Stabilność regulacji, automatyzacja, rozwój kompetencji pracowników – to kluczowe czynniki dla przyszłości polskiego rynku pracy, a tym samym rozwoju gospodarki – wskazali uczestnicy debaty „Automatyzacja, produktywność, zmiany pokoleniowe – jaka przyszłość pracy w Polsce?”

Jak zmieniające się otoczenie międzynarodowe wpłynie na polską gospodarkę?

ikona lupy />
prof. Paweł Wojciechowski, przewodniczący Rady Instytutu Finansów Publicznych / fot. materiały prasowe

Prof. Paweł Wojciechowski: Znajdujemy się w okresie multikryzysów, które powodują liczne perturbacje. Do tego narasta polityka protekcjonistyczna, również ze strony USA. Zaczęło się to za czasów prezydentury Donalda Trumpa, Joe Biden ją kontynuuje. Dowodem jest ustawa IRA, czyli nowa polityka przemysłowa z budżetem na poziomie 370 mld dol. Jest ona wymierzona przeciw Chinom, ale rykoszetem uderza także w UE. Powinniśmy dążyć do wykorzystania szans płynących z nowej europejskiej polityki przemysłowej oraz środków takich jak KPO. Nadal konkurując kosztami pracy, na korzyść naszego kraju przemawia możliwość przyciągnięcia inwestycji przynoszonych z Chin w ramach friendshoringu.

ikona lupy />
Krzysztof Krawczyk, partner CVC Capital Partners / fot. materiały prasowe

Krzysztof Krawczyk: Mamy do czynienia z przenikaniem się czterech megatrendów: środowiska, demografii, geopolityki i technologii. Zaczynają się kurczyć wszelkie zasoby, naturalne i ludzkie. W Chinach, po raz pierwszy od sześciu dekad zmarło więcej osób, niż się urodziło. Do tego kraje, które były dotąd fabrykami świata, wytworzyły własną klasę średnią. To budzi globalną konkurencję o zasoby i tworzy napięcia geopolityczne, które pozostaną z nami przez kolejne dekady. Zaczynamy więc przesuwać globalne łańcuchy dostaw, do czego przyczyniają się takie zjawiska jak pandemia. W to wpisują się zmiany technologiczne, zachodzące na coraz większą skalę. Dają one szansę na lepsze gospodarowanie zmniejszającymi się zasobami, dzięki nim nasza planeta ma szansę wejść na drogę bardziej zrównoważonego wzrostu.

Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Od końca XX w. mamy do czynienia z silnym trendem globalizacji. Pojawia się więc pytanie, czy nastąpi deglobalizacja i na jaką skalę oraz na ile będzie ona trwała. Zmiany demograficzne to też trend globalny, który będzie nasilał migracje ludności. Dlatego tak istotne jest, by Polska zaczęła tworzyć politykę migracyjną. Ważny staje się proces robotyzacji i automatyzacji w przemyśle, który może być odpowiedzią nie tylko na zmiany demograficzne, lecz także rosnące koszty pracy.

ikona lupy />
Marek Tatała, CEO Fundacji Wolności Gospodarczej / fot. materiały prasowe

Marek Tatała: Wydarzenia międzynarodowe są ważne dla rynku pracy. Pandemia rozpowszechniła pracę zdalną oraz przyspieszyła automatyzację. Przekonaliśmy się, że pewne rzeczy można robić inaczej. Wojna w Ukrainie jest kolejnym zdarzeniem, które wywiera i będzie wywierać wpływ. Napływ uchodźców zasilił nasz rynek pracy. Pytanie, co się stanie, gdy wojna się skończy? Ilu z nich zostanie, a ilu wróci, by odbudować własny kraj? Może być też tak, że mężczyźni, którzy dziś są w wieku poborowym i nie mogą opuszczać Ukrainy, zaczną masowo wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy, bo możliwości ukraińskiej gospodarki będą ograniczone. Pytanie, ilu z nich zatrzyma się w Polsce? Powinniśmy dążyć do tego, by jak najwięcej.

ikona lupy />
Anna Bojanowska-Sosnowska, Obserwatorium Ekonomiczno-Społeczne / fot. materiały prasowe

Anna Bojanowska-Sosnowska: Skończyły się czasy relatywnego spokoju na świecie. Jesteśmy jednak krajem, który staje się coraz bardziej atrakcyjny dla różnych narodowości, nie tylko Ukraińców. Choć trzeba powiedzieć, że wojna w Ukrainie wpłynęła na naszą demografię. Nie uważam, że po jej zakończeniu będziemy mieli do czynienia z odpływem młodych ludzi z Ukrainy, którzy tu przyjechali, by przed nią uciec. Myślę zwłaszcza o mężczyznach, którzy nie osiągnęli jeszcze wieku poborowego. Oni weszli w nasz system edukacyjny. Kształcimy ich, a powrót do Ukrainy jest dla wielu równoznaczny z poborem. Kobiety mają większą mobilność w powrocie do domu. A jeśli chodzi o deglobalizację, to występuje raczej regionalizacja.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Nie widzę szans na zatrzymanie młodych ludzi, oni są bardziej otwarci na zmiany. Są więc skłonni, by szukać swojego miejsca nie tylko w Polsce. I to już się dzieje. Dlatego tak ważne jest to, jak inne kraje zachęcają do przyjazdu Ukraińców.

Co zrobić, by produktywność pracy w Polsce nadal rosła i jaka w tym rola automatyzacji?

ikona lupy />
dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, Katedra Ekonomii Politycznej, UW / fot. materiały prasowe

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Kraje rozwinięte dostrzegają szansę w robotyzacji i automatyzacji i przyspieszają inwestycje. Polska wciąż pozostaje pod tym względem w tyle. W 2020 r. mieliśmy 52 roboty na 10 tys. pracowników. Średnia światowa to 141, bo są kraje jak Korea, w której ta liczba wynosi 1 tys. na 10 tys. pracowników. Ale i u naszych bezpośrednich sąsiadów jest lepiej. Na Węgrzech, w Czechach, czy Słowacji robotów jest 2–3 razy więcej.

Źródłem problemu jest zbyt małe nakłady na inwestycje. Od 2015 r. mamy spadek ich udziału w PKB (z 20,1 proc. do 16,7 proc. w 2022 r.). Oczywiście była pandemia, wybuchła wojna w Ukrainie, ale te zdarzenia dotyczą też innych krajów, w których wydatki na inwestycje spadły mniej. W Polsce dodatkowo zadziałały: niepewność oraz niestabilność polityczna i regulacyjna. Firmy nie będą podejmować ryzyka inwestycyjnego, nie wiedząc co je czeka w przyszłości.

Marek Tatała: Problem nie tkwi tylko w wolno postępującej robotyzacji. Na produktywność naszej gospodarki rzutuje to, że ciągle mamy więcej niż w Europie Zachodniej pracowników w mało produktywnych sektorach. Przykładem jest rolnictwo. Milion osób mogłoby z niego odejść i wtedy proporcja zatrudnionych w tym sektorze byłaby jak w Niemczech. Wzrosłaby ogólna produktywność, a produkcja rolna by na tym nie ucierpiała. Kolejna sprawa to struktura firm w Polsce. Dominują mikro i małe, a wiele firm nie jest nastawionych na wzrost. Powinniśmy dążyć, by rosły w siłę, bo to największe firmy są najbardziej produktywne. Dlatego zmiany regulacyjne powinny sprzyjać ich rozwojowi i nie tworzyć barier dla wzrostu przedsiębiorstw.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Problem w tym, że mikro, małe, ale i średnie firmy są słabe kapitałowo. Ich zdolność do inwestycji jest więc ograniczona. Mniejsza niż takich przedsiębiorstw we Francji, w Niemczech czy Szwecji.

Krzysztof Krawczyk: Polska ma wysoki udział przemysłu w gospodarce. Ale też nieefektywnie wykorzystuje pracę ludzką. To wpływa na wydajność gospodarki, która u nas wynosi raptem 37 proc. poziomu Niemiec. Mimo to, ze względu na skalę rynku pracy, nasz kraj od lat jest atrakcyjny dla międzynarodowych firm, które angażują nie tylko kapitał, lecz także dzielą się swoim know-how, budując polskie kadry menedżerskie. Jednakże tym graczom łatwiej jest zwiększać wydajność poprzez automatyzację, bo mają głębokie kieszenie. To powoduje narastanie nierówności konkurencyjnej, bo polskie przedsiębiorstwa nie zawsze mogą sobie na inwestycje pozwolić. Własny cash flow to często za mało, a dostęp do zewnętrznego kapitału bywa dla nich ograniczony. Z tego powodu trudno jest im też konkurować o zasoby ludzkie. Kolejnymi krajowymi projektami wsparcia nie rozwiążemy jednak tego problemu. Potrzebny jest spokój regulacyjny, który stworzy przewidywalność przyszłości, co zachęci polskie firmy do podejmowania ryzyka inwestycyjnego.

Paweł Wojciechowski: Mamy problem z klimatem inwestycyjnym oraz inwestycjami w wysokie technologie, w tym te z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Mimo wzrostu nakładów na badania i rozwój w procencie PKB luka produktywności do średniej unijnego w ostatnich kilku latach rośnie. Problem tkwi w rozdziale środków NCBR, ale też w kulturze wspierania innowacji, w tym start-upy. Poza tym nadal znajdujemy się wśród państw UE o niskim poziomie nasycenia technologicznego, niskim poziomie kompetencji cyfrowych, niskiej liczbie patentów. Mamy dużo do nadrobienia.

W jaki sposób nowe pokolenia funkcjonują na rynku pracy i czy prawo pracy jest wystarczająco elastyczne?

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Kompetencje są niezbędnym elementem do tego, byśmy mogli się dalej rozwijać. Tymczasem, to co dzieje się w szkolnictwie, temu nie sprzyja. W efekcie na rynek pracy trafiają osoby o kompetencjach niedostosowanych do potrzeb gospodarki. Firmy, aby podejmować inwestycje, muszą myśleć i o finansach, i o podnoszeniu wiedzy i umiejętności zatrudnionych. Z pomocą mogą przyjść regulacje, które powinny ułatwiać podejmowanie decyzji w zakresie kształcenia pracowników. Rozwiązaniem może być dofinansowanie z Funduszu Pracy. Jeśli chodzi o elastyczność prawa pracy, jest to ważna kwestia w przypadku rozwoju nowych technologii. Trzeba pomyśleć, jak pogodzić pracę projektową z budowaniem stabilności pracownika na rynku pracy.

Anna Bojanowska: Kompetencje są kluczowe, a Polska wkrótce będzie się zmagać z wykluczeniem kompetencyjnym. Trzeba zacząć myśleć o zmianach, by jak najdłużej zachować aktywność osób na rynku pracy. Jeśli chodzi o elastyczność prawa pracy, to polskie przepisy pozwalają na wiele. Dają wiele form zatrudnienia, wdrażania rozwiązań na drodze regulaminu. Trzeba jednak pamiętać, że podstawową funkcją prawa pracy jest ochrona pracownika. Elastyczność jest ważna, ale powinno za nią iść bezpieczeństwo zatrudnionego. Poza tym nie jest ona już wymieniania na pierwszym miejscu wśród oczekiwanych benefitów. Pracownicy stawiają przede wszystkim na opiekę medyczną.

Krzysztof Krawczyk: Największą barierą w kształceniu pracowników, a więc dbaniu o to, by jak najdłużej związać ich z firmą, jest niechęć do wydawania środków na ten cel przez prywatnych przedsiębiorców. Szczególnie że pracownicy rotują, bo konkurencja o talent jest ogromna. To oczywiście krótkowzroczne działanie, ale wynika z rozedrgania gospodarki. Dlatego stworzenie wsparcia w ramach Funduszu Pracy na ten cel jest bardzo dobrym pomysłem.

Marek Tatała: Trzeba też jasno powiedzieć, że koncepcja i ramy prawa pracy, zarówno w Polsce, jak i UE, wywodzą się z czasów, kiedy w strukturze gospodarki dominowały zakłady przemysłowe, pracujące na kilka zmian. Dostępny dziś model pracy jest za mało elastyczny. Potrzebne są zmiany, których oczekują nie tylko pracodawcy, lecz także pracownicy. Powinny być jednak one powiązane także z typem wykonywanej pracy, a nie tylko z rozmiarem firmy. Jest spora przestrzeń do poprawy elastyczności, przy jednoczesnym utrzymaniu ochrony pracownika. Nadmierne regulacje mogą wypychać z umów o pracę do innych form zatrudnienia. Im praca będzie mniej elastyczna, w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej, tym bardziej zjawisko to będzie narastać.

Czy praca będzie wciąż ważnym zasobem Polski, który biorą pod uwagę inwestorzy?

Paweł Wojciechowski: Przyszłość Polski była i będzie zależeć od rynku pracy, uzbrojonego jednak w nowe technologie.

Anna Bojanowska: Aspiracje Polaków będą się zmienić, zwłaszcza jeśli chodzi o zarobki, które były naszą przewagą na rynku pracy. Byliśmy tańsi od zachodnich sąsiadów. Dlatego ważne jest, by ewoluować w kierunku rynku pracy bardziej konkurencyjnego. A to oznacza zadbanie, by pracownicy byli dobrze wykształceni, mieli potrzebne kompetencje. Wtedy inwestorzy będą chcieli otwierać u nas swoje zakłady, filie, oddziały.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: Konieczne staje się budowanie dobrej polityki migracyjnej, rozwój kompetencji pracowników w związku z rozwojem nowych technologii. Trzeba zadbać o elastyczny i bezpieczny model rynku pracy, ale też dążyć do tego, by pracownicy uczyli się przez całe życie. Tymczasem odsetek takich osób w Polsce pozostaje na jednym z najniższych poziomów w Europie. Bez efektywnej polityki migracyjnej, nowoczesnej edukacji i budowania skłonności do uczenia się przez całe życie będziemy tracić zdolność do konkurowania rynkiem pracy i przyciągania kapitału.

Marek Tatała: Nie obawiam się, że z powodu zmian technologicznych duża część pracowników okaże się zbędna. Tak jak przy innych innowacjach w historii pojawią się nowe sposoby ich wykorzystania. Nadal ważne jest, by rosła aktywność zawodowa. Drogą do tego jest wpieranie polityki migracyjnej, ale i wykorzystanie własnych rezerw, czyli dążenie do tego, by kobiety po urodzeniu dziecka szybko wracały na rynek pracy, zwiększyła się aktywność zawodowa osób młodych i w wieku 55+. Nie uciekniemy też od pytania, ile powinien wynosić wiek emerytalny. Dla Polek jest on najniższy w Unii Europejskiej, a to może część kobiet wypychać z rynku pracy.

PAO