Zaproponowana jesienią ub.r. przez Komisję Europejską reforma przepisów o prawie autorskim wywołała gorącą debatę, także wśród działających w Unii start-upów. Dlatego w czwartek ich przedstawiciele spotkali się w Brukseli z politykami i legislatorami, żeby przedstawić im swoją perspektywę.
Najbardziej dyskusyjne zapisy dyrektywy dotyczą zobowiązania platform internetowych (jak Daily Motion, Youtube, Facebok), za pośrednictwem których użytkownicy dzielą się plikami do filtrowania zamieszczanych treści. Chodzi o to, aby zapobiec pojawianiu się w serwisach materiałów pirackich czy o nieznanym pochodzeniu. Dzisiaj serwisy internetowe nie mają obowiązku automatycznego kontrolowania treści zamieszczanych przez swoich użytkowników, muszą natomiast bezzwłocznie usunąć lub zablokować materiał, jeśli podejrzewają, że jest on nielegalnego pochodzenia. KE chce zaostrzyć te regulacje i odgórnie zobligować administratorów serwisów do monitorowania aktywności klientów.
„Stworzyliśmy darmową platformę dla muzyków, na której mogą oni zamieszczać swoje utwory. Mamy też oprogramowanie, za pomocą którego mogą komponować muzykę. Kiedy otrzymujemy jakieś sygnały o naruszeniu praw autorskich przez któregoś z użytkowników, to po prostu usuwamy dyskusyjny materiał. Jeśli nowe prawo wejdzie w życie, to nie będziemy w stanie monitorować aktywności wszystkich naszych użytkowników. Nie mamy odpowiedniej technologii, nie stać nas też na jej budowę. Po prostu nie będziemy mogli więcej oferować naszych usług” – powiedział Thomas Bonte z belgijskiego start-upu Musescore.
Dzisiaj jedynie niektóre platformy, jak YouTube, mają odpowiednie oprogramowanie umożliwiające filtrowanie treści.
„Skuteczne mechanizmy filtrujące kosztują, tym bardziej że mówimy tu o różnych rodzajach treści, więc programów musi być kilka. Dla małych lub średnich firm inwestycja w nową technologię to nieproporcjonalnie duży koszt. Duże firmy internetowe jakoś sobie poradzą, dla małych to może być koniec” – mówi niemiecka europosłanka Julia Reda z grupy Zielonych.
Zdaniem Redy start-upy mogą mieć problemy ze znalezieniem inwestorów, bo nie będą oni chcieli ponosić dodatkowych kosztów w związku z nową technologią. W rezultacie mogą nie być w stanie finansować swoich serwisów. Także sama technologia może okazać się zawodna, bo np. algorytmy nie będą w stanie rozpoznać parodii lub żartobliwych treści umieszczanych legalnie.
Start-upy obawiają się też, że obowiązek monitorowania naruszy prawa ich użytkowników.
„Mamy 7 mln użytkowników, przechowujemy 7 petabajtów danych, to miliardy informacji. Sprawdzanie treści, jakie zamieszczają nasi użytkownicy, będzie łamaniem ich prawa do prywatności” – mówi przedstawiciel bułgarskiego start-upu pCloud.
Kontrowersje wzbudza też projekt Komisji Europejskiej dotyczący wprowadzenia nowego prawa dla wydawców prasowych. Dzięki niemu wydawcy jako posiadacze praw autorskich mogliby domagać się od serwisów internetowych lub wyszukiwarek wiadomości, zamieszczających np. fragmenty, nagłówki lub linki artykułów, konieczności wykupienia licencji na publikację. Podobne prawo zostało wprowadzone w 2013 r. w Niemczech.
„Istniejemy od 2011 r., oferujemy naszym klientom możliwość wyszukiwania wiadomości. Kiedy w 2013 r. Niemcy wprowadziły nowe przepisy dla wydawców prasowych, wkrótce zgłosił się do nas jeden z dużych wydawców, aby negocjować koszty licencyjne. Nie przyjęliśmy jego oferty. Sprawa od 4 lat toczy się w sądzie i nie wiadomo, jak się skończy. My w tym czasie zamiast inwestować w stronę, płacimy prawnikom, nasz rozwój został praktycznie zamrożony, grozi nam, że przestaniemy istnieć” – mówi Mikael Voss z berlińskiego start-upu Tersee.
Start-upy boją się też możliwych ograniczeń dotyczących zbierania i analizowania treści i danych z internetu (Text and Data Mining).
„Nasza działalność polega na tropieniu tzw. fake news i nieprawdziwych informacji w internecie. W tym celu musimy wyłapywać takie informacje, sprawdzać je, a potem publikować fragmenty nieprawdziwych treści. Nowe przepisy mogą nam to uniemożliwić” – dodaje Dhruv Ghulati z brytyjskiego start-upu Factmata.
„Jednolity Rynek Cyfrowy miał usunąć bariery na drodze start-upów, stworzyć dla nich nowe możliwości. Tymczasem zaproponowane w ramach tej samej strategii przepisy mogą start-upom bardzo zaszkodzić” – ocenia bułgarska europosłanka Eva Maydell z grupy Europejskiej Partii Ludowej.
Europejskie start-upy zadeklarowały w Brukseli chęć współpracy z unijnymi legislatorami i politykami nad złagodzeniem przepisów dotyczących prawa autorskiego. Z nieopublikowanego jeszcze oficjalnie raportu komisji prawnej PE wynika, że Parlament Europejski przygotowuje się do odrzucenia najbardziej kontrowersyjnych propozycji KE ws. prawa autorskiego.
W start-upach w UE pracuje ponad 4,5 miliona osób.