie. ZPAV znalazł na to sposób. - Żeby podzielić pieniądze od fryzjerów czy sklepów, nie analizujemy ich playlist, tylko robimy badania, co w takich miejscach jest grane. Przeważnie jest tam włączone radio. Wiedząc, których rozgłośni słucha się w lokalach, dzielimy pieniądze według radiowych playlist proporcjonalnie do udziału tych radiostacji w odtwarzaniu muzyki - tłumaczy Bogusław Pluta.
Dostarczaniem wykazów, jakie piosenki odtwarzano, zajmuje się firma IMS Sensory Media, która prowadzi takie statystyki. ZPAV korzysta z tych raportów, ZAiKS - nie.
- Posiadamy dokładne dane na temat odtwarzania muzyki z kilku tysięcy obsługiwanych przez nas punktów usługowo-handlowych. Identyfikujemy wszystkie grane tam piosenki, wpisujemy do raportów, a raporty wysyłamy bezpłatnie do ZAiKS, który ich nie uwzględnia. Proszono wręcz, abyśmy nie przysyłali wykazów. Dlaczego? Bo stowarzyszenie preferuje skrajnie nieuczciwy system rozliczenia z twórcami - ocenia Michał Kornacki, prezes IMS.
Będąca w grupie IMS SA spółka Closer Music jest właścicielem praw do muzyki, która rozbrzmiewa w lokalach handlowych, a którą na zlecenie firmy tworzą m.in. polscy twórcy. - ZAiKS przychodzi do takiego lokalu, pobiera opłatę licencyjną za odtwarzanie również naszych piosenek, ale nie rozlicza się z nami, przez co nie możemy zapłacić naszym autorom. Stowarzyszenie twierdzi, że zbiera tantiemy tylko dla swoich członków.
ZAiKS informuje, że do raportowanych przez IMS utworów prawa mają podmioty, które nie powierzyły mu swoich praw w zarząd. Jeśli te utwory nie są odtwarzane przy użyciu radia czy telewizora, związek nie może pobierać od nich opłat i wypłacać tantiem posiadaczowi praw. A skoro właścicielem muzyki jest Closer Music i to jego muzyka jest odtwarzana w lokalach, to ZAiKS nic do tego.
Skąd ta fala oskarżeń pod adresem ZAiKS? Część twórców i ekspertów w działalności związku dopatruje się finansowych nadużyć. Wymieniają wysokie koszty zatrudnienia (według sprawozdania za 2021 r. w stowarzyszeniu na etacie jest ok. 460 pracowników, a średnia pensja według raportu dr Zasikowskiej wynosi powyżej 10 tys. zł brutto) oraz nieprzejrzyste wydatki. Wśród nich wskazują np. rosnące z roku na rok dofinasowanie domów pracy twórczej.
- Dwa lata temu dopłaty ZAiKS do utrzymania DPT-ów wyniosły prawie 10 mln zł. One powinny być utrzymywane ze składek członków stowarzyszenia, tymczasem organizacja dokłada do nich z całej puli pieniędzy zebranej w ramach tantiem dla wszystkich twórców, także tych, którzy nie są członkami ZAiKS. W sprawozdaniach nie jest wskazana żadna podstawa prawna poboru takiej daniny od wszystkich twórców. To jakby ze składek, jakie wszyscy płacimy na ubezpieczenie społeczne, emerytury należały się wyłącznie pracownikom ZUS - wyjaśnia dr Agnieszka Zasikowska.
Przeciwnicy nowej władzy i starego porządku wyliczają, co działa źle. - Miało być więcej muzyki polskich twórców w mediach, a tego nie ma, choć ZAiKS powinien na to nalegać, bo działa w imieniu twórców. Miało być mniej wydatków za obsługę artystów i na utrzymanie biur, bo przecież można rozliczać nasze pieniądze cyfrowo, a tego też nie ma. Jest natomiast wiele do poprawy, jak choćby renegocjacje umów z serwisami streamingowymi, które płacą śmiesznie niskie pieniądze za rozpowszechnianie naszej twórczości - wylicza Paweł Golec, jeden z liderów zespołu Golec uOrkiestra.
Na liście priorytetów nowego prezesa jest cywilizowanie wynagrodzeń dla autorów z tytułu wykorzystywania ich twórczości przez muzyczne serwisy strea mingowe i podpisywanie coraz korzystniejszych umów z tymi serwisami. Wszystko dla dobra twórców.©℗
Reklama
Reklama