W ostatnich dniach dużym echem w mediach odbiła się sprawa zatrzymania przez policję Marcina Wojewódki, wiceprezesa ZUS, w związku z rzekomym złożeniem przez niego dyrektorowi jednego z oddziałów zakładu propozycji o charakterze korupcyjnym. Pierwotne doniesienia medialne wskazywały na to, jakoby Krzysztof Bułkowski, dyrektor regionalny ZUS w Bydgoszczy, otrzymał propozycję, wedle której miał pozostać pracownikiem ZUS z wyższą pensją i nawet bez konieczności chodzenia do pracy, ale pod warunkiem, że zrezygnuje z aktualnego stanowiska. Dyrektor miał nie przyjąć propozycji, ale przebieg rozmowy nagrał i przekazał organom ścigania.
W ostatnich dniach dużym echem w mediach odbiła się sprawa zatrzymania przez policję Marcina Wojewódki, wiceprezesa ZUS, w związku z rzekomym złożeniem przez niego dyrektorowi jednego z oddziałów zakładu propozycji o charakterze korupcyjnym. Pierwotne doniesienia medialne wskazywały na to, jakoby Krzysztof Bułkowski, dyrektor regionalny ZUS w Bydgoszczy, otrzymał propozycję, wedle której miał pozostać pracownikiem ZUS z wyższą pensją i nawet bez konieczności chodzenia do pracy, ale pod warunkiem, że zrezygnuje z aktualnego stanowiska. Dyrektor miał nie przyjąć propozycji, ale przebieg rozmowy nagrał i przekazał organom ścigania.
Wiceprezes ZUS szybko jednak został zwolniony przez policję i nie postawiono mu żadnych zarzutów, a prokuratura umorzyła sprawę. Sam Wojewódka oświadczył też publicznie, że nikomu nie składał żadnych propozycji przyjęcia korzyści osobistych czy materialnych, mających charakter korupcyjny. Koniec końców zaś dyrektor oddziału ZUS w Bydgoszczy został odwołany ze stanowiska.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że rzekoma propozycja korupcyjna miała się pojawić w ramach czynności związanych ze stosunkiem pracy. W opisanej sytuacji wiceprezes ZUS działał w imieniu i z upoważnienia prezesa zakładu jako zwierzchnik służbowy dyrektora oddziału. Sytuacja jest tym bardziej specyficzna, że wedle pierwszej wersji wydarzeń opisywanej przez media jeden funkcjonariusz miał korumpować drugiego funkcjonariusza – i to jeszcze w ramach podległości służbowej (pracownicy ZUS korzystają z ochrony dla funkcjonariuszy publicznych przewidzianej w kodeksie karnym, o czym mówi wprost art. 79a ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych, t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 963 ze zm.). Z praktyki wynika zaś, że zazwyczaj korumpuje się tego, kto stoi wyżej i ma większą władzę, a tym samym może załatwić to, czego oczekuje wręczający łapówkę. Tymczasem w opisywanej sytuacji mielibyśmy mieć do czynienia z sytuacją zgoła odwrotną.
Sprawa wiceprezesa ZUS świadczy o tym, jak łatwo mogą pojawić się zarzuty o korupcję w ramach stosunków pracy. Problem ten nie dotyczy jednak firm prywatnych, ale pracodawców publicznych. Ci ostatni w zdecydowanej większości zatrudniają bowiem osoby pełniące funkcję publiczną i w związku z tym na aspekty związane z korupcją powinni być szczególnie uwrażliwieni.
Warto zwrócić uwagę na to, że sprawa funkcjonariuszy z ZUS dotyka również takich kwestii, jak dopuszczalność potajemnego nagrywania rozmów i ewentualnego wykorzystywania ich przed sądem oraz stosowania presji, przymusu czy wręcz gróźb w sytuacji rozstania się z pracownikiem. Pokazujemy więc, na jak grząskim gruncie w tego typu sytuacjach musi poruszać się pracodawca.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama